Dlaczego Rumunon da się, a Polakom nie?
- kajapapaja
- Posty: 1875
- Rejestracja: 26-09-2006, 07:35
- Lokalizacja: Opole
Dlaczego Rumunon da się, a Polakom nie?
===============================
"Education is an admirable thing, but it is well to remember from time to time that nothing that is worth knowing can be taught." - Oscar Wilde
===============================
eurokraci.eu
"Education is an admirable thing, but it is well to remember from time to time that nothing that is worth knowing can be taught." - Oscar Wilde
===============================
eurokraci.eu
- kajapapaja
- Posty: 1875
- Rejestracja: 26-09-2006, 07:35
- Lokalizacja: Opole
- kajapapaja
- Posty: 1875
- Rejestracja: 26-09-2006, 07:35
- Lokalizacja: Opole
przeczytaj artykuł a dowiesz się czego dotyczy moje pytanie....Ryjek pisze:Nie rozumiem tytułu tematu Twojego postu.
Co masz na myśli, że Rumunom da się, a Polakom nie?
Borys - to teraz spełnij swój zamiar i odpowiedz...
===============================
"Education is an admirable thing, but it is well to remember from time to time that nothing that is worth knowing can be taught." - Oscar Wilde
===============================
eurokraci.eu
"Education is an admirable thing, but it is well to remember from time to time that nothing that is worth knowing can be taught." - Oscar Wilde
===============================
eurokraci.eu
Wiesz co, Sie... chyba nie do konca zrozumialas tak zwane "klu", czyli problem. To nie chodzi o to, ze trudno jest otworzyc sklep polski. Trudno, to jest przekonac Polakow, zeby do tego sklepu przychodzili kupowac. Jedni nie beda kupowac, bo nie chca, inni, bo nie lubia, trzeci, bo im za daleko, czwarci, bo im za blisko, piaci, bo jak by chcieli, to sami by se taki sklep otworzyli, tyle, ze im sie nie chce. Itd. Do Cactusa kazdy chodzi i nie wybrzydza - kupuje, co daja (choc daja badziew i chlam). Ale juz w takim polskim sklepie, to musi byc ą i ę. I jesli juz podlaska, to tylko taka a nie śmaka, a jesli twarog, to tylko z Bzdziochowa, a tu akurat maja z Pierdziszewa, to nie kupuje. Etc.
Troche tak, jak z kultura – koncert zrobic latwo (uwierz mi, bardzo latwo. Wystarczy miec 10000 euro; masz, robisz koncert). Najtrudniej Polakow przekonac, zeby przyszli. A Polacy nie przyjda. Bo za wczesnie. Bo za pozno. Bo w weekend. Bo nie w weekend. Bo akurat tego dnia jest fajny koncert w Rockhali. Na ktory tez zreszta nie pojda. No, ale argument jest, nie? Bo zla pogoda. Bo dobra pogoda. Bo nie dzis (a jutro przeciez nie bedzie; no ale to nie jest temat, bo jutro pewnie tez by nie poszli...). Bo artysta nie ten. Bo artysta ten, ale akurat repertuar nie taki. Bo artysta ten, repertuar tez, ale akurat dzis nie mam nastroju. Podac jeszcze 100 innych powodow? Chetnie podam
No, a bez klientow nie ma sklepu. Tak jak bez sluchaczy - koncertu. Tak to jakos dziala...
No i wlasnie dlatego Rumunom da sie, a Polakom nie.
Na marginesie. Czy wiecie, ze jak Bulgarzy organizuja swoja impreze w Ancien Cinema w Vianden (a wiec na dalekiej polnocy, gdzie nawet saniami trudno dojechac), to ponoc maja prawie zawsze Sold Out? Jak oni to robia, ze jest ich jakies 3 razy mniej niz Polakow w Luxie, a jak sie skrzykna w AC, to przychodzi 100 luda? I to bez wzgledu, czy graja tam bulgarskie dumki, techno, jazz czy bulgaro-disko?
Czyli Bulgarom tez sie da, a Polakom nie??
Chyba, ze się mylę?
Troche tak, jak z kultura – koncert zrobic latwo (uwierz mi, bardzo latwo. Wystarczy miec 10000 euro; masz, robisz koncert). Najtrudniej Polakow przekonac, zeby przyszli. A Polacy nie przyjda. Bo za wczesnie. Bo za pozno. Bo w weekend. Bo nie w weekend. Bo akurat tego dnia jest fajny koncert w Rockhali. Na ktory tez zreszta nie pojda. No, ale argument jest, nie? Bo zla pogoda. Bo dobra pogoda. Bo nie dzis (a jutro przeciez nie bedzie; no ale to nie jest temat, bo jutro pewnie tez by nie poszli...). Bo artysta nie ten. Bo artysta ten, ale akurat repertuar nie taki. Bo artysta ten, repertuar tez, ale akurat dzis nie mam nastroju. Podac jeszcze 100 innych powodow? Chetnie podam
No, a bez klientow nie ma sklepu. Tak jak bez sluchaczy - koncertu. Tak to jakos dziala...
