Luksemburg przygotowuje się do... najazdu
Luksemburg przygotowuje się do... najazdu
Rada miasta Luksemburga opracowała właśnie budżet na rok 2008. Jednak radni patrzą dalej w przyszłość, widząc wiele potencjalnych problemów, z którymi zmierzyć należy się już dziś. Najpoważniejszym z nich jest przyrost ludności – ten naturalny oraz ten sztucznie generowany przez zwiększone zainteresowanie luksemburskim rynkiem pracy oraz tworzeniem nowych miejsc pracy w instytucjach UE w wyniku kolejnych rozszerzeń. W ciągu roku 2007 liczba mieszkańców stolicy wzrosła z niemal 84 tys. do prawie 86 tys., natomiast przewiduje się, że do roku 2020 w stolicy Wielkiego Księstwa mieszkało będzie co najmniej 120 000 osób!
To liczba szokująca, biorąc pod uwagę dosyć ograniczone możliwości rozbudowy infrastruktury miasta, toteż radni już teraz głowią się, jak i gdzie tych wszystkich ludzi pomieścić. Z całą pewnością nie zabraknie funduszy. Już na początku roku Luksemburg oceniany był jako jedno z najgospodarniejszych państw UE (vide: nasz artykuł na ten temat). W połowie roku szacowano, że budżet państwa bezprecendensowo nie zamknie się deficytem (także pisaliśmy o tym), co zresztą w chwili obecnej jest już faktem. Problem w tym, na co te pieniądze wydać, by zapewnić mieszkańcom miasta komfort życia a samemu miastu spokojną przyszłość.
Oczywiście przewiduje się przede wszystkim inwestycje w budownictwo mieszkaniowe. Pomysłem priorytetowym będzie "zatykanie" plomb w miejscach gdzie w granicach administracyjnych miasta nadal istnieją duże, niezabudowane przestrzenie. Do takich należą znajdujące się tereny pofabryczne Paul-Wurtha, gdzie wybudowane zostaną mieszkania dla 2700 osób, ponadto na Hollerichu znajdzie dach nad głową ponad 6000 mieszkańców, na Gasperichu około 2000 a w dzielnicy dworcowej – 1680. Także liczba pracowników transgranicznych zwiększy się, i przykładowo jedynie z rejonu Lotaryngii można się spodziewać wzrostu tej liczby do wartości 100 000. Dlatego też wraz z nowymi inwestycjami w dziedzinie nieruchomości planuje się rozbudowe dróg, jednak przede wszystkim w kierunku ułatwień dla transportu alternatywnego (komunikacja miejska, rowery, etc...).
Plany rozbudowy obejmują wiele innych dziedzin, takich jak nowe obiekty handlowe, place zabaw dla dzieci, punkty związane z obsługą turystów, jednym słowem będzie się działo. Luksemburg już teraz zamienia się w jeden wielki plac budowy, a zgodnie z zapewnieniami radnych miasta, to dopiero początek. Pewnie wiec w tym docelowym roku 2020 będziemy tu mieli raj na Ziemi, tylko jak to wszystko przetrwać?
wiadomość za www.wort.lu
To liczba szokująca, biorąc pod uwagę dosyć ograniczone możliwości rozbudowy infrastruktury miasta, toteż radni już teraz głowią się, jak i gdzie tych wszystkich ludzi pomieścić. Z całą pewnością nie zabraknie funduszy. Już na początku roku Luksemburg oceniany był jako jedno z najgospodarniejszych państw UE (vide: nasz artykuł na ten temat). W połowie roku szacowano, że budżet państwa bezprecendensowo nie zamknie się deficytem (także pisaliśmy o tym), co zresztą w chwili obecnej jest już faktem. Problem w tym, na co te pieniądze wydać, by zapewnić mieszkańcom miasta komfort życia a samemu miastu spokojną przyszłość.
Oczywiście przewiduje się przede wszystkim inwestycje w budownictwo mieszkaniowe. Pomysłem priorytetowym będzie "zatykanie" plomb w miejscach gdzie w granicach administracyjnych miasta nadal istnieją duże, niezabudowane przestrzenie. Do takich należą znajdujące się tereny pofabryczne Paul-Wurtha, gdzie wybudowane zostaną mieszkania dla 2700 osób, ponadto na Hollerichu znajdzie dach nad głową ponad 6000 mieszkańców, na Gasperichu około 2000 a w dzielnicy dworcowej – 1680. Także liczba pracowników transgranicznych zwiększy się, i przykładowo jedynie z rejonu Lotaryngii można się spodziewać wzrostu tej liczby do wartości 100 000. Dlatego też wraz z nowymi inwestycjami w dziedzinie nieruchomości planuje się rozbudowe dróg, jednak przede wszystkim w kierunku ułatwień dla transportu alternatywnego (komunikacja miejska, rowery, etc...).
