Po polsku "Pekin" jest troche drazniace dla chinczykow. Tradycja czy nie, odpowiedni instytut w polsce powinien o tym wiedziec i zmienic na "Beijing". Tak samo to drazni polakow (no, przynajmniej mnie drazni) jezeli moje miasto urodzenia jest wymawiane jako "Breslau". Nie mysle ze to by bylo tylko dlatego ze trudno jest wymowic "Wroclaw"... ale to juz dyskusia polityczna na inny czas!
Na koniec tylko powiem ze czy chcemy czy nie, wchodzimy w czas globalizacji. My, i jak najbardziej nasze dzieci, bedziemy mieli czym wiekszy kontakt z ludzmi z calego swiata. Czy nie lepiej przynajmniej przestac robic nowych tlumaczen? Czy nie lepiej miec szanse pogadac z kimkolwiek o Tiananmen, niz nie bo nie zna sie tej nazwy... Szczegulnie jezeli tlumaczenie nie jest calkiem poprawne - "Tiananmen Guangchang" to raczej "Plac Bramy Niebianskiego Spokoju" bo "men" na koncu to brama, a pozycje i nazwy bram sa (byly) bardzo wazne aby ludzie mogli sobie tlumaczyc co gdzie jest.
No, takie mam stresy z tak malych spraw
