Luksemburg-przemyślenia po przeprowadzce
Moderator: LuxTeam
Troche sie to wszystko robi skomplikowane... Sluchajcie, co by nie utrudniac i nie przedluzac, mam taka propozycje: my sobie tym razem odpuscimy, Wy umowcie sie spokojnie na te sobote, czy niedziele, czy jak Wam tam pasuje, a my postaramy sie dolaczyc przy okazji ewentualnej powtorki z rozrywki, OK?
Milego wieczoru!
P.S. Marcin, niniejszym czuj sie rozgrzeszony z ewentualnych wyrzutow sumienia ;-)
Milego wieczoru!
P.S. Marcin, niniejszym czuj sie rozgrzeszony z ewentualnych wyrzutow sumienia ;-)
- ogrodniczka
- Posty: 857
- Rejestracja: 10-08-2007, 15:49
- Lokalizacja: Kraków/Bridel
- ogrodniczka
- Posty: 857
- Rejestracja: 10-08-2007, 15:49
- Lokalizacja: Kraków/Bridel
Przez ostatnie kilkanaście dni chodzi za mną kolejna refleksja.
Zaczęła się pojawiać i narastać podczas kilku bardzo słonecznych dni - ostatnich letnich dni tego roku i o dziwo nie opuszcza nawet dziś, gdy szaro i ponuro.
Otóz, cokolwiek złego bym nie napisała o moich odczuciach względem Luksemburga (chyba nie było tego duzo i dotykało raczej natury społecznej) to powiem Wam, że to piękne miejsce.
Trudno byłoby znależć tyle pięknych zakątków i klimat starych czasów na tak relatywnie małej przestrzeni.
Pewnie znajdzie się wiele romantycznych wiosek na francuskiej czy angielskiej prowincji, ale Luksemburg ma swój niepowtarzalny klimat.
Z jednej strony bezdusznie niszczony przez buldożery burzące romantyczne domki by zrobić miejsce dla betonowych "pudel na kurczaki" z drugiej pieczołowicie pielęgnowany i odnawiany oraz próbujący łączyć stare z nowym w nowoczesny, pełen rozmachu sposób.
Cokolwiek złego bym nie napisała o Luksemburgu, prawie każda przejażdżka ulicami Limpertsberga, Merl, centrum, lasów Bridel, Echternach, Vianden, Clervaux czy szerzej rozumiana wyprawa na północ daje mi wiele satysfakcji.
Lubię oglądać stare wille, zamki, gór(k)i i doliny. Cotygodniowe wizyty w Bourglinster przyprawiają mnie o dreszcz gdy zjeżdżam kamienna agrafką do miasteczka z pięknym zamkiem. Jadę jego brukowanymi ulicami patrząc na stare farmy czy sklepik rzeżnika mieszczący się tam pewnie od 100 lat.
To są klimaty, z którymi nie będzie mi dane obcować na co dzień gdy zdecyduje się powrót do Polski. To będzie jak wyjęcie z brodzika dla dzieci i wrzucenie w zimne wody wodospadu.
Wewnętrzne rozdarcie jest duże.
Dziwne jest jednak to,że jak na osobę łatwo przystosowującą się do nowych okoliczności nie mogę pozbyć się myśli, że nie jestem częścią tego wszystkiego...
Nie wiem jak to sobie wytłumaczyć.
Czyżby nostalgia?
Nigdy bym się o nią nie posądzała...
Zaczęła się pojawiać i narastać podczas kilku bardzo słonecznych dni - ostatnich letnich dni tego roku i o dziwo nie opuszcza nawet dziś, gdy szaro i ponuro.
Otóz, cokolwiek złego bym nie napisała o moich odczuciach względem Luksemburga (chyba nie było tego duzo i dotykało raczej natury społecznej) to powiem Wam, że to piękne miejsce.
Trudno byłoby znależć tyle pięknych zakątków i klimat starych czasów na tak relatywnie małej przestrzeni.
Pewnie znajdzie się wiele romantycznych wiosek na francuskiej czy angielskiej prowincji, ale Luksemburg ma swój niepowtarzalny klimat.
Z jednej strony bezdusznie niszczony przez buldożery burzące romantyczne domki by zrobić miejsce dla betonowych "pudel na kurczaki" z drugiej pieczołowicie pielęgnowany i odnawiany oraz próbujący łączyć stare z nowym w nowoczesny, pełen rozmachu sposób.
Cokolwiek złego bym nie napisała o Luksemburgu, prawie każda przejażdżka ulicami Limpertsberga, Merl, centrum, lasów Bridel, Echternach, Vianden, Clervaux czy szerzej rozumiana wyprawa na północ daje mi wiele satysfakcji.
