Adrenalina

Rozmowy o wszystkim, ale nigdy o niczym

Moderator: LuxTeam

Awatar użytkownika
szlara
Posty: 9
Rejestracja: 09-11-2006, 08:25
Lokalizacja: Luksemburg

Adrenalina

Post autor: szlara »

Komentarz jaki znalazłem na stronie http://emigracyjny.blog.polityka.pl do artukułu Konkurs, napisany przez pewnego wykształconego rodaka.

dukovitch pisze o życiu urzędników unijnych:

2006-11-06 o godz. 18:28
bardzo ciekawe spostrzezenia autorki artykulu. zycie europejskiego urzedasa…
zalosne, ze tacy ludzie bardzo czesto decyduja o ksztalcie unijnych norm prawnych albo implementuja rozne bzdury w zycie, poniewaz tak zostalo ustalone w “biurach”…

piekny opis tego, jacy ci ludzie sa w rzeczywistosci!

zastanawia mnie, czy autorka, tak samo jak i jej znajomi, zdaja sobie sprawe jaka bezproduktywna i marnotrawna prace wykonuja.
jakimi sa smiesznymi i miernymi czlowieczkami o malym mozgu i jeszcze mniejszym horyzoncie jezeli chodzi o ambicje.
sam, jako absolwent nauk politycznych w berlinie i wroclawiu, mialem szanse popracowac w roznego rodzaju biurokratycznych organach, gdzie ludzie marnuja zycie jako skryby nad jakimis projektami, ktore trafiaja tylko do szuflad lub co najwyzej do wiadomosci innych tworow administracyjnych. przecietny obywatel UE nie wie o tym nic.

jest to taka “sztuka dla sztuki”. dorabianie nadbudowy do bazy, ktora nie istnieje.

na dodatek ludzie ci sa spolecznymi pijawkami… ksztalca sie, ksztalca, wszystko na koszt podatnikow tylko po to, by zycie stalo sie bardziej zbiurokratyzowane i skomplikowane, tylko po to, zeby ich praca nabrala jakis sens.
a sensu tych prac nie ma - konkurs na urzednika od numerkow dla krow? konkurs na jakiegos tlumacza, co za pare tysiecy euro tlumaczy te sterty innych smieci co reszta urzedasow produkuje?
samonakrecajacy sie balagan i chaos.

jestem ciekaw, czy ktoras z tych osob w zyciu miala jakas stycznosc z czyms co nazywa sie gospodarka?
pieniadzem? (poza tym co dostaje na konto od podatnika)
zyskiem?
zatrudnieniem innych?
tworzeniem miejsc pracy?
placeniem podatkow z wlasnych, ciezko zarobionych pieniedzy, np. z wlasnej dzialalnosci gorspodarczej?
z zaciaganiem kredytow dla swojej dzialalnosci?
z odpowiedzialnoscia za wlasne przedsiewziecia finansowe?
z KREATYWNOSCIA i JAKIMKOLWIEK PODSTAWOWYM ZMYSLEM EKONOMICZNYM?

odpowiedz brzmi NIE.

smutne, bo ludzie ci sa systemowymi pasozytami, ktorych ambicja jest tylko zdac 1 egzamin w jakims konkursie, ktory nic dla nikogo nie znaczy, poza nimi samymi (zalosne do potegi), tylko po to by dostac stala “ciepla posadke” do konca swoich dni…

ciekawe kto stworzyl wszystkie zdobycze cywilizacji?
urzednicy???
jeszcze sie o tym nie slyszalo.
zalosne, ze zycie urzedasa/biurwy moze byc tak pasjonujace, jakby to wynikalo z relacji autorki. te nerwy przy konkursie?
ta zazdrosc? ta rywalizacja o marnotrawienie cudzych pieniedzy i zajecie pasozytniczego miejsca w drabinie spolecznej?
smutne, ze ludzie ci nie maja zadnej moralnosci by poczuc, ze jest to asocjalne, a na dodatek szkodliwe.

pozostawiam do namyslu.
pozdr z sektora NIE-publicznego
dukovitch


I JAK ADRENALINKA????????? <aparat>
Awatar użytkownika
minka
Posty: 334
Rejestracja: 26-09-2006, 17:10
Lokalizacja: Hiefenech