Plany rozbudowy obejmują wiele innych dziedzin, takich jak nowe obiekty handlowe, place zabaw dla dzieci, punkty związane z obsługą turystów, jednym słowem będzie się działo. Luksemburg już teraz zamienia się w jeden wielki plac budowy, a zgodnie z zapewnieniami radnych miasta, to dopiero początek. Pewnie wiec w tym docelowym roku 2020 będziemy tu mieli raj na Ziemi, tylko jak to wszystko przetrwać?
wiadomość za www.wort.lu
- Załączniki
-
- ausbau.jpg (13.8 KiB) Przejrzano 5619 razy
~–~–~–~–~
Redakcja
Redakcja
Nie mam zamiaru sie czepiac ale chcialem zwrocic uwage na pewna praktyke wystepujaca w tekstach na tym portalu i ciekaw jestem co na ten temat powiedzialby jezykoznawca.
Chodzi mi mianowicie o odmienianie w przypadkach obcych nazw wlasnych takich jak Hollerich, Gare, Gasperich. Czy nie wyglada dziwnie zdanie "Do takich należą znajdujące się tereny pofabryczne Paul-Wurtha, gdzie wybudowane zostaną mieszkania dla 2700 osób, ponadto na Hollerichu znajdzie dach nad głową ponad 6000 mieszkańców, na Gasperichu około 2000".
Czy nie lepiej zostawic te nazwy bez odmieniania ich i sztucznego 'spolszczania'?
Bo jesli nie, to trzeba byc konsekwentnym i mowic np.: 'wczoraj w Esch-sur-Azecie' lub: 'kiedy jedziesz do Viandena?' , czy tez: 'tuz za Larochettą'.
Chodzi mi mianowicie o odmienianie w przypadkach obcych nazw wlasnych takich jak Hollerich, Gare, Gasperich. Czy nie wyglada dziwnie zdanie "Do takich należą znajdujące się tereny pofabryczne Paul-Wurtha, gdzie wybudowane zostaną mieszkania dla 2700 osób, ponadto na Hollerichu znajdzie dach nad głową ponad 6000 mieszkańców, na Gasperichu około 2000".
Czy nie lepiej zostawic te nazwy bez odmieniania ich i sztucznego 'spolszczania'?
Bo jesli nie, to trzeba byc konsekwentnym i mowic np.: 'wczoraj w Esch-sur-Azecie' lub: 'kiedy jedziesz do Viandena?' , czy tez: 'tuz za Larochettą'.
a jednak wg zasad gramatycznych powinno się odmieniać nazwy geograficzne, również niespolszczone. Nieodmienianie ich brzmi sztucznie.
Polecam słownik ortograficzny PWN:
http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629640
a zwłaszcza to:
Znacznie trudniejsza jest natomiast odmiana nazw niespolszczonych. Również w tym wypadku obowiązuje zasada odmieniania nazwy, jeśli tylko da się ją włączyć do określonego wzorca odmiany. Mimo to jednak liczne nazwy miejscowe pozostają nieodmienne, choć można by dla nich taki wzorzec łatwo znaleźć.
Myślę, że to właśnie my na tym forum kształtujemy zwyczaje dotyczące odmiany nazw miejscowych w Luxie. W końcu wygrają formy częściej używane.
Polecam słownik ortograficzny PWN:
http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629640
a zwłaszcza to:
Znacznie trudniejsza jest natomiast odmiana nazw niespolszczonych. Również w tym wypadku obowiązuje zasada odmieniania nazwy, jeśli tylko da się ją włączyć do określonego wzorca odmiany. Mimo to jednak liczne nazwy miejscowe pozostają nieodmienne, choć można by dla nich taki wzorzec łatwo znaleźć.
Myślę, że to właśnie my na tym forum kształtujemy zwyczaje dotyczące odmiany nazw miejscowych w Luxie. W końcu wygrają formy częściej używane.
Pod poleconym linkiem znalazlem takie stwierdzenie:
70.5. Nie odmieniamy zwyczajowo również wielu innych nazw miast, np. Bonn, Nottingham, Los Angeles.
A przeciez na sile daloby sie: w Nottinghamie, pod Los Angelesem, itp.
