Co mnie wkurza?
Moderator: LuxTeam
- ogrodniczka
- Posty: 857
- Rejestracja: 10-08-2007, 15:49
- Lokalizacja: Kraków/Bridel
Co mnie wkurza?
Wiele rzeczy mnie wkurza, ale staram się podchodzić do problemów z zimna krwią i małymi kroczkami realizować swe cele.
Jednakże z biegiem lat, wraz rozwojem cywilizacji, uniformizacji, digitalizacji, unifikacji, komputeryzacji, "cyfrazacji", kombinacji i innych ..."acji" stwierdzam,że nie da się już żyć w świecie pinów, liczb, kodów, symboli, zakładek, edytorów, programów, fajli i call centers...
A szczególnie wkurza mnie ilość haseł, pinów, małych liter, wielkich liter i ich kombinacji z liczbami.
W dzisiejszym świecie TY musisz udowodnić, że istniejesz. Jeżeli nie pracujesz zawodowo i nie masz paska wypłaty i nie ma Cię w komputerze jakiejś instytucji to nie istniejesz. Czy wy dajecie radę w tym wariactwie? Mam teraz ciekawe zdarzenie z firmą transferującą pieniądze. Pomimo tego, że od 5 lat mieszkam w Luksemburgu i mam attestation d'enregistement (zawierający mój adres) wystawiony przez komunę - dla tej firmy nie istnieję. Jeżeli nie pracuję zawodowo i nie mam paska wypłaty i nie przychodzą na moje imię i nazwisko rachunki za gaz czy prąd - to nie jestem w stanie tej firmie udowodnić ze tutaj mieszkam. Nie akceptują faktur (siłownia, kurs językowy, faktura od lekarza) Czy to nie jest dziwne? Nawet karta ubezpieczenia jest na nazwisko panieńskie (taki tu system). To jakiś cholerny zagmatwany Matrix! Wykańczają mnie bezradne osoby porozrzucane po różnych blue line czy innych call centerach po świecie. Osoby Bogu ducha winne spijające frustracje klientów zmęczonych walką z wiatrakami i automatycznymi odpowiedziami generowanymi przez jedno kliknięcie klawisza.
Jak żyć? powiedzcie jak żyć? <bezradny>
...i co to jest ten interfejs ?
Jednakże z biegiem lat, wraz rozwojem cywilizacji, uniformizacji, digitalizacji, unifikacji, komputeryzacji, "cyfrazacji", kombinacji i innych ..."acji" stwierdzam,że nie da się już żyć w świecie pinów, liczb, kodów, symboli, zakładek, edytorów, programów, fajli i call centers...
A szczególnie wkurza mnie ilość haseł, pinów, małych liter, wielkich liter i ich kombinacji z liczbami.
W dzisiejszym świecie TY musisz udowodnić, że istniejesz. Jeżeli nie pracujesz zawodowo i nie masz paska wypłaty i nie ma Cię w komputerze jakiejś instytucji to nie istniejesz. Czy wy dajecie radę w tym wariactwie? Mam teraz ciekawe zdarzenie z firmą transferującą pieniądze. Pomimo tego, że od 5 lat mieszkam w Luksemburgu i mam attestation d'enregistement (zawierający mój adres) wystawiony przez komunę - dla tej firmy nie istnieję. Jeżeli nie pracuję zawodowo i nie mam paska wypłaty i nie przychodzą na moje imię i nazwisko rachunki za gaz czy prąd - to nie jestem w stanie tej firmie udowodnić ze tutaj mieszkam. Nie akceptują faktur (siłownia, kurs językowy, faktura od lekarza) Czy to nie jest dziwne? Nawet karta ubezpieczenia jest na nazwisko panieńskie (taki tu system). To jakiś cholerny zagmatwany Matrix! Wykańczają mnie bezradne osoby porozrzucane po różnych blue line czy innych call centerach po świecie. Osoby Bogu ducha winne spijające frustracje klientów zmęczonych walką z wiatrakami i automatycznymi odpowiedziami generowanymi przez jedno kliknięcie klawisza.
Jak żyć? powiedzcie jak żyć? <bezradny>
...i co to jest ten interfejs ?
- ogrodniczka
- Posty: 857
- Rejestracja: 10-08-2007, 15:49
- Lokalizacja: Kraków/Bridel
ogrodniczko nie jestes sama !Czlowiek tak naprawde to ISTOTA MARNA !!!zycie niszczy wykancza czlowieka, czasami okrutnie i nikt nie obiecywal ze bedzie latwo ,w tym naszym zyciu wbrew pozorom bardzo krotkim.