Post autor: minka »

moja w normie. Ale widze, ze ktos jest troche nadpobudliwy <faja>
Nie bardzo rozumiem, o co tak naprawde mu chodzi, bo ani nie powiedzial nic odkrywczego, ani nowego, ani tym bardziej nic, co by moglo spowodowac pocenie sie moich rak. Zeby zostac zauwazonym, trzeba sie troche bardziej postarac, ma facet parcie na szklo to widac, ale ten glos, to glos planktonu w wysychajacej kaluzy.
Ostatnio zmieniony 09-11-2006, 10:08 przez minka, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
jespere
Posty: 1503
Rejestracja: 26-09-2006, 14:33
Lokalizacja: z melmac

Post autor: jespere »

wszyscy wiedza, ze administracja to nie jest tworcza czesc spoleczenstwa. tak jest od zawsze. ale skoro placa i to placa dobrze - to ludzie sie poca by zdac konkurs. wcale im sie nie dziwie, nawet jesli ta praca ma znikomy sens.
MaWi
Posty: 3662
Rejestracja: 18-09-2006, 16:41

Post autor: MaWi »

Tak sie zastanawiam po co w ogole ta dyskusja... no, ale jesli sa chetni do podyskutowania sobie na ten temat to oczywiscie prosze bardzo :)

Moje zdanie (tak zupelnie na marginesie, bo generalnie ani nie jestem zainteresowany, ani mnie osobiscie to nie dotyczy) jest takie, ze dwa sa zycia modele: albo ktos poszukuje takiej pracy, zeby sie w niej realizowac, albo ktos szuka takiej formy zatrudnienia, zeby dzieki zarobionym pieniadzom, moc sie realizowac poza nia. No i teraz kazdy moze sobie wybrac. To tyle w kwestiach tzw. kreatywnosci.

A argument bezproduktywnosci? Malo przekonywujacy. Dla rolnika, robotnika przy tasmie czy sztygara przodkowego bezproduktywny jest kazdy, kto po szychcie nie smierdzi potem na kilometr. I jak tu nie przyznac im racji? Przeciez gdyby nie znalazl sie ktos kto wlasnymi recami wydoi krowe, przerzuci obornik i zespawa A z B, to tak samo g... warte bylyby dekrety UE w sprawie sznurka do snopowiazalek jak i decyzje key managera w bardzo-prywatnej-spolce.

I jak sie to ma do panow w krawatach za private-businessowymi biurkami?
Awatar użytkownika
szlara
Posty: 9
Rejestracja: 09-11-2006, 08:25
Lokalizacja: Luksemburg

Post autor: szlara »

Raczej bardziej chodziło mi o uzmysłowienie jak głupie poglądy mogą mieć nasi rodacy. To zapewne tylko przedstawiciel określonej grupy ludzi, którzy mają wyrobione zdanie o pracy w instytucjach europejskich oparty chyba na zazdrości i mściwości na "uciekinierach". Może to nie odkrywcze. Dziękuje mince za bardzo trafne uwagi.
Awatar użytkownika
bamaza42
Posty: 4441
Rejestracja: 26-09-2006, 15:57
Lokalizacja: Gdansk/Luxembourg

Post autor: bamaza42 »

dokladnie, minka.... <rotfl> bardzo mi sie podoba ten "glos planktonu..."...nigdy tego nie slyszalam....? <haha> ...Ja tez nie kumam tak do konca, o co autorowi chodzi....generalnie, jak wszyscy wiedza - jak nie widadomo o co chodzi, to chodzi o pieniadze....no i gdzie ta adrenalina?....
lestat
Posty: 59
Rejestracja: 27-09-2006, 16:09
Lokalizacja: Fentange/Brzeg

Post autor: lestat »

