Dziś mija pierwsza rocznica mojego przybycia do Luksemburga
Moderator: LuxTeam
Dziś mija pierwsza rocznica mojego przybycia do Luksemburga
Dziś mija pierwsza rocznica mojego przybycia do Luksemburga, chciałbym się podzielić z Wami kilkoma osobistymi przemyśleniami na ten temat.
Jak wielu z Was przyjechałem do Luksemburga ze względu na swoją żonę, wiele jest również dziewczyn w Lux, które są tu z powodu męża.
Tak to wygląda w Lux.
Nie było mi łatwo poświęcić tego co zostawiłem w Polsce, przyjaciół, rodziny, miejsc które się lubi a nawet kocha, znajomych, znane twarze w osiedlowym sklepiku, pana Czesia z którym zawsze idąc po bułki urywałem sobie krótką pogawędkę, nieznajomego bezdomnego psa z pobliskiej ulicy którego kochałem i kupowałem mu kiełbasę, polskiego języka, wspomnień o wakacjach na Mazurach, polskiego obiadu.
Luxemburg doświadczył mnie dość mocno, nie jest to miejsce gdzie łatwo o pracę jeśli nie jest się bankowcem czy finansistą ze znajomością czterech języków.
Jest tu pięknie, każdy budynek nawet ten z parosetletnią tradycją wygląda jak nowy, jest czysto i raczej każdy czuje się bezpiecznie co dla mnie jest bardzo ważne.
Państwo dba o tzw. Przestrzeń publiczną.
Ale pomimo tego jest mi smutno.
Czuję się jak w złotej klatce, mam wszystko czego mi potrzeba a jednak czegoś brakuje.
Na koniec powiem Wam że jestem szczęśliwym człowiekiem, jestem z cudowną kobietą, którą kocham ponad życie i już niedługo dołączy do nas ktoś trzeci.
Nie mogę się doczekać.
Jak wielu z Was przyjechałem do Luksemburga ze względu na swoją żonę, wiele jest również dziewczyn w Lux, które są tu z powodu męża.
Tak to wygląda w Lux.
Nie było mi łatwo poświęcić tego co zostawiłem w Polsce, przyjaciół, rodziny, miejsc które się lubi a nawet kocha, znajomych, znane twarze w osiedlowym sklepiku, pana Czesia z którym zawsze idąc po bułki urywałem sobie krótką pogawędkę, nieznajomego bezdomnego psa z pobliskiej ulicy którego kochałem i kupowałem mu kiełbasę, polskiego języka, wspomnień o wakacjach na Mazurach, polskiego obiadu.
Luxemburg doświadczył mnie dość mocno, nie jest to miejsce gdzie łatwo o pracę jeśli nie jest się bankowcem czy finansistą ze znajomością czterech języków.
Jest tu pięknie, każdy budynek nawet ten z parosetletnią tradycją wygląda jak nowy, jest czysto i raczej każdy czuje się bezpiecznie co dla mnie jest bardzo ważne.
Państwo dba o tzw. Przestrzeń publiczną.
Ale pomimo tego jest mi smutno.
Czuję się jak w złotej klatce, mam wszystko czego mi potrzeba a jednak czegoś brakuje.
Na koniec powiem Wam że jestem szczęśliwym człowiekiem, jestem z cudowną kobietą, którą kocham ponad życie i już niedługo dołączy do nas ktoś trzeci.
Nie mogę się doczekać.
Re: Dziś mija pierwsza rocznica mojego przybycia do Luksembu
Witaj Mas!Mas pisze: Luxemburg doświadczył mnie dość mocno, nie jest to miejsce gdzie łatwo o pracę jeśli nie jest się bankowcem czy finansistą ze znajomością czterech języków.
....
Na koniec powiem Wam że jestem szczęśliwym człowiekiem, jestem z cudowną kobietą, którą kocham ponad życie i już niedługo dołączy do nas ktoś trzeci.
Nie mogę się doczekać.
Zaczne od gratulacji z okazji rocznicy. Zycze wszystkiego dobrego!! I oby bylo juz tylko lepiej.
Niestety nie zgodze sie z powyzszym zdaniem ze tutaj jest trudno o prace nie bedac bankowcem... Otorz ja nie mam studiow zadnych i nie jestem finansista - bankowcem . Skonczylem "jedynie"technikum mechaniczne ale nigdy nie pracowalem w branzy.