Nigdy nie koncentruj sie na rzeczywistosci ,chyba ze podoba Ci sie to co widzisz" Abraham-Esther Hicks
Nigdy nie koncentruj sie na rzeczywistosci ,chyba ze podoba Ci sie to co widzisz" Abraham-Esther Hicks
Dobro wróci predzej czy pózniej do czlowieka,rowniez Zlo uczynione drugiemu czlowiekowi wróci predzej czy pózniej
- ogrodniczka
- Posty: 857
- Rejestracja: 10-08-2007, 15:49
- Lokalizacja: Kraków/Bridel
No to ja jeszcze dodam w moim protest songu znienawidzony przeze mnie spam, wszędobylską reklamę (nachalną i ogłupiającą dzieci, wybielające proszki, odświeżacze powietrza zamiast mydła i wody, zdrowe parówki i wapn dla mocnych kości w kefirze o cenie szampana), dążność do bycia młodym, pięknym i szczupłym (rzadziej mądrym). Dodam wysiłek związany ze zbieraniem punktów, kuponów, grupowych zakupów, wciskane karty lojalnościowe, promocje, zatrute jedzenie i zafałszowanie photoshopa...
Już nie wiem co jest prawdziwe a co jest aplikacją w iPhonie...
Mam takie ulubione zdjęcie, na którym dzieci obsypują mnie płatkami kwiatów wiśni podczas spaceru w dolince Petrus. Tyle miłości i emocji...
A teraz mąż leży koło mnie, bawi się iPhonem i z byle jakiego zdjęcia zrobionego dziecku zrobił małe dzieło sztuki na którym synek odsypywany jest kolorowymi liśćmi. Jednym kliknięciem klawisza. I gdzie tu prawda?
No i jak tu żyć?
Jednak na co dzień radzimy sobie z tego typu szmirą , bo jesteśmy dorośli, w większości pozbawieni złudzeń i zagonieni. Są jednak zdarzenia, przy których te egzystencjalne hemoroidy bledną - myślę o dniu, w którym ktoś wchodzi do szkoły z bronią i zabija ci dziecko...
Już nie wiem co jest prawdziwe a co jest aplikacją w iPhonie...
Mam takie ulubione zdjęcie, na którym dzieci obsypują mnie płatkami kwiatów wiśni podczas spaceru w dolince Petrus. Tyle miłości i emocji...
A teraz mąż leży koło mnie, bawi się iPhonem i z byle jakiego zdjęcia zrobionego dziecku zrobił małe dzieło sztuki na którym synek odsypywany jest kolorowymi liśćmi. Jednym kliknięciem klawisza. I gdzie tu prawda?
No i jak tu żyć?
Jednak na co dzień radzimy sobie z tego typu szmirą , bo jesteśmy dorośli, w większości pozbawieni złudzeń i zagonieni. Są jednak zdarzenia, przy których te egzystencjalne hemoroidy bledną - myślę o dniu, w którym ktoś wchodzi do szkoły z bronią i zabija ci dziecko...
a ja mam na panienskie, wszystkie papiery z pracy tez wypisywane na panienskie (choc juz dawno dostali akt malzenstwa) a w banku sami zrobili mi dwuczlonowe i takie mam np na kartach bankomatowych czy kredytowych <roll>
szczerze mowiac, jak mam cos podpisac to musze sie najpierw dobrze zastanowic jakim nazwiskiem mam to zrobic, zeby bylo dobrze <mrgreen>
szczerze mowiac, jak mam cos podpisac to musze sie najpierw dobrze zastanowic jakim nazwiskiem mam to zrobic, zeby bylo dobrze <mrgreen>
ogrodniczko czy oby troche nie przesadzasz? ? Ciesz sie ze masz rodzine tutaj meza wsparcie ,dzieci ,a co maja powiedziec Ci co nie maja tu nikogo? a Ty czepiasz sie za przeproszeniem jakis "pierdul" ludzie maja gorsze problemy..Docen to co masz i nie wymyslaj faramzonow
Dobro wróci predzej czy pózniej do czlowieka,rowniez Zlo uczynione drugiemu czlowiekowi wróci predzej czy pózniej
Wilq, ale przeciez to wszystko, co wkurza ogrodniczke, jest bezposrednia konsekwencja tego, co wkurza ciebie... wiekszosc zlych rzeczy na swiecie wynika z ludzkiej glupoty. Tak, wiem, ze to wariant optymistyczny, ale ja pozwole sobie na komfort niewiary w celowe i zamierzone zlo. Trudno, najwyzej mnie wysmieja.wilqs72 pisze:A mnie w zasadzie niewiele rzeczy wkurza, poza zwykłą, ludzką, bezinteresowną głupotą / bezmyślnością / bezrefleksyjnością.
A co do nazwisk w dokumentach, to my w naszych mamy akurat radosny i niczym nieskrepowany totalny luksemburski burdel biurokratyczny. Jak to wyglada? Powiedzmy, ze ja sie nazywam Kowalski, a moja zona oczywiscie Kowalska, panienskie – Wisniewska (oczywiscie i tak wszyscy wiedza jak sie naprawde nazywamy, ale tu akurat nie chodzi o to co jest prawda, ale jaka jest luksemburska biurokratyczna rzeczywistosc).