Podejrzewam, ze niektorym to po prostu brzmi dobrze a niektorym nie. Mi spolszczanie nazw obcych kojarzy sie troche ze slangiem uzywanym przez niewyksztalconych rodakow na obczyznie. Moze to i sympatyczne ale jakos mnie nie zachwyca:
http://www.iit.edu/~moskjoh/polisz.php
70.5. Nie odmieniamy zwyczajowo również wielu innych nazw miast, np. Bonn, Nottingham, Los Angeles.
A przeciez na sile daloby sie: w Nottinghamie, pod Los Angelesem, itp.
Podejrzewam, ze niektorym to po prostu brzmi dobrze a niektorym nie. Mi spolszczanie nazw obcych kojarzy sie troche ze slangiem uzywanym przez niewyksztalconych rodakow na obczyznie. Moze to i sympatyczne ale jakos mnie nie zachwyca:
http://www.iit.edu/~moskjoh/polisz.php
Az mi sie rzygac chce czytajac ten slang... niestety nie jest on uzywany tylko przez niewyksztalconych Polakow na obczyznie (czyli w wiekszosci w USA): Aby zostac prawdziwym Amerykaninem trzeba przejsc przez proces "idiotyzacji" po ktorym nareszcie mozesz poprawnie sluzyc jako bateria w Amerykanskim Wojennym Matrixie
Ale to tez powraca do mojej dyskusji o tym dla czego w jezyku Polskim wszystko musi byc zmieniane...
Bylem w Beijing. Powracam z Beijing. Mam slonia z Beijing.
Czy to naprawde byloby tak straszne? Nie lepiej ulatwic dzieciom zycie w szkole?
Ale to tez powraca do mojej dyskusji o tym dla czego w jezyku Polskim wszystko musi byc zmieniane...
Bylem w Beijing. Powracam z Beijing. Mam slonia z Beijing.
Czy to naprawde byloby tak straszne? Nie lepiej ulatwic dzieciom zycie w szkole?
Out of sorrow entire worlds have been built, out of longing great wonders have been willed.
Wezwani do tablicy, chcielibyśmy to i owo wyjaśnić. Najbardziej w wypowiedzi kolegi simmo zainteresował nas ten fragment:
Z całą pewnością nie jesteśmy językoznawcami. Nigdy nie pretendowaliśmy do tego miana i oczywiście zawsze chętnie przyznajemy się do błędów językowych, na których, jak to na błędach, każdy się może wiele nauczyć. Czy nie jesteśmy jednak użytkownikami tego języka i to użytkownikami jak najbardziej uprawnionymi do tworzenia uzusów w odniesieniu do nazw luksemburskich tam, gdzie owe uzusy (a wiec "przyzwyczajenia") są dopuszczalne?
Nie chcielibyśmy jednak, by wyszło, że mamy zbyt dobre mniemanie o sobie i przekonanie o naszej językotwórczej roli na rubieży. Chodzi bardziej o pewnego rodzaju... kolokwialność. Tak, nie boimy się tego słowa użyć. Dopóki jesteśmy jednymi z Was i tak długo, jak nie będziemy eksponować potrzeby występowania "z piedestału" prasowej szpalty, będziemy raczej tworzyć codzienną platformę wymiany informacji, gdzie każdy jest niemal tak samo uprawniony do dzielenia się nią. Stąd wydaje nam się, że niekiedy "przymrużenie oka" w formułowaniu pewnych określeń jest jak najbardziej na miejscu. Poza tym jest w odmianie miejscowych nazw geograficznych coś z... oswajania rzeczywistości. Nie czujecie tego? Czasem swojskie brzmienie po prostu pozwala odnaleźć się w nowej, nie zawsze i nie dla wszystkich zrozumiałej rzeczywistości.
No, ale to już dygresja gdzieś daleko na manowcach całej dyskusji. Podobnie jak zresztą nasz komentarz do ostatniej wypowiedzi digilanta: znamy oczywiście Twoje zdanie na temat zachowania oryginalnego brzmienia nazw geograficznych niezależnie od języka i kraju jako wyrazu, ponoć, szacunku dla innych nacji (dłuższa dyskusja na ten temat rozwijała się swojego czasu tutaj: http://www.polska.lu/viewtopic.php?p=8515 ). Gdybyśmy jednak uznali Twoje, digilancie, zdanie, musielibyśmy pogodzić się z brakiem szacunku ze strony wszystkich Niemców mówiących "Krakau", "Warschau", "Breslau" czy "Hirschberg", następnie dla wszystkich Anglosasów za ich "Warsaw", Francuzów za "Varsovie" no i chyba wszystkich nacji, jak leci, za niemożność wypowiedzenia nazwy "Szczebrzeszyn"... Może więc jednak więcej tolerancji dla wzajemnych przyzwyczajeń (lub ograniczeń)... językowych.
