Luksemburg-przemyślenia po przeprowadzce
Moderator: LuxTeam
- ogrodniczka
- Posty: 857
- Rejestracja: 10-08-2007, 15:49
- Lokalizacja: Kraków/Bridel
Wracam po paru tygodniach , a tu znowu tylko sprzedam-oddam...
Rozwija się wątek nt życia w Luksemburgu. Czytam, włosy stają mi dęba gdy dowiaduję się, że daleko-stąd mieszkała w NY a teraz na północy Luksa. Ja - zwolenniczka krowy za oknem -
będąc w NY 1 dzień w ubiegłym tygodniu kryłam się w Central Parku przed zgiełkiem ulic.
Trudno mi sobie wyobrazić większy szok.
Zaczynam jednak patrzeć krytycznie na wydawałoby się gloryfikowany przeze mnie i ukochany Luksemburg. Zaczynam dostrzegać, że jakoś mało się tu dzieje. Niby nic złego w moim dotychczasowym światopoglądzie ale jednak zaczyna mi czegoś brakować. Myslę o dzieciach, jak będą wyglądać ich relacje ze znajomymi gdy będą nastolatkami. Dokąd będą chodzić? Do Boos Cafe? Do White - czy jak się tam zwie ten klub... Do portugalskich knajp?
Natarczywie zaczynają mnie atakować myśli, że brak mi codziennej wymiany dzień dobry i zwykłego bla bla bla z sąsiadami, chociażby na tematy zwykłe i codzienne z wydarzeń krajowych i bolączek. Bariera językowa i kulturowa.
Wpadliśmy na kilka dni do Polski. Do WLASNEGO domu, do znanych mi ludzi, życzliwych.
Wszyscy wróciliśmy z wakacji - dalszych i bliższych. Fajnie było się spotkać w restauracji która nie kosztuje fortuny. Pod Baranem było wyśmienite jedzenie, na ścianach wisiał Dwurnik. Ze słupów ogłoszeniowych waliły po oczach zaproszenia na imprezy. Było dokąd pójść...Widzę wiele zmian w Polsce. Pozytywnych. Nadal mnie martwi uboższy standard życia polskiego społeczeństwa i jego trociny (kto czytał Krzysztofa Vargę wie o czym mówię), ale mam nadzieję, że to się będzie zmieniać. Mam również to szczęście posiadania wypróbowanych, ciekawych znajomych. Dawno tak dobrze się nie czułam pośród ludzi. Cieszę się z tej zmiany ponieważ uwalnia mnie od Luksemburga - jako jedynego dobrego miejsca do życia.
I jaki wniosek z tego?
Otoż taki, że wszędzie da się żyć. Często wpływ na nasze nastawienie ma zwykły los, sprawy sercowe i pieniądze.
Jeżeli mamy dobrze płatną pracę tutaj - to tutaj układamy sobie życie i szukamy pozytywów. Jeżeli to się kończy lub widzimy perspektywy polepszenia bytu - idziemy dalej lub wracamy. Zdolności przystosowawcze pozwalają się odnależć w każdym miejscu na ziemi.
Nadal mieszkam w Luksemburgu, jest mi tutaj dobrze, ale zaczynam być zadowolona, że nie kupiłam tu domu.
Zastanawiam się, czy z biegiem czasu nie skończyłabym jak moje zbzikowane sąsiadki za murem opuszczonych żaluzji i 3 metrowych żywopłotów...
Luksemburg wniósł sporo dobrego do mojego życia. Piękno pejzaży i piękno miasta, trochę francuskiej kultury bycia i życia, kontakt z językiem francuskim, wspaniałe miejsce wypadowe do wycieczek, parki, ogrody, kilka nowych wartościowych znajomości (niekoniecznie tylko z Polakami), kilka lat spokoju i poczucia komfortu.
To bardzo wiele.
Rozwija się wątek nt życia w Luksemburgu. Czytam, włosy stają mi dęba gdy dowiaduję się, że daleko-stąd mieszkała w NY a teraz na północy Luksa. Ja - zwolenniczka krowy za oknem -
będąc w NY 1 dzień w ubiegłym tygodniu kryłam się w Central Parku przed zgiełkiem ulic.
Trudno mi sobie wyobrazić większy szok.
