Ambasada RP w Luksemburgu
Re: Ambasada RP w Luksemburgu
Polskie Piekiełko, reaktywacja.....
I nie mam tu na myśli Ambasadora.
I nie mam tu na myśli Ambasadora.
Na zielonej trawce, raz dwa trzy; pasły się pratchawce, raz dwa trzy; mówił jeden do drugiego: nie mam cewki Malpighiego.
Borys Vian, Jesień w Pekinie
Borys Vian, Jesień w Pekinie
Re: Ambasada RP w Luksemburgu
Reaktywacja, bo wybory za pasem i kampania idzie pełną parą ... każdy głos się liczy, nawet jeśli to ilość śladowaIv. pisze:Polskie Piekiełko, reaktywacja.....
I nie mam tu na myśli Ambasadora.
Nie miałem zamiaru wdawać się w polemikę, ale - jeśli Pan B. nadal zagląda na nasze forum - czy mógłby napisać skąd czerpał poniższe informacje:monsieurb pisze:Polska polonia w Luksemburgu liczy okolo 3 tys osob, jest grupa sladowa w porownaniu z duzymi skupiskami emigrantow z UE w Luksemburgu: Portugalczycy (70 tys), Wlosi (20 tys), Francusi (20 tys), Belgowie (16 tys), Niemcy (10 tys) plus 30 tys obywateli innych krajow Uni Europejskiej.
Oba cytaty zaczerpnięte z artykułu na "Nowym Ekranie" p.t. Nudy w Pałacu Labudy; przy okazji dowiedziałem się o jego (NE) istnieniu i skorzystałem dwa razy - pierwszy i ostatnimonsieurb pisze:Polonia w Luksemburgu zorganizowala sie sama, istnieje dynamiczna Misja Katolicka oraz organizacja obywatelska www.polska.lu. Co wiecej, mozna powiedziec ze Polonia przyjela z nieufnoscia proby poprzedniej ekipy amabsady majace na celu zrzucenie na barki Polonii spraw asysty dla Polakow w Luksemburgu, z rownoczesna proba zawlaszczenia kredytu politycznego. Podobnie zostala odebrana niedawna wizyta Ministra Borkowskiego.

"It is better to keep your mouth shut and appear stupid than to open it and remove all doubt."
Mark Twain
Mark Twain
Podziwiam cierpliwosc i kurtuazje jego Ekscelencji Pana Ambasadora, ze odpowiadal na takie cos, chocby i piorem swojej sekretarki.
Natomiast autor powyzszej publikacji zasluguje na najwyzszy moj szacunek: genialy genetyk ! Udalo mu sie skrzyzowac "Zolnierza Wolnosci" z "Nie", "Volkischer Beobachter" oraz "Charlie Hebdo" w jedna, harmonijna mase. Wielka szkoda, ze w mase brazowa o duzm wspolczynniku wdeptywalnosci, ale Mendel i tak bylby dumny.
Natomiast autor powyzszej publikacji zasluguje na najwyzszy moj szacunek: genialy genetyk ! Udalo mu sie skrzyzowac "Zolnierza Wolnosci" z "Nie", "Volkischer Beobachter" oraz "Charlie Hebdo" w jedna, harmonijna mase. Wielka szkoda, ze w mase brazowa o duzm wspolczynniku wdeptywalnosci, ale Mendel i tak bylby dumny.
Moze zaczne od takiego jednego malego disklajmerka - ja tam na polityce sie nie znam. Ze sparafrazuje: "czy ja wygladam na polityka? Jestem muzykiem" (ciekawe, czy pamietacie, z jakiego to filmu?
).
A teraz do rzeczy. Po pierwsze, fajnie jest byc zaszufladkownym jako "ruch obywatelski". Nie bardzo wiem, co to konkretnie mialoby znaczyc, ale brzmi dumnie. Moze wiec zostac. Po drugie - w sumie rozumiem koncepcje przeganiania Ambasady RP z Luksemburga. Taka moda, zeby niszczyc to, czego stworzenie kosztowalo nie tylko kupe kasy, ale takze kupe pracy wielu ludzi (nie tylko politykow i dyplomatow, ale takze szarych obywateli, takich, jak na przyklad piszacy te slowa). Po prostu zlikwidowac, bo jest moda na oszczedzanie bez wzgledu na to czy ma to sens czy nie. Liczy sie wynik. Zupelnie jak za komuny.
Obraza mnie tez osobiscie i doglebnie pisanie (przez Polaka, jak mniemam), ze 3000 polskich obywateli w Luksemburgu nie warte jest niczyjej uwagi. Nawet nie podejmuje sie komentowania takiego punktu widzenia. Moze jedynie skonkluduje – Drogie Kolezanki i Koledzy w luksemburskiej niedoli – wlasnie zostalismy wyslani przez kochanego rodaka do wszystkich diablow.