Mimo to zadecydowalem ze tutaj zamieszkam ( wybralem ten kraj sposrod w sumie 5ciu! - na podstawie doswiadczen - pomieszkiwujac w kazdym z nich ) wykonywalem wiele roznych prac poczynajac od pomagiera na budowie ewaluujac poprzez zmywak we wloskiej restauracji i wiele wiele innych by teraz osiasc na pozycji sales managera i nigdy mi nie brakowalo pieniazkow do tego stopnia zebym np nie mial na zakupy spozywcze.
Moim zdaniem praca tutaj jest i trzeba tylko naprzeciw niej wyjsc. Inaczej moze sie okazac ze dlugo tej pracy nie znajdziemy.
Co do trzeciej osoby ktora ma do Was dolaczyc , to o ile to nie jest szanowna Tesciowa to ciesze sie razem z Wami, to jest najwspanialsza nowina jaka moze spotkac czlowieka. Zycze Wam wiele sukcesow oraz pociechy z dzieciatka
PS
Czekamy na rozwiazanie razem z Toba!!
Ura Bura Szef Podwóra
Zmiana jest zawsze "bittersweet" czyli gorzka i slodka w tym samym czasie. Wazne jest ze po jakims wstepnym czasie jest wiecej slodkiego niz gorzkiego. Jak nie, to po co tu siedziec? Tylko dla pieniedzy? Szkoda cennego czasu i zycia.
Zmiana miejsca pobytu to nie tylko ze ty zmieniasz miejsce, ale miejsce cie tez powoli zmienia. Nie wezme polski-lux jako przyklad bo to co mysle napewnie nie bedzie mile widziane na tym forum, wiec wezme przyklad RPA-Chiny, ktory juz czesto widzialem:
Chinki w RPA przez pierwsze kilka lat tez ubolewaja nad pozostawieniem ojczyzny, sa smutne. Wystarczy aby tylko po raz pierwszy pojechaly spowrotem w odwiedziny... z kolezankami juz mniej maja wspolnego bo one nie maja pojecia o innych panstwach i kulturach, piekne miasto wcale nie tak piekne bo smrod i balagan, jedzenie tez nie smakuje. Pamietam jeszcze jak moja zona powrocila do RPA po wakacjach - spytalem jaki byl najlepszy moment jej wakacji: smutnie odpowiedziala ze to bylo wtedy kiedy nareszcie na sam koniec usiadla w czysciusienkim samolocie Singapore Airlines i podali jej kostke dobrego zoltego sera i kawalek francuskiej baguette <mrgreen>
Uwazaj tez na swoje dziecko. Albo wracaj do Polski zanim dziecko cos rozumie (t.z. moze do trzech, czterech lat), albo zrob decyzje nie ruszac sie az bedzie dorosle. Powrot do polski uniemozliwi ze dziecko po kilku latach szkoly bedzie mowilo piecioma jezykami, co, jak sam wiesz, jest niezbedne do kariery w miedzynarodowym srodowisku. Wazniejsze jest tez to ze psychicznie dziecku moze byc niemozliwe aby zaakceptowac zycie w polsce po znaniu zycia tutaj.
Rodzice mieszkali w RPA przez 30 lat, i co roku "w nastepnym roku" planowali powrot do polski. 30 lat stracili - zawsze sobie odmawiali dobrego mebla, ksiazki, inwestycji, bo "nie ma co bo niedlugo wracamy do polski". Mlodsza siostre moja wyslali do Polski pierwsza, do babci, z planem aby poszla tam do szkoly i kilka lat pozniej zdala w polsce mature. Nic z tego, bez wiekszych szczegulow, dostala strasznej depresji i dobrze ze jest jeszcze teraz z nami.
Zakoncze tym ze za mniej niz 30 dni bedzie moja druga rocznica pobytu w Luksemburgu. Smutno mi? Troche. Chcialbym zjesc dobrego steka, lub kalmary prosto z oceanu. Teskni mi sie do swiatla, slonca, i odludzia gdzie mozna pojechac na weekend i nie zobaczyc jednego znaku ludzkosci. Teskni mi sie do oceanu i ogladania delfinow i wielorybow z plazy. Teskni mi sie zalotne patrzenie na piekne azjatyjsko-indyjskie-europejskie dziewczyny - rasy ktorej nie ma chyba w wiekszych ilosciach po za Cape Town. Ale w sumie to stanowi 5% gorzkosci, a zycie tutaj daje mi 95% slodkosci.