No i wlasnie dlatego Rumunom da sie, a Polakom nie.
Na marginesie. Czy wiecie, ze jak Bulgarzy organizuja swoja impreze w Ancien Cinema w Vianden (a wiec na dalekiej polnocy, gdzie nawet saniami trudno dojechac), to ponoc maja prawie zawsze Sold Out? Jak oni to robia, ze jest ich jakies 3 razy mniej niz Polakow w Luxie, a jak sie skrzykna w AC, to przychodzi 100 luda? I to bez wzgledu, czy graja tam bulgarskie dumki, techno, jazz czy bulgaro-disko?
Czyli Bulgarom tez sie da, a Polakom nie??
Chyba, ze się mylę?
Albo nie moga patrzec jak to rodak sie wzbogaca i na zlosc z tej zazdrosci <mrgreen> nawet wola isc kupic w Ruskim,Rumunski sklepie,tylko ,zeby nie w polskim.. eh..MaWi pisze: Trudno, to jest przekonac Polakow, zeby do tego sklepu przychodzili kupowac. Jedni nie beda kupowac, bo nie chca, inni, bo nie lubia, trzeci, bo im za daleko, czwarci, bo im za blisko, piaci, bo jak by chcieli, to sami by se taki sklep otworzyli, tyle, ze im sie nie chce. Itd. Do Cactusa kazdy chodzi i nie wybrzydza - kupuje, co daja (choc daja badziew i chlam). Ale juz w takim polskim sklepie, to musi byc ą i ę. I jesli juz podlaska, to tylko taka a nie śmaka, a jesli twarog, to tylko z Bzdziochowa, a tu akurat maja z Pierdziszewa, to nie kupuje. Etc.
No, a bez klientow nie ma sklepu.?
A to tak na rozladowanie napiecia
najlepsze jest to
"dzień z życia Polaka : Wstaje rano, włącza japońskie radyjko, zakłada amerykańskie spodnie, wietnamski podkoszulek i chińskie tenisówki, po czym z holenderskiej lodówki wyciąga niemieckie piwo. Siada przed koreańskim komputerem i w amerykańskim banku i zleca przelewy za internetowe zakupy w Anglii, po czym wsiada do czeskiego samochodu i jedzie do francuskiego hipermarketu na zakupy. Po uzupełnieniu żarcia w hiszpańskie owoce, belgijski ser i greckie wino wraca do domu. Gotuje obiad na rosyjskim gazie . Na koniec siada na włoskiej kanapie pijąc kolumbijską kawe słodzoną ukraińskim cukem i... szuka pracy w niemieckiej gazecie - znowu nie ma!
<mrgreen>
A ja się trochę przyczepię. Czy powinienem zmienić swoje przyzwyczajenia, nawyki i gusta tylko dlatego, że przebywam akurat za granicą? Weźmy chociażby jako przykład takie serki wiejskie. Akurat jest tylko jeden rodzaj, który mi smakuje, i są to akurat serki z Włoszczowy. Nie są dostępne we wszystkich rejonach Polski, więc czasami musiałem spróbwać serka od innego producenta – Piątnica, Krasnystaw... Ale żaden z nich mi nie smakował. Czy to znaczy, że jak w takim hipotetycznym sklepie polskim nie będzie serków z Włoszczowy, to muszę kupować inne, tylko dlatego, że są to serki z Polski? Ale te inne mi nie smakują, więc co teraz?
I jeszcze Soyka – nie lubię gościa i koniec. Miałem okazję trochę posłuchać, ale mi się nie spodobał. Może akurat nie ta płyta była, albo nie miałem wtedy odpowiedniego nastroju, ale nie podszedł mi. Nie słucham jego piosenek, nie kupuję jego płyt, nie chodzę na jego koncerty. Ale wyprowadziłem się z Polski jakiś czas temu, więc teraz mam obywatelski/patriotyczny obowiązek uczestniczenia w jego koncertach i zachwycania się jego twórczością?
A co by było, gdyby na festiwalu CinEast pojawił się film „Kac Wawa”, obiektywnie uznany (przez jury przynające Węże) za najgorszy film polski 2012 roku? Też powinienem iść i się zachwycać „bo polski”?
Zgadzam się z Tobą, Mawi, że z pewnościa jest wiele osób, które nie pójdzie na koncert Soyki czy innego polskiego artysty, bo im nie po drodze. Bo deszcz, bo słońce, bo wczoraj, a nie dziś, bo dziś, a nie jutro. Ale są też tacy, którzy nie potrzebują wymówek, bo po prostu nie chcą i koniec. Siłą ich nie zaciągniesz. I uważam, że to jest w porządku, że sami wybierają, czy chcą słuchać Soyki czy nie. Wolę to, niż masowy spęd na polski wieczór w rytmie techo-polo „bo polski”.