No, wiec ja – Kowalski, moja zona Kowalska z domu Wisniewska.
No i teraz tak: niektore jej dokumenty sa oczywiscie na nazwisko panienskie (tzn. Wisniewska). Oczywiscie akurat te, ktore najlepiej, jak by byly na Kowalska. No, ale nie sa i koniec. Niektore jednak mimo wszystko sa na nazwisko Kowalska. Sa tez takie, ktore sa na nazwisko Kowalska-Wisniewska. No, wiadomo - normalna sprawa. Da sie z tym zyc.
Ale teraz – uwaga – dokumenty, faktury, listy urzedowe i inne pisma, ktore dostaje JA osobiscie! To jest dopiero kalejdoskop! Poza banalnym: Kowalski, zdarzaja sie (wcale nierzadko): Pan M. Wisniewska. OK. To potrafie zrozumiec! Ale do moich faworytow i tak naleza te, ktore przychodza na nazwisko:
Pan M. Kowalska a nawet (sic!) Pan M. Kowalski-Wisniewska oraz (to juz perwersja, ale niech im bedzie) Pan M. Kowalska-Wisniewska. Te wprost uwielbiam i czytuje pasjami po kilkakroc.
Tylko jak oni sami – Luksemburczycy - sie w tym lapia? Nie prosciej byloby po prostu uznac, ze ktos sie nazywa tak jak sie chce nazywac – obojetnie czy chce Kowalski czy chce Wisniewska i zwyczajnie dac mu spokoj? Czy koniecznie trzeba kogos uszczesliwiac na sile tym, ze sie lepiej wie od niego, jak ten ktos sie ma nazywac?
No, ale tu Luksemburg jest nie Polska, wiec porzadek musi byc, pani Wisniewski i panie Kowalska! <mrgreen>
Wilq, ale przeciez to wszystko, co wkurza ogrodniczke, jest bezposrednia konsekwencja tego, co wkurza ciebie... wiekszosc zlych rzeczy na swiecie wynika z ludzkiej glupoty. Tak, wiem, ze to wariant optymistyczny, ale ja pozwole sobie na komfort niewiary w celowe i zamierzone zlo. Trudno, najwyzej mnie wysmieja za naiwnosc.wilqs72 pisze:A mnie w zasadzie niewiele rzeczy wkurza, poza zwykłą, ludzką, bezinteresowną głupotą / bezmyślnością / bezrefleksyjnością.
A co do nazwisk w dokumentach, to my w naszych mamy akurat radosny i niczym nieskrepowany totalny luksemburski burdel biurokratyczny. Jak to wyglada? Powiedzmy, ze ja sie nazywam Kowalski, a moja zona oczywiscie Kowalska, panienskie – Wisniewska (oczywiscie i tak wszyscy wiedza jak sie naprawde nazywamy, ale tu akurat nie chodzi o to, co jest prawda, ale jaka jest luksemburska biurokratyczna rzeczywistosc).
No, wiec ja – Kowalski, moja zona Kowalska z domu Wisniewska.
No i teraz tak: niektore jej dokumenty sa oczywiscie na nazwisko panienskie (tzn. Wisniewska). Oczywiscie akurat te, ktore najlepiej, gdyby byly na Kowalska. No, ale nie sa i koniec. Niektore jednak mimo wszystko sa na nazwisko Kowalska. Sa tez takie, ktore sa na nazwisko Kowalska-Wisniewska. No, wiadomo - normalna sprawa. Sa wreszcie w koncu takie, ktore sa na nazwisko Kowalski (w koncu to nazwisko dostala ode mnie w posagu, a ja nie jestem zadna Kowalska, tylko Kowalski, a wiec – "Szanowna Pani Kowalski..."). No, mimo wszystko da sie z tym zyc - nic, czego swiadomy swojego miejsca w szeregu Europejczyk (czy raczej Europejka) nie znalaby chocby z autopsji
Ale teraz – uwaga – dokumenty, faktury, listy urzedowe i inne pisma, ktore dostaje JA osobiscie! To jest dopiero kalejdoskop! Poza banalnym: Kowalski, zdarzaja sie (wcale nierzadko): Pan M. Wisniewska. OK. To potrafie zrozumiec! Ale do moich faworytow i tak naleza te, ktore przychodza na nazwisko:
Pan M. Kowalska a nawet (sic!) Pan M. Kowalski-Wisniewska oraz - uwaga! - Pan Kowalski-Kowalska i wreszcie (to juz perwersja, ale niech im bedzie): Pan M. Kowalska-Wisniewska. Te wprost uwielbiam i czytuje pasjami po kilkakroc.