Ej Ma-Wi to chyba nie do końca tak z tą bezproduktywnością. Moim zdaniem autor komentarza miał na mysli sytuację gdzie to co robisz służy jakiejś większej grupie ludzi a nie jest sztuką dla sztuki. Zaraz po studiach pracowałem w administracji i nie wspominam tego dobrze jeśli chodzi o jakość i tempo pracy. Nie można generalizować ale niestety część zajęć było sztuką dla sztuki.
W sektorze prywatnym Twoja praca jest opłacana z pieniędzy, które zarobi firma a nie jest wypłacana z podatków obywateli. Poziom zarobków zależy od Twoich umiejętności a nie od zapisów w traktatach lub innych wewnętrznych dokumentach EU.
Temat ten jest dość drażliwy ponieważ ścierają się dwa obozy: sektor prywatny i publiczny. Prywatny ma dość utrzymywania publicznego, zarzuca mu piętrzenie biurokracji i brak efektywności. Publiczny nie jest w stanie utrzymać się bez sektora prywatnego.
Prosty test firma jest w stanie zarabiać bez połowy urzędów, urędy nie są w stanie wypłacać wynagrodzeń jeśli nagle przestaną spływać pieniążki z firm i osób prywatnych.

Tyle w tym temacie i mam nadzieję, że nikt nie poczuje się dotknięty (szczególnie Margeritt2003)
Awatar użytkownika
minka
Posty: 334
Rejestracja: 26-09-2006, 17:10
Lokalizacja: Hiefenech

Post autor: minka »

tempo pracy... nie wiem czy tempo pracy w sektorze prywatnym jest takie tworcze. Czlowiek zaiwania od 8 do 22, czy nawet dluzej, w domu pada na pysk bo sil mu starcza, zeby sie dowlec do lozka. A po kilku latach otwiera nagle oczy i o matko kim jest ten facet co siedzi kolo mnie w samochodzie. Autostopowicz? Ja go znam, ja cos z nim mam, czy ja z nim nie daj Boze, cos wiecej? <shock> Tak, kochana, to jest twoj maz, a tam z tylu to jest twoje dziecko. Przyszlo na swiat przy kserokopiarce, a meza masz z internetu. Jest pieknie.

<glupi2>
MaWi
Posty: 3662
Rejestracja: 18-09-2006, 16:41

Post autor: MaWi »

lestat pisze:Temat ten jest dość drażliwy ponieważ ścierają się dwa obozy: sektor prywatny i publiczny.
Przy generalnej akceptacji tego co piszesz pozostaje nadal zagadka, dlaczego ludzkosc nie potrafi sobie poradzic z problemem biurokracji tak mniej wiecej od czasow starozytnych Rzymian (a nawet smialo mozna zaryzykowac – starozytnych mieszkancow Babilonu)?

Ja nawet nie tyle oczekuje jakiejs odkrywczej odpowiedzi na moje pytanie, bo ono jest zgola retoryczne. Byc moze jednak w tym pytaniu tkwi clue sprawy – skoro administracja istnieje od tysiacleci, i powiem wiecej – przybiera na sile miast karlowaciec – to moze takie sa po prostu mechanizmy cywilizacyjne i z jakichs nie do konca jasnych przyczyn (w pewnym stopniu definiowanych przez literature typu "Folwark zwierzecy"), zdekompletowanie modelu spolecznego skladajacego sie (oprocz chlopa oczywiscie) z pana, wojta i plebana, grozi predzej czy pozniej destabilizacja? Ale to jest wylacznie hipoteza (podobnie zreszta jak i orwellowska literatura pelna jest hipotez, nieprawdaz? :p )

A co do sztuki – sztuke dla sztuki cenie sobie znacznie bardziej niz sztuke dla pieniedzy. Taka dewiacja, nic nie poradze <lol>
Awatar użytkownika
jespere
Posty: 1503
Rejestracja: 26-09-2006, 14:33
Lokalizacja: z melmac

Post autor: jespere »

albo ktos poszukuje takiej pracy, zeby sie w niej realizowac, albo ktos szuka takiej formy zatrudnienia, zeby dzieki zarobionym pieniadzom, moc sie realizowac poza nia[shadow=red][/shadow]

ladnie to ujales <brawo>
Awatar użytkownika
szlara
Posty: 9
Rejestracja: 09-11-2006, 08:25
Lokalizacja: Luksemburg

Post autor: szlara »

