Malzenstwa mieszane
Moderator: LuxTeam
Zabralyscie nam wylacznosc finansowa (macie swoje pensje), zabralyscie nam drobne domowe naprawy, sport (teraz nawet jest damski futbol i boks!), zabralyscie nam czesc wladzy, informatyke, motoryzacje, nauczanie (wiekszosc nauczycieli to kobiety), lecznictwo,
to chociaz pozwolcie nam, kurcze blade, od czasu do czasu ponadymac piers na tym forum, zanim nam w koncu zabierzecie piwo, kumpli i telewizor <beczy>
A nieprawda, ze "Krynica prawdziwej wiedzy może również wypływać z matczynej piersi", bo krynica jest, lecz nie wyplywa, no chyba ze Krynica Morska.
to chociaz pozwolcie nam, kurcze blade, od czasu do czasu ponadymac piers na tym forum, zanim nam w koncu zabierzecie piwo, kumpli i telewizor <beczy>
A nieprawda, ze "Krynica prawdziwej wiedzy może również wypływać z matczynej piersi", bo krynica jest, lecz nie wyplywa, no chyba ze Krynica Morska.
nie wiem czy już się dorobiliście potomstwa aby wdrążyć teorie ??digilante pisze:Moja zona jest chinka. Nigdy o tym nie myslalem, ale po ostatniej dyskusji o dzieciakach i jezykach ("czy my tez tak mowimy") doszlem do tego ze gdyby kiedys urodzil nam sie dzieciak to biedak bedzie musial uczyc sie chinskiego po mamie, polskiego po ojcu, angielskiego bo tak ma byc, no i francuskiego, niemieckiego i luksemburskiego aby tutaj miec spokoj. Nie zazdroszcze takiemu. Dla nas to w sumie bylo latwo.
i dodając, jeśli znasz, jakiś południowo afrykański język
Wznowiłem ten watek bo ciekawy dla nowo przybyłych co się boja o JEDEN nowy język dla maluchów .
Ja z małżeństwa czysto polskiego , ale rozumiem pytanie Xtheo.
Kilkanaście lat temu pomieszkiwałam w Rotterdamie , gdzie kolegowałam się z dwoma "mieszanymi małżeństwami.
Jedno ( polsko- holenderskie) miało raczej wiele problemów związanych z różnicami kulturowymi. Poznali się z Polsce, gdzie żona Holenderka studiowała ( protestantka) na KUL , zamieszkali w Holandii i po 10 latach poznali swoje zwyczaje narodowe dość dobrze. Powiedziałabym, że byli mocno już "dotarci". Są razem do dziś - ponad 20 lat.
Druga z par Polak i Francuzka - porozumiewali się po angielski i holendersku.
Mąż czytał swojej żonie polskie kultowe książki z dzieciństwa - Tytusa, Brombe, Koziołka matołka i tłumaczył, ponieważ chciał, żeby rozumiała różne "polskie smaczki". Podczas mojego pobytu byłam często zapraszana do nich na seanse z VHS ( o satelitarnych programach nikt nie słyszał), na filmy typu " Sami swoi", " Jak rozpętałaem II wojne światową " i nagrania polskich kabaretów "Big ZBig Show " czy OTTO. Mąż Polak twierdził, że najbardziej brakuje mu tego, że nie może pośmiać się razem z żoną z polskich humorów całkowicie dla niej niepojętych. A ona jak wchodziła do pokoju i widzała męża i jego rodaków przy takim repertuarze to kiwała z politowaniem głową i mówiła:
-" A to to wasze polskie ...to ja idę poczytać"
Powiedziała kiedyś, że najbardziej jest zazdrosna o więź narodową np. o to jak jej mąż rozmawia z jakąś nawet całkiem obcą Polką i rozumieją się w pół słowa , choć nie wyjaśniają sobie nic , tylko rzycają cytacik z " Rejsu " czy "Klosa" i wszystko jasne...
Kilkanaście lat temu pomieszkiwałam w Rotterdamie , gdzie kolegowałam się z dwoma "mieszanymi małżeństwami.
Jedno ( polsko- holenderskie) miało raczej wiele problemów związanych z różnicami kulturowymi. Poznali się z Polsce, gdzie żona Holenderka studiowała ( protestantka) na KUL , zamieszkali w Holandii i po 10 latach poznali swoje zwyczaje narodowe dość dobrze. Powiedziałabym, że byli mocno już "dotarci". Są razem do dziś - ponad 20 lat.
Druga z par Polak i Francuzka - porozumiewali się po angielski i holendersku.
Mąż czytał swojej żonie polskie kultowe książki z dzieciństwa - Tytusa, Brombe, Koziołka matołka i tłumaczył, ponieważ chciał, żeby rozumiała różne "polskie smaczki". Podczas mojego pobytu byłam często zapraszana do nich na seanse z VHS ( o satelitarnych programach nikt nie słyszał), na filmy typu " Sami swoi", " Jak rozpętałaem II wojne światową " i nagrania polskich kabaretów "Big ZBig Show " czy OTTO. Mąż Polak twierdził, że najbardziej brakuje mu tego, że nie może pośmiać się razem z żoną z polskich humorów całkowicie dla niej niepojętych. A ona jak wchodziła do pokoju i widzała męża i jego rodaków przy takim repertuarze to kiwała z politowaniem głową i mówiła:
-" A to to wasze polskie ...to ja idę poczytać"
Powiedziała kiedyś, że najbardziej jest zazdrosna o więź narodową np. o to jak jej mąż rozmawia z jakąś nawet całkiem obcą Polką i rozumieją się w pół słowa , choć nie wyjaśniają sobie nic , tylko rzycają cytacik z " Rejsu " czy "Klosa" i wszystko jasne...