Zaczynam jednak patrzeć krytycznie na wydawałoby się gloryfikowany przeze mnie i ukochany Luksemburg. Zaczynam dostrzegać, że jakoś mało się tu dzieje. Niby nic złego w moim dotychczasowym światopoglądzie ale jednak zaczyna mi czegoś brakować. Myslę o dzieciach, jak będą wyglądać ich relacje ze znajomymi gdy będą nastolatkami. Dokąd będą chodzić? Do Boos Cafe? Do White - czy jak się tam zwie ten klub... Do portugalskich knajp?
Natarczywie zaczynają mnie atakować myśli, że brak mi codziennej wymiany dzień dobry i zwykłego bla bla bla z sąsiadami, chociażby na tematy zwykłe i codzienne z wydarzeń krajowych i bolączek. Bariera językowa i kulturowa.
Wpadliśmy na kilka dni do Polski. Do WLASNEGO domu, do znanych mi ludzi, życzliwych.
Wszyscy wróciliśmy z wakacji - dalszych i bliższych. Fajnie było się spotkać w restauracji która nie kosztuje fortuny. Pod Baranem było wyśmienite jedzenie, na ścianach wisiał Dwurnik. Ze słupów ogłoszeniowych waliły po oczach zaproszenia na imprezy. Było dokąd pójść...Widzę wiele zmian w Polsce. Pozytywnych. Nadal mnie martwi uboższy standard życia polskiego społeczeństwa i jego trociny (kto czytał Krzysztofa Vargę wie o czym mówię), ale mam nadzieję, że to się będzie zmieniać. Mam również to szczęście posiadania wypróbowanych, ciekawych znajomych. Dawno tak dobrze się nie czułam pośród ludzi. Cieszę się z tej zmiany ponieważ uwalnia mnie od Luksemburga - jako jedynego dobrego miejsca do życia.
I jaki wniosek z tego?
Otoż taki, że wszędzie da się żyć. Często wpływ na nasze nastawienie ma zwykły los, sprawy sercowe i pieniądze.
Jeżeli mamy dobrze płatną pracę tutaj - to tutaj układamy sobie życie i szukamy pozytywów. Jeżeli to się kończy lub widzimy perspektywy polepszenia bytu - idziemy dalej lub wracamy. Zdolności przystosowawcze pozwalają się odnależć w każdym miejscu na ziemi.
Nadal mieszkam w Luksemburgu, jest mi tutaj dobrze, ale zaczynam być zadowolona, że nie kupiłam tu domu.
Zastanawiam się, czy z biegiem czasu nie skończyłabym jak moje zbzikowane sąsiadki za murem opuszczonych żaluzji i 3 metrowych żywopłotów...
Luksemburg wniósł sporo dobrego do mojego życia. Piękno pejzaży i piękno miasta, trochę francuskiej kultury bycia i życia, kontakt z językiem francuskim, wspaniałe miejsce wypadowe do wycieczek, parki, ogrody, kilka nowych wartościowych znajomości (niekoniecznie tylko z Polakami), kilka lat spokoju i poczucia komfortu.
To bardzo wiele.
oj tam oj tam, ogłoszenia są często pokłosiem takich dyskusji . Mnie tak wzięło,że w ciągu miesiąca podjęłam decyzję o przeniesieniu się do Polski
W ogóle nie żałuję, przebieram nogami i nie mogę się już doczekać.
A propos komfortu, ja nie wiem jak to się dzieje, ale ja lepiej wspominam mieszkanie w Paryżu mimo iż mieliśmy 3x mniejszą chatę, mniej kasy, w ogóle wszystko było droższe...i o ile za Paryżem nadal tęsknie to już za Lux chyba nie będę.
Czy chciałabym tu zostać?odpowiedź najlepiej obrazuje dyskusja z teściową, która na wieść, że się wyprowadzamy stwierdziła, że przecież możemy tu wrócić....i przecież wrócimy prawda?
a my na to....ale po co ?:) już tu byliśmy
W ogóle nie żałuję, przebieram nogami i nie mogę się już doczekać.
A propos komfortu, ja nie wiem jak to się dzieje, ale ja lepiej wspominam mieszkanie w Paryżu mimo iż mieliśmy 3x mniejszą chatę, mniej kasy, w ogóle wszystko było droższe...i o ile za Paryżem nadal tęsknie to już za Lux chyba nie będę.