Ktoś tu dawno w Polsce nie był. Bo zwolnieniu ze stanowiska asystenta w pewnej dużej firmie gdzie pracowało się od godz. 8 00 do 17 00 maks. za ponad 2000 złotych, szukano następcy (ze znajomością języka niemieckiego) przez 3 miesiące i nie tylko dlatego że nie było wielu chętnych. Kto się zgłosił i usłyszał zakres obowiązków za takie pieniądze nie chciał się zgodzić. Firma części spraw nie załatwiała w ogóle a niektórymi obowiązkami obarczyła innych pracowników. Niewiele jeszcze wykształconych osób, które pozostały w kraju pozwala sobą tak pomiatać. Przykład z życia wzięty. Nadchodzi czas pracowników, czas bezkarnych pracodawców bezwzględnie wykorzystujących dobiega końca tylko potrzeba jeszcze czasu. Ale historia lubi kołem się zataczać. A propos moją przyszłą Żonę poznałem zabierając ją na stopa i nie po drodze z pracy o 22-giej ale po powrocie z uczelni gdzie uczęszczała po pracy o 21-szej.
MaWi
Posty: 3662
Rejestracja: 18-09-2006, 16:41

Post autor: MaWi »

szlara pisze:Nadchodzi czas pracowników, czas bezkarnych pracodawców bezwzględnie wykorzystujących dobiega końca tylko potrzeba jeszcze czasu
Czy chciales przez to powiedziec, ze znowu wzrosna ceny towarow i uslug?

...zartowalem oczywiscie ;)
Awatar użytkownika
minka
Posty: 334
Rejestracja: 26-09-2006, 17:10
Lokalizacja: Hiefenech

Post autor: minka »

przepraszam za wscibstwo, a Ty skad jechales? :>
Awatar użytkownika
Rafal
Posty: 54
Rejestracja: 26-09-2006, 07:31
Lokalizacja: Walferdange

Urzedasy a prywaciarze...

Post autor: Rafal »

Pozwolicie, że odrobinę się włączę w dyskuję w stylu filozowicznym i zacytuję mojego Tatę:

"Z racją jak z dupą - każdy ją ma"

W zasadzie mogę się pokusić o stwierdzenie, że zawód urzędnika jest niewiele młodszy od prostytucji i pojawil sie zaraz potem jak pierwotne plemie wybrało swojego wodza lub szamana, który nie musiał grzebać w ziemi w poszukiwaniu jedzenia lub latać po lesie z kijem w pogoni za mięsem (przykład dla naszej szerokości geograficznej). Specjalizacja w stadzie stała sie koniecznością ,a kontrybucja na "specjalistów" nieproduktywnych swoistą formą umowy społecznej. Z upływem wieków system ewoluował, lecz zasadniczo jego pierwotny zamysł pozostał bez zmian. Celowo chciałbym pominąć sposób kontroli tego systemu i fakt ze w pewnym momencie stał się on bytem samoistnym, oderwanym od swoich korzeni opartych na dobrowolnej kontrybucji współplemieńców.

Od dwoch lat pracuje w firmie audytorskiej zaliczanej oficjalnie do grona instytucji europejskich. Zanim tu dotarłem pracowałem w prywatnym sektorze i to na dodatek w audycie (w firmie o porównywalne ilości zatrudnienia) więc mam bardzo dokładne porównanie do sposobu funkcjonowania z pozoru identycznych organizacji, różniących się głównie tzw.misją społeczną i sposobem finansowania (inne różnice wynikają głównie z ostatniej np: stosunek audytorów do... pracowników administracji w firmie <rotfl>, zaangażowania top managementu w generowanie "przychodu", ect.) .
Proszę zwrócić szczególną uwagę na ostatnią różnicę, bo ona robi tu kolosalną różnicę i jest IMHO zasadna dla całej administracji publicznej!
Sektor prywatny jest tak blisko pieniędzy z których żyje, że każdego dnia ociera się bezwzględne prawa dzungli żeby je zdobyć. Czas to pieniądz, każdy to wie za wyjątkiem... niestety administracji publicznej, dla której pieniądze są też ważne (tyle już opracowań na ten temat widziałem,że to musi być ważna sprawa :D ), ale [glow=red]nie kluczowe[/glow]. Pochodną tego brakującego elementu konkurencyjności są wszelkie patologie administracji, jak np: korupcja, nepotyzm (choć te zjawiska są też obecne w prywatnym sektorze), niska wydajność pracy, długi czas cyrkulacji dokumentów, produkcja kompletnie zbędnych papierów, jak ich póżniejsze bezproduktywne międlenie na wszystkie strony, nadmierne zatrudnienie, mnożenie procedur dla siebie i innych.
Moim utopijnym modelem byłaby prywatna administracja, fakturująca beneficjentów swojej pracy, ale z drugie strony, biorąc pod uwagę konotacje słowa administracja nie byłbym gotów zainwestować swoich pieniędzy w akcje SEJM S.A (warte zastanowienia była by inwestycja w MINISTERSTWO FINANSÓW S.A. <mrgreen> )
A teraz korzystając z kompletnego rozkładu systemu administracji publicznej pojade do domu ostrożnie, aby nie zostać zafakturowanym przez POLICJA S.A.