a w szczegolności użyte w nim słowo zwyczajowo. Otóż bowiem okazuje się, że istnieje w języku polskim uzus co do odmiany (względnie nie-odmiany) nazw niektórych miejscowości za granicą. Których? To już jak to z uzusem bywa – wyznaczają to "użytkownicy" języka, a za jakiś czas językoznawcy uznają to za fakt i dopisują do przepastnych słowników nazw własnych języka polskiegosimmo pisze:70.5. Nie odmieniamy zwyczajowo również wielu innych nazw miast, np. Bonn, Nottingham, Los Angeles.
Z całą pewnością nie jesteśmy językoznawcami. Nigdy nie pretendowaliśmy do tego miana i oczywiście zawsze chętnie przyznajemy się do błędów językowych, na których, jak to na błędach, każdy się może wiele nauczyć. Czy nie jesteśmy jednak użytkownikami tego języka i to użytkownikami jak najbardziej uprawnionymi do tworzenia uzusów w odniesieniu do nazw luksemburskich tam, gdzie owe uzusy (a wiec "przyzwyczajenia") są dopuszczalne?
Nie chcielibyśmy jednak, by wyszło, że mamy zbyt dobre mniemanie o sobie i przekonanie o naszej językotwórczej roli na rubieży. Chodzi bardziej o pewnego rodzaju... kolokwialność. Tak, nie boimy się tego słowa użyć. Dopóki jesteśmy jednymi z Was i tak długo, jak nie będziemy eksponować potrzeby występowania "z piedestału" prasowej szpalty, będziemy raczej tworzyć codzienną platformę wymiany informacji, gdzie każdy jest niemal tak samo uprawniony do dzielenia się nią. Stąd wydaje nam się, że niekiedy "przymrużenie oka" w formułowaniu pewnych określeń jest jak najbardziej na miejscu. Poza tym jest w odmianie miejscowych nazw geograficznych coś z... oswajania rzeczywistości. Nie czujecie tego? Czasem swojskie brzmienie po prostu pozwala odnaleźć się w nowej, nie zawsze i nie dla wszystkich zrozumiałej rzeczywistości.
No, ale to już dygresja gdzieś daleko na manowcach całej dyskusji. Podobnie jak zresztą nasz komentarz do ostatniej wypowiedzi digilanta: znamy oczywiście Twoje zdanie na temat zachowania oryginalnego brzmienia nazw geograficznych niezależnie od języka i kraju jako wyrazu, ponoć, szacunku dla innych nacji (dłuższa dyskusja na ten temat rozwijała się swojego czasu tutaj: http://www.polska.lu/viewtopic.php?p=8515 ). Gdybyśmy jednak uznali Twoje, digilancie, zdanie, musielibyśmy pogodzić się z brakiem szacunku ze strony wszystkich Niemców mówiących "Krakau", "Warschau", "Breslau" czy "Hirschberg", następnie dla wszystkich Anglosasów za ich "Warsaw", Francuzów za "Varsovie" no i chyba wszystkich nacji, jak leci, za niemożność wypowiedzenia nazwy "Szczebrzeszyn"... Może więc jednak więcej tolerancji dla wzajemnych przyzwyczajeń (lub ograniczeń)... językowych.
~–~–~–~–~
Redakcja
Redakcja
- kajapapaja
- Posty: 1875
- Rejestracja: 26-09-2006, 07:35
- Lokalizacja: Opole
digilante - 11 lat mieszkałam we Wrocławiu, kocham to miasto, ale nie walę w morde od razu jak słyszę Breslau. Zrozum, że przez długie lata to miasto tak się nazywało i ta nazwa jest częścią jego tożsamości historycznej.
Szczerze polecam historię Wrocławia napisaną przez Normana Davies'a "Mikrokosmos.Portret miasta środkowoeuropejskiego".
Jak chcesz - moge pożyczyć
Szczerze polecam historię Wrocławia napisaną przez Normana Davies'a "Mikrokosmos.Portret miasta środkowoeuropejskiego".
Jak chcesz - moge pożyczyć
===============================
"Education is an admirable thing, but it is well to remember from time to time that nothing that is worth knowing can be taught." - Oscar Wilde
===============================
eurokraci.eu
"Education is an admirable thing, but it is well to remember from time to time that nothing that is worth knowing can be taught." - Oscar Wilde
===============================
eurokraci.eu
kajapapaja: Dzieki za tytul ksiazki. Jezeli ksiazka jest warta przeczytania to lubie sam kupic i miec ja w regale - dodam ja do nastepnego zakupu, dzieki za oferte. Ja sie we Wroclawiu urodzilem, dziewiec lat tam mieszkalem w sumie, i troche tej histori znam, ale masz racje - to tak fascynujace miasto ze warto by cos bardziej szczegulowego o tym przeczytac.