Ostatnio zmieniony 08-11-2010, 00:51 przez Joanna J., łącznie zmieniany 1 raz.
JJ
Dzieci nie mamy i na chwilę obecną nie planujemy...ale też jesteśmy mieszani
Do dyspozycji mamy 6-7 języków, nasz wspólny to tzw obcy czyli francuski. ewentualne dzieci, gdziekolwiek będziemy mieszkać już na start mają 3 języki: mamy, taty (chociaż trudno powiedzieć, który to jest język) i język komunikacji rodzinnej Zawsze mozna dołożyć mu język kraju w którym mieszka (bo dość często zmieniamy miejsca zamieszkania, a marzy nam się kraj, którego języka żadne z nas nie zna )
A i zapomniałam o dialekcie...czyli francuski z wtrąceniami ze wszystkich języków. Robimy to nagminnie i właśnie wprowadzam program czystości języka, bo ukochanemu przytrafiło się już odebrać telefon w pracy i wypowiedzieć magiczne "co?"
Co do różnic kulturowych, przez te lata nigdy nie zauważyłam czegoś takiego. Może dlatego, że jesteśmy mentalnie do siebie bardzo podobni i narodowość nie ma tu większego znaczenia.
Przerabialiśmy już Seksmisję i Nie lubię poniedziałków (super film dla początkujących- praktycznie nic tam nie mówią), nie jest źle.
Do dyspozycji mamy 6-7 języków, nasz wspólny to tzw obcy czyli francuski. ewentualne dzieci, gdziekolwiek będziemy mieszkać już na start mają 3 języki: mamy, taty (chociaż trudno powiedzieć, który to jest język) i język komunikacji rodzinnej Zawsze mozna dołożyć mu język kraju w którym mieszka (bo dość często zmieniamy miejsca zamieszkania, a marzy nam się kraj, którego języka żadne z nas nie zna )
A i zapomniałam o dialekcie...czyli francuski z wtrąceniami ze wszystkich języków. Robimy to nagminnie i właśnie wprowadzam program czystości języka, bo ukochanemu przytrafiło się już odebrać telefon w pracy i wypowiedzieć magiczne "co?"
Co do różnic kulturowych, przez te lata nigdy nie zauważyłam czegoś takiego. Może dlatego, że jesteśmy mentalnie do siebie bardzo podobni i narodowość nie ma tu większego znaczenia.
Przerabialiśmy już Seksmisję i Nie lubię poniedziałków (super film dla początkujących- praktycznie nic tam nie mówią), nie jest źle.
- kajapapaja
- Posty: 1875
- Rejestracja: 26-09-2006, 07:35
- Lokalizacja: Opole
to moze i ja dodam pare kamyzkow do ogrodka
jeżeli chodzi o wielojęzyczne malzenstwa - nie marwtcie sie o dzieci: one sobie NA PENO poradza....
wazne jest, aby mama i ta ustalili w jakim jezyku komunikuje sie z dzieckiem, a w jakim miedzy soba
sama znam wiele malzenstw wielojezycznych - moja kolezanka z pracy jest Greczynka, zamezna z Dunczykiem - wiec na dzien dobry ich dzieci maja jedna z najtrudniejszych jezykow europejskich. Dodatkowo w zlobku dzieci komunikuja sie po grancusku, zas rodzicie miedzy soba rowniez po angielsku pomimo, ze znaja jezyk wspolmalzonka...
dzieci sobie poradza - jezeli sa przyzwyczajane do pewnego systemu od pierwszych dni
jeżeli chodzi o wielojęzyczne malzenstwa - nie marwtcie sie o dzieci: one sobie NA PENO poradza....
wazne jest, aby mama i ta ustalili w jakim jezyku komunikuje sie z dzieckiem, a w jakim miedzy soba
sama znam wiele malzenstw wielojezycznych - moja kolezanka z pracy jest Greczynka, zamezna z Dunczykiem - wiec na dzien dobry ich dzieci maja jedna z najtrudniejszych jezykow europejskich. Dodatkowo w zlobku dzieci komunikuja sie po grancusku, zas rodzicie miedzy soba rowniez po angielsku pomimo, ze znaja jezyk wspolmalzonka...
dzieci sobie poradza - jezeli sa przyzwyczajane do pewnego systemu od pierwszych dni
===============================
"Education is an admirable thing, but it is well to remember from time to time that nothing that is worth knowing can be taught." - Oscar Wilde
===============================
eurokraci.eu
"Education is an admirable thing, but it is well to remember from time to time that nothing that is worth knowing can be taught." - Oscar Wilde
===============================
eurokraci.eu
Fakt, dzieci sobie poradzą, ważne żeby rodzice byli konsekwentni. Kiedyś w autobusie siedziałam obok Polki, która podróżowała z 3 dzieci. Bardzo ładnie mówiły po polsku, ale często się zapominały i przechodziły na francuski. Mama w tej sytuacji mówiła "stop. jesteśmy w Polsce, mówimy po polsku i tak bez końca"...a jak pięknie spolszczała imię chłopca: Augustynek