Mysle ze musze sobie zafundowac krotki wypad do RPA niedlugo aby sie przekonac ze ten befsztyk wcale nie taki dobry, ze kalmary nie tak swieze, a pieknie wiesniaczki to tylko rozchlastane dzieuchy
Zmiana miejsca pobytu to nie tylko ze ty zmieniasz miejsce, ale miejsce cie tez powoli zmienia. Nie wezme polski-lux jako przyklad bo to co mysle napewnie nie bedzie mile widziane na tym forum, wiec wezme przyklad RPA-Chiny, ktory juz czesto widzialem:
Chinki w RPA przez pierwsze kilka lat tez ubolewaja nad pozostawieniem ojczyzny, sa smutne. Wystarczy aby tylko po raz pierwszy pojechaly spowrotem w odwiedziny... z kolezankami juz mniej maja wspolnego bo one nie maja pojecia o innych panstwach i kulturach, piekne miasto wcale nie tak piekne bo smrod i balagan, jedzenie tez nie smakuje. Pamietam jeszcze jak moja zona powrocila do RPA po wakacjach - spytalem jaki byl najlepszy moment jej wakacji: smutnie odpowiedziala ze to bylo wtedy kiedy nareszcie na sam koniec usiadla w czysciusienkim samolocie Singapore Airlines i podali jej kostke dobrego zoltego sera i kawalek francuskiej baguette <mrgreen>
Uwazaj tez na swoje dziecko. Albo wracaj do Polski zanim dziecko cos rozumie (t.z. moze do trzech, czterech lat), albo zrob decyzje nie ruszac sie az bedzie dorosle. Powrot do polski uniemozliwi ze dziecko po kilku latach szkoly bedzie mowilo piecioma jezykami, co, jak sam wiesz, jest niezbedne do kariery w miedzynarodowym srodowisku. Wazniejsze jest tez to ze psychicznie dziecku moze byc niemozliwe aby zaakceptowac zycie w polsce po znaniu zycia tutaj.
Rodzice mieszkali w RPA przez 30 lat, i co roku "w nastepnym roku" planowali powrot do polski. 30 lat stracili - zawsze sobie odmawiali dobrego mebla, ksiazki, inwestycji, bo "nie ma co bo niedlugo wracamy do polski". Mlodsza siostre moja wyslali do Polski pierwsza, do babci, z planem aby poszla tam do szkoly i kilka lat pozniej zdala w polsce mature. Nic z tego, bez wiekszych szczegulow, dostala strasznej depresji i dobrze ze jest jeszcze teraz z nami.
Zakoncze tym ze za mniej niz 30 dni bedzie moja druga rocznica pobytu w Luksemburgu. Smutno mi? Troche. Chcialbym zjesc dobrego steka, lub kalmary prosto z oceanu. Teskni mi sie do swiatla, slonca, i odludzia gdzie mozna pojechac na weekend i nie zobaczyc jednego znaku ludzkosci. Teskni mi sie do oceanu i ogladania delfinow i wielorybow z plazy. Teskni mi sie zalotne patrzenie na piekne azjatyjsko-indyjskie-europejskie dziewczyny - rasy ktorej nie ma chyba w wiekszych ilosciach po za Cape Town. Ale w sumie to stanowi 5% gorzkosci, a zycie tutaj daje mi 95% slodkosci.
Mysle ze musze sobie zafundowac krotki wypad do RPA niedlugo aby sie przekonac ze ten befsztyk wcale nie taki dobry, ze kalmary nie tak swieze, a pieknie wiesniaczki to tylko rozchlastane dzieuchy
Out of sorrow entire worlds have been built, out of longing great wonders have been willed.
Witaj Mas
Wiem co czujesz, kazdy z nas wie. Jestem tu juz 7 lat a nadal tesknie.
Moja rada wyjdz ze swojej zlotej klatki, poznawaj ludzi. Kontakty sa najwazniesze.
Pracy jest duzo zalezy tylko jakie sa Twoje ambicje zawodowe....
Twoja kobieta, wasze dziecko beda Cie potrzebowac, tutaj.
Wez sie w garsc, chlopaki nie placza.
Pozdrawiam
Wiem co czujesz, kazdy z nas wie. Jestem tu juz 7 lat a nadal tesknie.
Moja rada wyjdz ze swojej zlotej klatki, poznawaj ludzi. Kontakty sa najwazniesze.
Pracy jest duzo zalezy tylko jakie sa Twoje ambicje zawodowe....