Poraza mnie natomiast poglad, ze ambasada jest po to, zeby dogadzac tym rachitycznym trzem tysiacom Polakow. Nawet ja – polityczny ignorant – wiem, ze przejawem totalnej politycznej ignorancji jest poglad, ze ambasada ma sluzyc obywatelom danego kraju mieszkajacym zagranica. Od tego jest przeciez konsulat. Ambasada ma za zadanie reprezentowac interesy danego kraju na terenie innego kraju i wobec wladz kraju w ktorym sie znajduje. Tak wiec to, czy w Luksemburgu jest Polakow trzech, trzystu czy trzysta tysiecy akurat dla zasadnosci istnienia Ambasady RP powinno miec znaczenie zgola marginalne. Zgola marginalnie Luksemburg jest zreszta traktowany przez przecietnego zjadacza polskiego chleba nad Wisla. Wiekszosc naszych obywateli pewnie nawet nie ma wyrobionego pogladu na temat, czy kraj ten znajduje sie na terenie UE (mam liczne dowody na to, ze mylony jest on w Polsce np. z Liechtensteinem). Nic wiec dziwnego, ze dla przecietnego Polaka istnienie Ambasady RP w Luksemburgu – drugim co do ilosci siedzib instytucji UE, oraz pierwszym (albo co najwyzej drugim) co do ilosci instytucji finansowych z calego swiata w Europie kraju – jest takim samym wynaturzeniem, jak utworzenie konsulatu honorowego RP na Bermudach albo na Przylądku Dobrej Nadziei. I moze niech tak zostanie? Przynajmniej dopoki, nam, spokojnie zyjacym w Luksemburgu Polakom, daje sie spokoj i szanse na niczym nieskrepowane "obywatelskie dzialanie".
Zabawne jest tez powolywanie sie na casus szwedzki w Luksemburgu. Bardzo mi sie podoba, bo trafia w samo sedno. Szwedzi nie maja w Luksemburgu ani ambasady ani praktycznie zadnego "ruchu obywatelskiego" (jesli nie liczyc Svetties & Friskies). Skutek? Praktycznie w Luksemburgu nie istnieja jako widoczna grupa mniejszosciowa. Nawet na Bazarze Miedzynarodowym trudno znalezc ich stand. W sumie to jest jakas koncepcja na miare UE (zwanej czesto przez kolegow p. Balceraka "eurokolchozem"). Koncepcja "niewychylania sie". Mnie niestety ta koncepcja zupelnie nie rajcuje. Taka ze mnie niespokojna dusza. Bede sie wychylal. I to niezaleznie od tego czy Ambasada w Luksemburgu bedzie czy nie. Tyle, ze z Ambasada latwiej niz bez, bo przynajmniej jest sie na czym wesprzec. Polacy w innych krajach maja przynajmniej jednostki typu Instytut Polski, ktore sa od promocji kultury polskiej za granica jak przyslowiowa... (dobra, to przyslowie moze wy****). Tu w Luxie, gdyby nie Ambasada, to promocja Polski odbywalaby sie chyba juz tylko za kase... luksemburskiego Ministerstwa Kultury. Troche obciach, nieprawdaz? Mysle, ze dopiero wtedy koledzy typu p. Balcerac by sobie folgowali na polskiej wladzy, bo to taki schemat – jak ktos cos robi – opieprzyc, ze robi. Jak nie robi - opieprzyc, ze nie robi.
Choc mozna na to spojrzec zawsze z innej strony: coraz wiecej moich przyjaciol – rdzennych Luksemburczykow (sic! tacy jeszcze istnieja!) – prawdziwie teskni za imprezami organizowanymi przez polska.lu. Ostatni taki sygnal odebralem nie dalej jak dzis... w kasie Filharmonii Luksemburskiej. Moze to wiec jest jakas koncepcja. Byl slynny "slon a sprawa polska" niech wiec bedzie "Luksemburg a sprawa polska". Wystarczy tylko przekonac Wiekiego Ksiecia, ze bez Polski, Polakow i polskiej kultury Luksemburg sobie nie poradzi i juz – mozna likwidowac polska Amabsade, bo do czegoz ona nam wtedy bedzie potrzebna? <mrgreen>
Mimo powyzszego, gdybym mial wybor, czy chce byc w Luksemburgu Szwedem czy Polakiem, to bez kozery oraz szowinizmu oraz polskiej hucpy i zaprzanstwa powiem, nawet pod przysiega i pregierzem – Polakiem, Polakiem wole byc w Luksemburgu, Panie-Kochanku! Howgh.

A teraz do rzeczy. Po pierwsze, fajnie jest byc zaszufladkownym jako "ruch obywatelski". Nie bardzo wiem, co to konkretnie mialoby znaczyc, ale brzmi dumnie. Moze wiec zostac. Po drugie - w sumie rozumiem koncepcje przeganiania Ambasady RP z Luksemburga. Taka moda, zeby niszczyc to, czego stworzenie kosztowalo nie tylko kupe kasy, ale takze kupe pracy wielu ludzi (nie tylko politykow i dyplomatow, ale takze szarych obywateli, takich, jak na przyklad piszacy te slowa). Po prostu zlikwidowac, bo jest moda na oszczedzanie bez wzgledu na to czy ma to sens czy nie. Liczy sie wynik. Zupelnie jak za komuny.