Niestety nie kompletnie zgadzam sie ze to sprawa tylko historyczna. Jezeli nazwe "New York" Nowy Jork, to za tym nie ma zadnej insynuacji. To czysty uzytek jezyka. Zatem czuje ze czasami niektory sektor niemieckiej ludnosci uzywajac slowo Breslau ma tez cos innego na mysli.
Jezdze czesto do Ukrainy i moj tamtejszy wspolpracownik ostrzegal mnie ze za namietna dyskusje historii i faktow ze te tereny byly kiedys polskie, naprawde moge dostac.
Jestem pacyfista, wiec oczywyscie nie bede nikomu lal w morde <mrgreen> ale troche mnie to razi. Mysle ze powinien byc respekt, i ze nazwa miasta Wroclawia powinna byc zaakceptowana jako znak tego respektu.
Niestety nie kompletnie zgadzam sie ze to sprawa tylko historyczna. Jezeli nazwe "New York" Nowy Jork, to za tym nie ma zadnej insynuacji. To czysty uzytek jezyka. Zatem czuje ze czasami niektory sektor niemieckiej ludnosci uzywajac slowo Breslau ma tez cos innego na mysli.
Jezdze czesto do Ukrainy i moj tamtejszy wspolpracownik ostrzegal mnie ze za namietna dyskusje historii i faktow ze te tereny byly kiedys polskie, naprawde moge dostac.
Jestem pacyfista, wiec oczywyscie nie bede nikomu lal w morde <mrgreen> ale troche mnie to razi. Mysle ze powinien byc respekt, i ze nazwa miasta Wroclawia powinna byc zaakceptowana jako znak tego respektu.
Out of sorrow entire worlds have been built, out of longing great wonders have been willed.
Oj, tak, tak...ja też - za Danzig.... <bije>digilante pisze:Za Breslau to ja od razu chcialbym walic w morde, bo to jest mi ublizenie <evil> Nie zgadzam sie ze trzeba zawsze i w wszyskim byc tolerancyjnym
a juz szczytem wszystkiego dla mnie bylo, jak znajomi Holendrzy wyciagneli (pare...nascie...lat temu...) mape Europy, bo chcieli mi cos pokazac, a tam Polska - w granicach sprzed II wojny (mapa zdecydowanie bardziej wspolczesna)...po prostu prawie sie poklocilismy...Acha, zona znajomego byla Niemka z pochodzenia, a oboje to roczniki gdzies tak z konca wojny...
- kajapapaja
- Posty: 1875
- Rejestracja: 26-09-2006, 07:35
- Lokalizacja: Opole
digilante, z tym Breslau i Wrocławiem to troche jak z New York i Nieuw Amsterdam...digilante pisze:kajapapaja: Dzieki za tytul ksiazki. Jezeli ksiazka jest warta przeczytania to lubie sam kupic i miec ja w regale - dodam ja do nastepnego zakupu, dzieki za oferte. Ja sie we Wroclawiu urodzilem, dziewiec lat tam mieszkalem w sumie, i troche tej histori znam, ale masz racje - to tak fascynujace miasto ze warto by cos bardziej szczegulowego o tym przeczytac.
Niestety nie kompletnie zgadzam sie ze to sprawa tylko historyczna. Jezeli nazwe "New York" Nowy Jork, to za tym nie ma zadnej insynuacji. To czysty uzytek jezyka. Zatem czuje ze czasami niektory sektor niemieckiej ludnosci uzywajac slowo Breslau ma tez cos innego na mysli.
Jezdze czesto do Ukrainy i moj tamtejszy wspolpracownik ostrzegal mnie ze za namietna dyskusje historii i faktow ze te tereny byly kiedys polskie, naprawde moge dostac.
Jestem pacyfista, wiec oczywyscie nie bede nikomu lal w morde <mrgreen> ale troche mnie to razi. Mysle ze powinien byc respekt, i ze nazwa miasta Wroclawia powinna byc zaakceptowana jako znak tego respektu.
a książkę gorąco polecam <czyta>
a co do Ukrainy - to też tu się z tobą nie zgodzę; może i te tereny były w granicach ówczesnej Rzeczpospolitej, ale nigdy nie były polskie