Twoja kobieta, wasze dziecko beda Cie potrzebowac, tutaj.
Wez sie w garsc, chlopaki nie placza.
Pozdrawiam
Czesc Mas,
po pierwsze -- gratulacje! Wiedz, ze dla wielu najtrudniejszy jest ten pierwsz rok -- problemy z asymilacja, jezykiem, brak zrozumienia mechanizmow jakim rzadzi sie tutaj codzienne zycie, oraz brak zrozumienia wlasnych potrzeb i problemow w oczach innych -- nie tylko miejscowych, ale i "swojakow". Jednak czesto rok pierwszy, to rok, kiedy tak naprawde nie bierzemy na powaznie perspektywy dluzszego pobytu tutaj, co daje nam pewien parasol ochronny, pozwalajacy nie popasc w depresje -- ot, taka dluzsza wycieczka. Prawdziwe schody zaczynaja sie, gdy uswiadamiamy sobie coraz bardziej koniecznosc podjecia jakiejs rozstrzygajacej zyciowej decyzji -- zostajemy tu na dluzej, czy wracamy?
Z pewnoscia najgorsze co moza zrobic, to odciagac te decyje w nieskonczonosc -- to to, o czym pisal digilante. Takie zycie w rozkroku powoduje przede wszystkim, ze brakuje nam motywacji do szukania pracy, nauki jezyka, poznawania nowych ludzi, wtapiania sie w miejscowe srodowisko. A poki brakuje nam motywacji -- nasze szanse bynajmniej nie rosna a poczucie rozczarowania niestety tak. Moze wiec nastapic moment, kiedy zbudujemy sobie na wlasny rachunek obraz Luksemburga jako wlasnie takiej zlotej klatki, w ktorej zamkniemy sie sami, bo 1) dobrze nam z tym i bezpiecznie; 2) pozostawanie w niej potwierdza tylko nasze frustracje i obawy.
Nie bede namawial cie do niczego -- ani do szukania tu pracy ani do zaprzjaznienia sie z miejscowym "panem Czesiem". Polecam ci jednak, skoro sam podjales sie bilansu, by wyciagnac z niego wnioski dla siebie i co wazniejsze, by te wnioski sprobowac wprowadzic w zycie. Czesto bowiem do sukcesu brakuje nam... zwyklego podjecia decyzji. Decyzji, ktora jest prosta, oczwista, narzuca sie sama, a jedyne co nalezy zrobic, to wypowiedziec ja na glos i za tym glosem isc.
zycze ci, by twoje wybory byly sluszne, a przede wszytkim, bys nigdy nie zalowal raz podjetej decyzji!
M.
po pierwsze -- gratulacje! Wiedz, ze dla wielu najtrudniejszy jest ten pierwsz rok -- problemy z asymilacja, jezykiem, brak zrozumienia mechanizmow jakim rzadzi sie tutaj codzienne zycie, oraz brak zrozumienia wlasnych potrzeb i problemow w oczach innych -- nie tylko miejscowych, ale i "swojakow". Jednak czesto rok pierwszy, to rok, kiedy tak naprawde nie bierzemy na powaznie perspektywy dluzszego pobytu tutaj, co daje nam pewien parasol ochronny, pozwalajacy nie popasc w depresje -- ot, taka dluzsza wycieczka. Prawdziwe schody zaczynaja sie, gdy uswiadamiamy sobie coraz bardziej koniecznosc podjecia jakiejs rozstrzygajacej zyciowej decyzji -- zostajemy tu na dluzej, czy wracamy?
Z pewnoscia najgorsze co moza zrobic, to odciagac te decyje w nieskonczonosc -- to to, o czym pisal digilante. Takie zycie w rozkroku powoduje przede wszystkim, ze brakuje nam motywacji do szukania pracy, nauki jezyka, poznawania nowych ludzi, wtapiania sie w miejscowe srodowisko. A poki brakuje nam motywacji -- nasze szanse bynajmniej nie rosna a poczucie rozczarowania niestety tak. Moze wiec nastapic moment, kiedy zbudujemy sobie na wlasny rachunek obraz Luksemburga jako wlasnie takiej zlotej klatki, w ktorej zamkniemy sie sami, bo 1) dobrze nam z tym i bezpiecznie; 2) pozostawanie w niej potwierdza tylko nasze frustracje i obawy.