Lubię oglądać stare wille, zamki, gór(k)i i doliny. Cotygodniowe wizyty w Bourglinster przyprawiają mnie o dreszcz gdy zjeżdżam kamienna agrafką do miasteczka z pięknym zamkiem. Jadę jego brukowanymi ulicami patrząc na stare farmy czy sklepik rzeżnika mieszczący się tam pewnie od 100 lat.
To są klimaty, z którymi nie będzie mi dane obcować na co dzień gdy zdecyduje się powrót do Polski. To będzie jak wyjęcie z brodzika dla dzieci i wrzucenie w zimne wody wodospadu.
Wewnętrzne rozdarcie jest duże.
Dziwne jest jednak to,że jak na osobę łatwo przystosowującą się do nowych okoliczności nie mogę pozbyć się myśli, że nie jestem częścią tego wszystkiego...
Nie wiem jak to sobie wytłumaczyć.
Czyżby nostalgia?
Nigdy bym się o nią nie posądzała...
Ogrodniczko, dla mnie jesteś jak kalejdoskop Co post, to całkowicie skrajne refleksje. Ja właśnie zapisałam się na luksemburski, i mam nadzieję w końcu przełamać tą "betonową" barierę językowo-społeczną, może z tym spruechen gadką będzie mi łatwiej?
A propos kolejnej wycieczki do Bourglinster, możesz wpaść na skromną kawkę do Amber(rzut beretkiem obok) zapraszam
A propos kolejnej wycieczki do Bourglinster, możesz wpaść na skromną kawkę do Amber(rzut beretkiem obok) zapraszam
opinie i spostrzeżenia może są ale strach przed weteranami tego forum chyba nie pozwala się odezwaćzzz pisze:Wychodzi na to, że najciekawszy wątek na forum zmienił się w dyskusję między czterema osobami, gdzie i kiedy się spotykają. Czy to znaczy, że oprócz tego, nie mamy już o czym dyskutować, żadnych ciekawych opinii, spostrzeżeń czy uwag, którymi możnaby się podzielić z innymi? Znowu będzie nudno na forum i tylko sprzedam, wynajmę, gdzie idziemy na drinka?
- ogrodniczka
- Posty: 857
- Rejestracja: 10-08-2007, 15:49
- Lokalizacja: Kraków/Bridel
Jagniecho, a kogo Ty się obawiasz na tym forum? Jak Cię coś gniecie w temacie tego wątka to pisz. Weterani są starzy i zmurszali.
Zauważ, że to co mnie uwiera to sfera nazwijmy ogólnie: obyczajowo-społeczna, nie geograficzno-przyrodnicza. To są też i moje uprzedzenia (które tez nie wzięły się znikąd). Wszystko razem stanowi naczynia połączone, stąd to rozdarcie.
Za zaproszenie dziękuję, kto wie czy kiedys nie odbiję w bok z mojej trasy
Zauważ, że to co mnie uwiera to sfera nazwijmy ogólnie: obyczajowo-społeczna, nie geograficzno-przyrodnicza. To są też i moje uprzedzenia (które tez nie wzięły się znikąd). Wszystko razem stanowi naczynia połączone, stąd to rozdarcie.
Za zaproszenie dziękuję, kto wie czy kiedys nie odbiję w bok z mojej trasy
w zasadzie pisałam w imieniu tych którzy milczą choć podczytują tematxtheo7 pisze:nie badz taka niesmiala, niektorzy "weterani" tego forum sa w stanie zalozyc tlumik
smialo i bez obaw !
Co mnie wkurza? Generalnie to, że bez samochodu, wycieczka do sklepu czy na pocztę jest jak planowanie wojaży po stolicy (jeżeli ktoś w samej stolicy nie mieszka ), że tutejsi wolą bardziej nie wylewać za kołnierz niż spontanicznie potańczyć, że nikt nie traktuje mojego cv poważnie skoro nie znam 5 języków biegle a jedynie 2, że moi portugalscy sąsiedzi nie odpowiadają na ''dzień dobry'' i że ich dziecko pasa się bez opieki do późnych godzin nocnych
Co mi się podoba? Okolice północy nie zmącone jeszcze południową urbanizacją, przepiękne place zabaw dla dzieci, czyste chodniki, uśmiechnięta pani w sklepie, weekendowe pleinair, co ciekawe croissanty zaczęły mi tu smakować nawet <mrgreen> a zimę tutaj to już w ogóle uwielbiam, kiedy zaspy po pachy <lol> <lol> <lol> <lol> <lol> <lol>
I chociaż pewnych rzeczy nie mogę przeskoczyć, to staram się jakoś wpasować, żeby mi się łatwiej żyło