Miłego wieczoru!
Awatar użytkownika
szlara
Posty: 9
Rejestracja: 09-11-2006, 08:25
Lokalizacja: Luksemburg

Post autor: szlara »

odp. minka

..z pracy oczywiście gdzie zaiwaniałem przez 13-14 godzin dziennie (raz 41 godzin) w jednej z największych firm Świata pod względem przedstawicielstw na Ziemi……w której mało kto interesował się człowiekiem, jego życiem i czasem. Ważne było tylko jedno: statystyki. Miały być zawsze najlepsze a jak nie były dobre to trzeba je było zrobić dobrymi aby w system weszły te poprawniejsze dane. System hmm.......dane w systemie mógł zmienić tylko kierownik oddziału i korzystał z tego przyznanego sobie prawa. Tak chwalił się przed centralą krajową, która powtórnie mogła weryfikować dane w systemie, aby z kolei pochwalić się przed centralą w Europie, która nie musiała już chyba nic zmieniać, gdyż miała ‘śliczne’ dane (przynajmniej z Polski), które posyłała do Matki. Wszyscy zadowoleni, kierownicy premie….a rzeczywistości inna. W rezultacie cały zarząd pracował na nieprawdziwych danych ale nikomu to nie przeszkadzało. Proceder o niskiej wykrywalności, w zasadzie tylko przez klientów, którzy rzadko dociekali swoich praw do końca (5%). Zazwyczaj wygrywali. Ale do ściemniania klientów co się stało z ich towarem była zatrudniona całkiem inna grupa ludzi…a w razie wpadki leciał najniższy szczebel, bo góra udawała, że nic nie wie. Wracając do tematu. Kiedyś moja druga połowa została urzędnikiem unijnym i zabrała mnie ze sobą….. z najwyższą przyjemnością zameldowałem swojemu szefowi, że się zwalniam za cztery dni…i usłyszałem najpierw, że nie mogę zostawić tej ogromnej firmy w takiej sytuacji…<beczy>…..wow….byłem wielki. Gdy ta argumentacja nie przyniosła zamierzonego efektu oświadczyli, że palę za sobą mosty, że jak się nie uda za granicą to nie mam powrotu. Straszenie jak widać też nie pomogło. W ogóle to szef po studiach, a kursy dodatkowe miał ze sztuki manipulacji (centrala ich szkoli przecież). Bardzo mądry był i jest pewnie. Krótko po mnie zwolniło się jeszcze kilku pracowników….zazwyczaj wiązało się to z wyjazdem za granicę. Sytuacja zaczęła się zmieniać wyraźnie i nikt już chyba nie mówi z pracodawców: na Twoje miejsce jest 10-ciu chętnych..nie..nie. Dlatego jak czytam komentarz takiego Pana dukovitchA ……lub jeszcze kilku innych lepszych krajanów, którzy piszą o oddawniu pieniędzy za kształcenie……pewnie lepiej nic nie pisać……..Sam ukończyłem studia wyższe i w kraju nie zrobiłem kariery…..widocznie zbyt bystry nie byłem.

Teraz jestem dumny z mojego "urzędasa" w domu, grzecznie sprzątam, gotuje i szukam pracy.......
ODPOWIEDZ