Czy chciałabym tu zostać?odpowiedź najlepiej obrazuje dyskusja z teściową, która na wieść, że się wyprowadzamy stwierdziła, że przecież możemy tu wrócić....i przecież wrócimy prawda?
a my na to....ale po co ?:) już tu byliśmy
- ogrodniczka
- Posty: 857
- Rejestracja: 10-08-2007, 15:49
- Lokalizacja: Kraków/Bridel
To sie Irja nie namieszkałaś. 3 lata raptem...
Co jeszcze było fajne w Polsce?
w dwa dni załatwiłam: hydraulika, elektryka, panią do sprzątania, ogrodnika, serwisanta szafek kuchennych, serwisantów wentylacji, dentystę, kosmetyczkę, fryzjera, pranie wykładzin...wszystko za małe pieniądze, szybko i fachowo. Najadłam się świeżych owoców i warzyw ( selery mniejsze niż głowa holenderskiego hodowcy) ogórków małosolnych (tak, tak), koperku i korzenia pietruszki
Tylko tv słaba, poziom debaty politycznej tez, schiza smoleńska.No i serów brak...
Co jeszcze było fajne w Polsce?
w dwa dni załatwiłam: hydraulika, elektryka, panią do sprzątania, ogrodnika, serwisanta szafek kuchennych, serwisantów wentylacji, dentystę, kosmetyczkę, fryzjera, pranie wykładzin...wszystko za małe pieniądze, szybko i fachowo. Najadłam się świeżych owoców i warzyw ( selery mniejsze niż głowa holenderskiego hodowcy) ogórków małosolnych (tak, tak), koperku i korzenia pietruszki
Tylko tv słaba, poziom debaty politycznej tez, schiza smoleńska.No i serów brak...
no nie żartuj...3 lata w Lux to tylko dla ludzi o mocnych nerwach, ja się do szklarni nie nadaję
Wiesz każdy ma swoje pasje, ty zwiedzasz na wakacjach, a ja sobie wymyśliłam,że się będę co kilka lat gdzieś przeprowadzać i jakoś mi idzie trójkami
ps. polskie serowarstwo jest całkiem niezłe, moi goście z Francji byli bardzo pozytywnie zaskoczeni kozimi serami z Kaszub
ps.2. TV to zuo
Wiesz każdy ma swoje pasje, ty zwiedzasz na wakacjach, a ja sobie wymyśliłam,że się będę co kilka lat gdzieś przeprowadzać i jakoś mi idzie trójkami
ps. polskie serowarstwo jest całkiem niezłe, moi goście z Francji byli bardzo pozytywnie zaskoczeni kozimi serami z Kaszub
ps.2. TV to zuo
-
- Posty: 15
- Rejestracja: 08-06-2012, 11:34
- Lokalizacja: z daleka :)
No jak by nie spojrzeć, różnica między NY a pólnocą Luksemburga jest dość spora Ale szczerze mówiąc nawet Warszawa mi się teraz wydaje naprawdę niezłą metropolią, gdzie zawsze coś się dzieje, a przynajmniej ja się nigdy nie nudziłam. Tu nudzę się mniej więcej przez 3/4 czasu Ale to chyba kwestia przyzwyczajenia, ja się wychowałam w NY i dobrze się czuję w tłumie. Tu często mam wrażenie (zwłaszcza wieczorem), że właśnie nastała jakaś apokalipsa <mrgreen>
Co do dzieci - póki co potomstwa nie mam, ale też mnie to zastanawia. Na moim osiedlu w Warszawie jest plac zabaw, są wokół kawiarnie i knajpki dziecio-przyjazne, dla już "nieco" starszych dzieci są kluby, knajpy, naprawdę zajęć jest mnóstwo... Naprawdę nie mam zielonego pojęcia jak tutejsza młodzież spędza wolny czas <?>
Co do dzieci - póki co potomstwa nie mam, ale też mnie to zastanawia. Na moim osiedlu w Warszawie jest plac zabaw, są wokół kawiarnie i knajpki dziecio-przyjazne, dla już "nieco" starszych dzieci są kluby, knajpy, naprawdę zajęć jest mnóstwo... Naprawdę nie mam zielonego pojęcia jak tutejsza młodzież spędza wolny czas <?>
Nooo...to faktycznie mnóstwo ciekawych zajęć...knajpki dla dzieci, knajpy, kluby dla starszych dzieci... I pomyśleć, że ja się wychowałam bez knajpek, knajp i klubów...i wcale się nie nudziłam! <lol> Jak to możliwe?daleko_stad pisze:wokół kawiarnie i knajpki dziecio-przyjazne, dla już "nieco" starszych dzieci są kluby, knajpy, naprawdę zajęć jest mnóstwo...