Obraza mnie tez osobiscie i doglebnie pisanie (przez Polaka, jak mniemam), ze 3000 polskich obywateli w Luksemburgu nie warte jest niczyjej uwagi. Nawet nie podejmuje sie komentowania takiego punktu widzenia. Moze jedynie skonkluduje – Drogie Kolezanki i Koledzy w luksemburskiej niedoli – wlasnie zostalismy wyslani przez kochanego rodaka do wszystkich diablow.
Poraza mnie natomiast poglad, ze ambasada jest po to, zeby dogadzac tym rachitycznym trzem tysiacom Polakow. Nawet ja – polityczny ignorant – wiem, ze przejawem totalnej politycznej ignorancji jest poglad, ze ambasada ma sluzyc obywatelom danego kraju mieszkajacym zagranica. Od tego jest przeciez konsulat. Ambasada ma za zadanie reprezentowac interesy danego kraju na terenie innego kraju i wobec wladz kraju w ktorym sie znajduje. Tak wiec to, czy w Luksemburgu jest Polakow trzech, trzystu czy trzysta tysiecy akurat dla zasadnosci istnienia Ambasady RP powinno miec znaczenie zgola marginalne. Zgola marginalnie Luksemburg jest zreszta traktowany przez przecietnego zjadacza polskiego chleba nad Wisla. Wiekszosc naszych obywateli pewnie nawet nie ma wyrobionego pogladu na temat, czy kraj ten znajduje sie na terenie UE (mam liczne dowody na to, ze mylony jest on w Polsce np. z Liechtensteinem). Nic wiec dziwnego, ze dla przecietnego Polaka istnienie Ambasady RP w Luksemburgu – drugim co do ilosci siedzib instytucji UE, oraz pierwszym (albo co najwyzej drugim) co do ilosci instytucji finansowych z calego swiata w Europie kraju – jest takim samym wynaturzeniem, jak utworzenie konsulatu honorowego RP na Bermudach albo na Przylądku Dobrej Nadziei. I moze niech tak zostanie? Przynajmniej dopoki, nam, spokojnie zyjacym w Luksemburgu Polakom, daje sie spokoj i szanse na niczym nieskrepowane "obywatelskie dzialanie".
Zabawne jest tez powolywanie sie na casus szwedzki w Luksemburgu. Bardzo mi sie podoba, bo trafia w samo sedno. Szwedzi nie maja w Luksemburgu ani ambasady ani praktycznie zadnego "ruchu obywatelskiego" (jesli nie liczyc Svetties & Friskies). Skutek? Praktycznie w Luksemburgu nie istnieja jako widoczna grupa mniejszosciowa. Nawet na Bazarze Miedzynarodowym trudno znalezc ich stand. W sumie to jest jakas koncepcja na miare UE (zwanej czesto przez kolegow p. Balceraka "eurokolchozem"). Koncepcja "niewychylania sie". Mnie niestety ta koncepcja zupelnie nie rajcuje. Taka ze mnie niespokojna dusza. Bede sie wychylal. I to niezaleznie od tego czy Ambasada w Luksemburgu bedzie czy nie. Tyle, ze z Ambasada latwiej niz bez, bo przynajmniej jest sie na czym wesprzec. Polacy w innych krajach maja przynajmniej jednostki typu Instytut Polski, ktore sa od promocji kultury polskiej za granica jak przyslowiowa... (dobra, to przyslowie moze wy****). Tu w Luxie, gdyby nie Ambasada, to promocja Polski odbywalaby sie chyba juz tylko za kase... luksemburskiego Ministerstwa Kultury. Troche obciach, nieprawdaz? Mysle, ze dopiero wtedy koledzy typu p. Balcerac by sobie folgowali na polskiej wladzy, bo to taki schemat – jak ktos cos robi – opieprzyc, ze robi. Jak nie robi - opieprzyc, ze nie robi.
Choc mozna na to spojrzec zawsze z innej strony: coraz wiecej moich przyjaciol – rdzennych Luksemburczykow (sic! tacy jeszcze istnieja!) – prawdziwie teskni za imprezami organizowanymi przez polska.lu. Ostatni taki sygnal odebralem nie dalej jak dzis... w kasie Filharmonii Luksemburskiej. Moze to wiec jest jakas koncepcja. Byl slynny "slon a sprawa polska" niech wiec bedzie "Luksemburg a sprawa polska". Wystarczy tylko przekonac Wiekiego Ksiecia, ze bez Polski, Polakow i polskiej kultury Luksemburg sobie nie poradzi i juz – mozna likwidowac polska Amabsade, bo do czegoz ona nam wtedy bedzie potrzebna? <mrgreen>
Mimo powyzszego, gdybym mial wybor, czy chce byc w Luksemburgu Szwedem czy Polakiem, to bez kozery oraz szowinizmu oraz polskiej hucpy i zaprzanstwa powiem, nawet pod przysiega i pregierzem – Polakiem, Polakiem wole byc w Luksemburgu, Panie-Kochanku! Howgh.