Jeśli Bułgarzy czy inne narodowości uczestniczą w narodowym wydarzeniu/imprezie tylko dlatego, że jest narodowa, niezależnie od tego kto tam występuje i co robi, to może zróbmy to samo. Zakładam, że Soykę czy Hey trudno ściągnąć do Luksemburga, bo pewnie astyści na takim poziomie mogą sobie wybrzydzać gdzie koncertują. Może zamiast tego łatwiej ściągnąć „Cztery osiemnastki”? Co z tego, że niezbyt wyszukane – jest polskie, więc jak ktoś nie pójdzie, to powiemy, że jest „typowa polska maruda” i jego problem.
Rozumiem Twój punkt widzenia, ale nie popadajmy w skrajności. Polacy, owszem, bywają marudni i często im nie po drodze, ale nie generalizujmy. Nie zawsze powód niezadowolenia leży w naszym pochodzeniu. Czasem bywa tak, że naprawdę wykonawca nie ten, zła lokalizacja i termin niewłaściwy. I nikt nikomu nie musi się z tego tłumaczyć.
I jeszcze Soyka – nie lubię gościa i koniec. Miałem okazję trochę posłuchać, ale mi się nie spodobał. Może akurat nie ta płyta była, albo nie miałem wtedy odpowiedniego nastroju, ale nie podszedł mi. Nie słucham jego piosenek, nie kupuję jego płyt, nie chodzę na jego koncerty. Ale wyprowadziłem się z Polski jakiś czas temu, więc teraz mam obywatelski/patriotyczny obowiązek uczestniczenia w jego koncertach i zachwycania się jego twórczością?
A co by było, gdyby na festiwalu CinEast pojawił się film „Kac Wawa”, obiektywnie uznany (przez jury przynające Węże) za najgorszy film polski 2012 roku? Też powinienem iść i się zachwycać „bo polski”?
Zgadzam się z Tobą, Mawi, że z pewnościa jest wiele osób, które nie pójdzie na koncert Soyki czy innego polskiego artysty, bo im nie po drodze. Bo deszcz, bo słońce, bo wczoraj, a nie dziś, bo dziś, a nie jutro. Ale są też tacy, którzy nie potrzebują wymówek, bo po prostu nie chcą i koniec. Siłą ich nie zaciągniesz. I uważam, że to jest w porządku, że sami wybierają, czy chcą słuchać Soyki czy nie. Wolę to, niż masowy spęd na polski wieczór w rytmie techo-polo „bo polski”.
Jeśli Bułgarzy czy inne narodowości uczestniczą w narodowym wydarzeniu/imprezie tylko dlatego, że jest narodowa, niezależnie od tego kto tam występuje i co robi, to może zróbmy to samo. Zakładam, że Soykę czy Hey trudno ściągnąć do Luksemburga, bo pewnie astyści na takim poziomie mogą sobie wybrzydzać gdzie koncertują. Może zamiast tego łatwiej ściągnąć „Cztery osiemnastki”? Co z tego, że niezbyt wyszukane – jest polskie, więc jak ktoś nie pójdzie, to powiemy, że jest „typowa polska maruda” i jego problem.
Rozumiem Twój punkt widzenia, ale nie popadajmy w skrajności. Polacy, owszem, bywają marudni i często im nie po drodze, ale nie generalizujmy. Nie zawsze powód niezadowolenia leży w naszym pochodzeniu. Czasem bywa tak, że naprawdę wykonawca nie ten, zła lokalizacja i termin niewłaściwy. I nikt nikomu nie musi się z tego tłumaczyć.
zzz, bardzo wazny glos w dyskusji. Tlumaczacy lepiej, niz ja bym to zrobil, dlaczego "Rumunom sie da, a Polakom nie". Tlumaczacy przy okazji tez dlaczego "Bulgarom sie da, a Polakom nie", a kto wie, moze tez i tlumaczacy dlaczego w Luksemburgu da sie obywatelom Wysp Zielonego Przyladka, a kto wie - moze nawet Eskimosom w Luksemburgu. A Polakom nie.
I po raz drugi przyznam ci racje – "i nic z tym nie zrobisz". Dokladnie. Dlatego nie bedzie polskiego sklepu w Luksemburgu. Dlatego nie bedzie wielu innych elementow polskosci w Luksemburgu, dlatego te co sa, moze kiedys tez znikna. Bo Polacy ich zwyczajnie nie potrzebuja. Tzn. kazdy potrzebuje, ale przeciez kazdy czego innego i kazdy ma prawo uwazac, ze to wlasnie jemu i tylko trzeba dogodzic, jak juz ktos sie porywa na "robienie czegos po polsku". W sumie bardzo sluszne podejscie. Ja tez tak chce! <nerwus>
I po raz drugi przyznam ci racje – "i nic z tym nie zrobisz". Dokladnie. Dlatego nie bedzie polskiego sklepu w Luksemburgu. Dlatego nie bedzie wielu innych elementow polskosci w Luksemburgu, dlatego te co sa, moze kiedys tez znikna. Bo Polacy ich zwyczajnie nie potrzebuja. Tzn. kazdy potrzebuje, ale przeciez kazdy czego innego i kazdy ma prawo uwazac, ze to wlasnie jemu i tylko trzeba dogodzic, jak juz ktos sie porywa na "robienie czegos po polsku". W sumie bardzo sluszne podejscie. Ja tez tak chce! <nerwus>