Powrót do Polski, po kilku latach mieszkania tu, w Paryżu i pewnie gdzieś jeszcze - to na pewno będzie bardzo ciekawe doświadczenie I żeby mnie nikt nie zrozumiał, to nie jest ironia ani złośliwość, po prostu jestem zwyczajnie po ludzku zainteresowany, jak irji28 (jeśli tak to się odmienia) się ułoży z powrotem w kraju. A jeszcze bardziej chyba jestem ciekawy jak się odnajdzie w nowej rzeczywistości Luksemburczyk Jak już się przeprowadzicie i urządzicie, napisz coś czasem, fajnie będzie poczytać. Przy okazji ostatnio znalazłem w internecie portal dla Polaków wracających z emigracji do ojczyzny. Na pewno dużo informacji tam zawartych jest tylko "oczywistymi oczywistościami", ale może coś Ci się z tego przyda.
Nie da się ukryć, że życie we własnym kraju ma swoje niepodważalne zalety. Niestety, kiedy ja podejmowałem decyzję o wyprowadzce z PL, wady przewyższały zalety. A może tylko byłem już tak rozgoryczony tymi wadami, że nie widziałem tych zalet. W każdym razie wyjazd dobrze mi zrobił. Może kiedyś będzie trzeba zweryfikować poglądy, ale na razie chyba prędzej wyprowadzę się do kolejnego innego kraju, niż wrócę do PL.
PS. A tak trochę z innej beczki, podobno (wg statystyk) najlepiej jest mieszkać w jednym z kanadyjski lub australijskich miast: http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,145 ... pszym.html
Nie da się ukryć, że życie we własnym kraju ma swoje niepodważalne zalety. Niestety, kiedy ja podejmowałem decyzję o wyprowadzce z PL, wady przewyższały zalety. A może tylko byłem już tak rozgoryczony tymi wadami, że nie widziałem tych zalet. W każdym razie wyjazd dobrze mi zrobił. Może kiedyś będzie trzeba zweryfikować poglądy, ale na razie chyba prędzej wyprowadzę się do kolejnego innego kraju, niż wrócę do PL.
bamaza, pewnie wtedy były inne czasy. Teraz dzieci są inne, rodzice są inni, więc sposoby spędzania wolnego czasu się zmieniły. Przecież to normalne, co pokolenie to inne życie.bamaza42 pisze:I pomyśleć, że ja się wychowałam bez knajpek, knajp i klubów...i wcale się nie nudziłam! <lol> Jak to możliwe?
PS. A tak trochę z innej beczki, podobno (wg statystyk) najlepiej jest mieszkać w jednym z kanadyjski lub australijskich miast: http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,145 ... pszym.html
Oczywiscie, ze inne...ale zastanawiam sie po prostu, jakie wartosci niesie ze soba dziecinstwo/mlodosc spedzana w knajpach i klubach....zzz pisze:bamaza, pewnie wtedy były inne czasy. Teraz dzieci są inne, rodzice są inni, więc sposoby spędzania wolnego czasu się zmieniły. Przecież to normalne, co pokolenie to inne życie.
mnie się nie udało - zrozumiałemzzz pisze: I żeby mnie nikt nie zrozumiał, ...
nie wiem dokładnie jakie, ale zapewne wyrażają się one w procentachbamaza42 pisze: jakie wartosci niesie ze soba dziecinstwo/mlodosc spedzana w knajpach i klubach....
"It is better to keep your mouth shut and appear stupid than to open it and remove all doubt."
