Tymczasem pojawia się szansa na powstanie portu lotniczego naprawdę "rzut beretem" od granic Wielkiego Księstwa, a i całkiem niedaleko, bo ok. 50 km od jego stolicy. Bitburg Flugplatz – niewielkie lotnisko, do tej pory wykorzystywane do celów sportowych planuje przekształcić w prawdziwy port lotniczy niejaki Frank Lamparski, do tej pory zajmujący się przede wszystkim projektowaniem i realizacją okolicznych pól golfowych. Przedsiębiorca luksemburski, zapalony lotnik-amator, już dziś jest udziałowcem sporego pakietu akcji bitburskiego lotniska. Jego plany, to przekonanie inwestorów prywatnych, iż warto wyłożyć ponad miliard euro, by w ciągu 15 lat zbierać potrójne zyski. Jak ma zamiar to osiągnąć?
Otóż do roku 2020 mały aeroklub ma zostać przekształcony w prawdziwy port lotniczy, mogący obsługiwać do 2,5 miliona pasażerów rocznie. Idea nieco utopijna, gdyż nie obędzie się bez sporych inwestycji – jeden, za to krótki pas startowy w Bitburgu nie jest w stanie sprostać potrzebom dużych pasażerskich odrzutowców. Niewielka hala nie będzie mogła obsłużyć tak dużego ruchu pasażerskiego. Do tego, ambicją Lamparskiego jest także przejęcie pewnej części ruchu towarowego, bowiem Bitburg miałby być także węzłem cargo. Od czego są jednak miliardy euro? Nic prostszego – wystarczy tylko je mieć

Pieniądze jednak, to jak wiadomo nie wszystko. Krytycy pomysłu Lamparskiego wskazują przede wszystkim, iż Bitburg nie jest przygotowany na przyjęcie tak dużego nasilenia ruchu pasażerskiego i towarowego. Bliskość autostrady "kolońskiej" nie załatwia sprawy – połączenia bezpośrednio z Luksemburgiem nie są najlepsze, a tych kolejowych w zasadzie... brak. To wszystko ma szanse się jednak pojawić, jeśli nowy port lotniczy wygeneruje popyt w tym zakresie. Nie wiadomo tylko, czy nowe lotnisko w Bitburgu będzie miejscem dla tanich połączeń lotniczych. Tego na dziś nikt nie chce powiedzieć.
wiadomość za www.wort.lu