Tylko jak oni sami – Luksemburczycy - sie w tym lapia? Nie prosciej byloby po prostu uznac, ze ktos sie nazywa tak jak sie chce nazywac – obojetnie czy chce Kowalski czy chce Wisniewska i zwyczajnie dac mu spokoj? Czy koniecznie trzeba kogos uszczesliwiac na sile tym, ze sie lepiej wie od niego, jak ten ktos sie ma nazywac?
No, ale tu Luksemburg jest nie Polska, wiec porzadek musi byc, pani Wisniewski i panie Kowalska! <mrgreen>
- ogrodniczka
- Posty: 857
- Rejestracja: 10-08-2007, 15:49
- Lokalizacja: Kraków/Bridel
MaWi tak się zbulwersował, że aż dwa razy swojego posta wrzucił
Ale zdecydowanie popieram, ja też nigdy nie jestem w stanie odgadnąć, na jakie nazwisko dostanę pocztę. Z banku idzie wszystko na "M. Jan Wiśniewska-Kowalski", co dla mnie jest totalnym idiotyzmem, bo żona nie używa panieńskiego nazwiska. Spisali sobie z dowodu i robią z tym co chcą.
Ale to chyba i tak jeszcze mało w porównaniu z francuską biurokracją, która podobno nie uznaje nie-francuskich imion. Dlatego znajomej znajomego, która się sprowadziła z PL do Francji wpisali we wszystkich papierach "Monique" zamiast "Monika". Bo przecież nie istnieje takie imię jak "Monika", prawda? Dobrze, że nie miała jakiegoś bardziej słowiańskiego imienia, bo by już nie mieli tak łatwo z przekładem. Z ciekawostek słyszałem też, że podobno Marokańczykom i Algierczykom (czyli francuskojęzycznym, ale z imionami arabskimi) już nie każą przyjmować francuskich imion i wypisują im papiery zgodnie z rzeczywistością.
Ale zdecydowanie popieram, ja też nigdy nie jestem w stanie odgadnąć, na jakie nazwisko dostanę pocztę. Z banku idzie wszystko na "M. Jan Wiśniewska-Kowalski", co dla mnie jest totalnym idiotyzmem, bo żona nie używa panieńskiego nazwiska. Spisali sobie z dowodu i robią z tym co chcą.
Ale to chyba i tak jeszcze mało w porównaniu z francuską biurokracją, która podobno nie uznaje nie-francuskich imion. Dlatego znajomej znajomego, która się sprowadziła z PL do Francji wpisali we wszystkich papierach "Monique" zamiast "Monika". Bo przecież nie istnieje takie imię jak "Monika", prawda? Dobrze, że nie miała jakiegoś bardziej słowiańskiego imienia, bo by już nie mieli tak łatwo z przekładem. Z ciekawostek słyszałem też, że podobno Marokańczykom i Algierczykom (czyli francuskojęzycznym, ale z imionami arabskimi) już nie każą przyjmować francuskich imion i wypisują im papiery zgodnie z rzeczywistością.
Mysle, ze nie MaWi wrzucil 2x, a nasze forum - cos ostatnio leniwe...mnie tez sie to ostatnio zdarzylo...zzz pisze:aż dwa razy swojego posta wrzucił
A z tymi nazwiskami, to burdel faktycznie robia tu niezly. Ja mam formalnie, w papierach dwuczlonowe , dajmy na to - X-Y. A ze X jest moim nazwiskiem panienskim, troche przydlugim i lamiacym jezyki w tym tu internacjonalnym srodowisku, na codzien uzywam nazwiska Y, bo proste, latwe, miesci sie w kazda rubryka kazdego formularza, itp. Instytucje EU nie do konca kupily moj postulat, tzn. jedne unity tak, inne nie - i tu sie zronil dopiero misz-masz - w outlooku jestem Y, tak sie wszystkim przedstawiam, tam mnie znaja. Ale bardziekj oficjalnie - jestem dwojga nazwisk - X-Y, i jak ktos szuka w ksiazce adresowej instytucji "X", to ma problem. W samym Lux -lekarze, instytucje, wystepuje X-Y, albo po prostu X, czym co tubylcom wykrzywia twarze i lamie jezyk, wiec podpowidam - uzywajmy "Y" po prostu, i jakos dziala.
Moze troche sama w tym wszytskim namieszalam, ale zaczelo sie od tego, jak mnie chcieli zmusic do uzywanie wylacznie nazwiska panienskiego, czego ja nie chcialam, bo go nie uzywalam juz od ponad 10 lat, wiec zazadalam, zeby uzywac mojegop pelnego nazwiska, dwuczlonowego, bo tak faktycznie sie teraz nazywam. A ze nie miesci sie w zadne rubrylki, ze nie do wypowiedzenia dla niektorych - to juz nie moj problem.