Mark Twain
Mark Twain
-
- Posty: 15
- Rejestracja: 08-06-2012, 11:34
- Lokalizacja: z daleka :)
Odnosiłam się do któregoś postu powyżej, w którym autorka wyraziła wątpliwości co do sposobu spędzania czasu młodzieży w Luksemburgu Knajpy, kluby i kawiarnie mają to do siebie, że można tam pójść i niekoniecznie pić alkohol, wbrew pozorom można też np. iść na koncert, wystawę czy cokolwiek innego Każdy ma inny tryb życia, ja obracałam się raczej w dosyć "artystycznym" środowisku więc koncert czy inny wernisaż 2-3 razy w tygodniu to była raczej norma. Tak lubię spędzać czas i tyle, ja osobiście bardzo dobrze wspominam młodość w NY i nieograniczone możliwości chodzenia np na zajęcia muzealne dla dzieciaków. Tu pewnie też coś takiego jest, no ale siłą rzeczy w trochę innej skali. Dlatego wolałabym, żeby moje dzieci dorastały w miejscu, gdzie jest jednak nieco większa różnorodność, a przede wszystkim większy wybór. Mam też to "nieszczęście", że jak na tutejsze warunki mam dziwne wykształcenie i upodobania. Poznałam paru Luksemburczyków, którzy nie chcieli zostać urzędnikami ani bankowcami, i w związku z tym radośnie mieszkają sobie w Paryżu czy Londynie i wcale nie mają ochoty tu wracać.bamaza42 pisze: Nooo...to faktycznie mnóstwo ciekawych zajęć...knajpki dla dzieci, knajpy, kluby dla starszych dzieci... I pomyśleć, że ja się wychowałam bez knajpek, knajp i klubów...i wcale się nie nudziłam! <lol> Jak to możliwe?
Nasuwa mi się wniosek, że Luksemburg po prostu nie jest dla każdego. Dla jednych spokój i stabilność są ważne, dla innych nie i ja akurat należę do tej drugiej grupy Nie ma jednej miary dla wszystkich i tyle.
I co cię powstrzymuje, żeby i tutaj podobnie spędzać czas? Pytam zupełnie bez złośliwości, bo w sezonie tyle się tutaj dzieje, że często muszę wybierać jedną z kilku imprez odbywających się tego samego dnia, bo na wszystkich być nie mogę, a czasem żal Luksemburg to specyficzne miejsce (chociaż pewnie o każdym miejscu można tak powiedzieć), ma wiele wad, to prawda, ale akurat na nudę tutaj narzekać nie mogę.daleko_stad pisze: Każdy ma inny tryb życia, ja obracałam się raczej w dosyć "artystycznym" środowisku więc koncert czy inny wernisaż 2-3 razy w tygodniu to była raczej norma.
-
- Posty: 15
- Rejestracja: 08-06-2012, 11:34
- Lokalizacja: z daleka :)
To, że mieszkam na totalnym zadupiu, to raz A dwa niestety to, co jest dostępne, nie zawsze trafia w mój gust. Mój tutejszy mężczyzna też ma trochę z tym problem i żeby docierać na koncerty, które nas interesują, musimy jednak ruszać się poza Luksemburg. Nie wiem, może ja z kolei jakaś ślepa i głucha jestem, ale moi znajomi obcokrajowcy (nie tylko Polacy) mają często ten sam problem.anwi pisze:I co cię powstrzymuje, żeby i tutaj podobnie spędzać czas?
Też mieszkam daleko na północy. Ale w zasadzie cały Luksemburg to zadupie, więc nie ma zupełnie problemu z dojechaniem gdziekolwiek maksymalnie w godzinę (krócej zdecydowanie niż na drugi koniec NY czy chociażby Warszawy). Ten argument do mnie nie trafił Kwestia gustu to sprawa nieco poważniejsza, ale może i temu da się zaradzić. A co cię interesuje, jeśli mogę zapytać? Bo świetne koncerty są na przykład w den Atelier (bardzo zróżnicowana oferta, więc może coś wam się spodoba?) www.atelier.lu , oczywiście w Filharmonii (nie tylko muzyka klasyczna, zwana przez innych poważną), w Rockhali, w Ancien Cinema i wielu innych klubach. Na Dalekiej Północy niezłą ofertę ma Cube 352 http://www.cube521.lu/index.php?id=1;lang=fr