Marcin, bardzo dobrze, ze mi swoim postem przypomniales, bo mialem to jeszcze dopisac, ale jakos mi wypadlo (coz, czlowiek sie starzeje i glowa juz nie ta
).
Otoz smiem twierdzic, ze dziecko polskie w dowolnym systemie edukacyjnym w Luksemburgu jest dokladnie tak samo wyjete z kontekstu, jak Polak, opisywany w wyzej zalaczonej przeze mnie tezie. Jest jak wol w karecie wzglednie - sliwka w kompocie. Dlatego tez porownywanie, czy naszemu polskiemu dziecku bedzie tu w szkole tak samo dobrze, jak w szkole w Mszanie, uwazam za niedorzeczne, a udowadnianie tego, ze bedzie mu trudniej (ergo: gorzej) za swoisty rodzaj retorycznej masturbacji. No, ale coz - kazdy lubi co innego
Powiem wiecej – jesli was to pocieszy – luksemburskiemu dziecku, ktore (z cala pewnoscia wbrew swojej woli) – trafilo do chocby nawet najlepszej szkoly w Polsce bedzie rownie trudno i bedzie tym rownie sfrustrowane. Ba, moze bedzie mialo nawet trudniej, bo ani nie znajdzie tam wsrod dzieci w szkole/na podworku swoich luksemburskich "kompatriotow" (o co tu w Luksemburgu polskim dzieciom jest znacznie latwiej), ani nie bedzie mialo szans na alternatywna edukacje w swoim jezyku lub chociaz kontakt z tymze (czego polskie dzieci w Luksemburgu, dzieki takim inicjatywom, jak Polskie Przedszkole, czy Szkola Polska, czy cykliczne imprezy typu Dzien Dziecka w Heisdorf lub dzialalnosc niektorych asbli tu, maja pod dostatkiem).
Tak wiec wybacz - porownywanie sytuacji dzieci polskich w Luksemburgu do tych samych dzieci w Polsce uwazam za niedorzecznosc. Tej tezy nie trzeba udowadniac wyjezdzajac z Polski. To mozna sobie wyobrazic nie ruszajac tylka sprzed telewizora w Mszanie czy w Krakowie. Jedyne pytanie, jakie nalezalo sobie postawic wyjezdzajac z kraju z dziecmi powinno brzmiec - czy majac swiadomosc sytuacji, w jaka "pakuje" swoje dziecko fundujac mu obcy nie tylko jezykowo, ale i kulturowo oraz mentalnie system edukacyjny, jestem gotow/gotowa zrekompensowac mu roznice oraz podjac wysilek, by straty dziecka z tego tytulu byly jak najmniejsze? Przy wlasciwym podejsciu do sprawy nie tylko minusy tej sytuacji przestaja byc dokuczliwe, ale nagle zaczynaja pojawiac sie plusy... No, ale nie kazdemu sie te plusy objawia. Jedynie wybranym
Wysylajac dziecko na emigracje musimy miec swiadomosc, ze bierzemy odpowiedzialnosc takze za nie. Niestety dla Polaka-rodzica oznacza to szok spoleczny, bo z tego co widze (i co przewinelo sie w tym watku juz co najmniej 2-3 razy) w Polsce standard wychowania dzieci polega na tym, ze dziecko powinna wychowac nam szkola, wzglednie podworko. Tu niestety sie to nie sprawdza, bo dziecko idzie do szkoly – i ani me ani be w jezyku urzedowym, po czym wychodzi na podworko i tu niestety znowu to samo ani me ani be. A rodzic chcialby, zeby bylo jak w Polsce. No i depreszka gotowa...
To tyle. Bo wlasnie wlaczyla mi sie czerwona lampka z napisem "stary, daj se spokoj, przeciez i tak nie przekonasz tych, co sa przekonani, ze sa nieprzekonywalni". No a ja ostatnio takich czerwonych lampek nie lekcewaze. Wiec w tym temacie (i w tym watku) – Addi!
A co do brydza – wiecej niz chetnie. Szczegolnie, ze jesli jeszcze pamietasz, to ostatnio akurat kierunek lania byl zgola odwrotny <mrgreen>
PS. Porownanie Luksemburga do Bieszczad co najmniej tak samo nietrafione, jak porownywanie sytuacji Polaka w Luksemburgu do tego samego Polaka (i jego dzieci) w Polsce. Dlaczego? Marcinie, zbyt jestes inteligentny, bym mogl cie obrazac wykladaniem "kawa na lawe" uzasadnien. Sam sobie znajdziesz; jestem o to spokojny.