Tak, nie mylicie się! Mamy "swojego człowieka" w Cannes! Szpiega polska.lu, który z Krainy Deszczowców pojechał do Słonecznego Miasta wyśledzić dla Was wszystko, co w kinie piszczy. Oto pierwsza relacja. Na dalsze z całą pewnością nie będziecie musieli czekać długo (carrrrramba!)
Tegoroczna oficjalna selekcja to wielkie nazwiska: Quentin Tarantino, Lars Von Trier, Ken Loach, Jane Campion, Pedro Almodóvar, Michael Haneke oraz Alain Resnais. Wśród realizatorów filmów konkursowych jest duża część pochodzących z Azji: Park Chan-Wook, Brillante Mendoza, Ang Lee i Johnnie To.
Motywy łączące większość prezentowanych dzieł, to przemoc, agresja i seks. Park Chan-Wook w „Bak-Jwi” opowiada historię księdza, który został wampirem. „Kinatay” Brillante Mendozy sklasyfikowano jako pornograficzny z dużą dozą chorobliwie ekstermalnej agresji. Nawet Lars Von Trier nie odstaje od stylu „gore” w swoim „Antichrist”. Koronnym dowodem na to, że tegoroczny festiwal ma charekter hemoglobiczny jest obecność króla filmowej przemocy – Quentina Tarantino na wszystkich projekcjach.
Czekamy z niecierpliwością na pozostałe filmy, głównie na najnowsze dzieło Tarantino z II wojną światową w tle, jak również Pedro Almodovara „Los abrazos rotos”. Film, który zamknie festiwal i po którym tradycyjnie zostanie ogłoszony werdykt, to historia zrealizowana przez Jana Kounena „Coco Chanel & Igor Stravinsky”.
Nasza reprezentacja na festiwalu wydaje się, delikatnie mówiąc, skromna; żaden polski film nie znajduje się wśród konkursowych ani pozakonkursowych. Spragnionym rodzimych akcentów pozostaje obejrzenie kilku krótkich metraży prezentowanych na odbywających się jednocześnie targach filmowych.
S.Piłat/R.Reis