Nie bede namawial cie do niczego -- ani do szukania tu pracy ani do zaprzjaznienia sie z miejscowym "panem Czesiem". Polecam ci jednak, skoro sam podjales sie bilansu, by wyciagnac z niego wnioski dla siebie i co wazniejsze, by te wnioski sprobowac wprowadzic w zycie. Czesto bowiem do sukcesu brakuje nam... zwyklego podjecia decyzji. Decyzji, ktora jest prosta, oczwista, narzuca sie sama, a jedyne co nalezy zrobic, to wypowiedziec ja na glos i za tym glosem isc.
zycze ci, by twoje wybory byly sluszne, a przede wszytkim, bys nigdy nie zalowal raz podjetej decyzji!
M.
Wiesz, to się chyba nazywa "nostalgia"...to jest to samo uczucie, które przeżywali Mickiewicz, czy Słowacki, czy inni - na wygnaniu... Z tą tylko różnicą, że Ty prawdopodobnie na wygnaniu nie jesteś.... Ja również niechcę Cię do niczego namawiać, bo decyzja musi być Twoja - a właś ciwie - Wasza, bo jak mówisz, nie jesteś sam. Ale ludzie po prostu są różni. tu mam przykład mnie i mojej siostry... ja jestem takim typem, że mogę bez problemów zmienić miejsce pobytu, wyjechać daleko od "gniazda" i nie mam z tym większych problemów - wszędzie (albo prawie wszędzie...) mogę sie zaaklimatyzować, przystosować....ona nigdy w życiu nie mogłaby tego zrobić - dla niej 2-tygodniowy wyjazd jest już za długi... Ot, różnica charakterów. W styczniu rozpoczęłam właśnie 3 rok pobytu w Luksemburgu i, podobnie jak moja córka zresztą, czujemy się tu już u siebie (po 1-szym roku też już tak było...), jak mówimy, że jedziemy do domu - mamy na myśli Lux...Mas pisze:Ale pomimo tego jest mi smutno.
Czuję się jak w złotej klatce, mam wszystko czego mi potrzeba a jednak czegoś brakuje.
Ale bardzo dobrze Cię rozumiem - życzę dobrej decyzji, jaka by nie była, no i wiele szczęścia, jakie daje mały człowiek, który ma się pojawić w Waszym życiu!!! )
Głowa do góry!!!
-
- Posty: 722
- Rejestracja: 28-09-2006, 15:26
- Lokalizacja: Luxemburg/Zielona Gora
Witaj Bamaza!!!!!!!!!! <mrgreen>
Ja sie zaraz poplakam na obczyznie jak to czytam o nostalgii .... Jestem po 7- mych podanych golabkach i dobrym polskim piwie. Jakos nie tesknie za Gyrosem i Pizza hehehehehehehehehehehe
Mam nadzieje ze jeszcze pare grochowek i jakis kapusniak przelkne przed powrotem do mojego ukochanego kraiku .... <aniolek> <bezradny>
Pozdrawiam milo z polskiej obczyzny
Ja sie zaraz poplakam na obczyznie jak to czytam o nostalgii .... Jestem po 7- mych podanych golabkach i dobrym polskim piwie. Jakos nie tesknie za Gyrosem i Pizza hehehehehehehehehehehe
Mam nadzieje ze jeszcze pare grochowek i jakis kapusniak przelkne przed powrotem do mojego ukochanego kraiku .... <aniolek> <bezradny>
Pozdrawiam milo z polskiej obczyzny
Mistrz Niemiec z druzyna DSD 2012
Wielokrotny Mistrz Polski Belgii Włoch i Luxemburga
Dziesiąty w Rankingu światowym ITF Senior
Trenujemy w klubie tenisowym Bettemburg
Wielokrotny Mistrz Polski Belgii Włoch i Luxemburga
Dziesiąty w Rankingu światowym ITF Senior
Trenujemy w klubie tenisowym Bettemburg
hej Mas,
mnie też niedawno minęła rocznica zamieszkania w Luxie Moje wrażenia są jednak zdecydowanie na plus, może dlatego że kilkakrotnie się przeprowadzałam w Polsce i nie byłam szczególnie przywiązana do żadnego z miejsc. No może poza tym pierwszym z dzieciństwa. Na pewno natomiast nie tęsknię za wielką płytą, opryskliwymi paniami z supermarketu i osiedlowymi pijaczkami z mojego ostatniego miejsca zamieszkania - choć uważanego za bardzo spokojne i przyzwoite. Grunt to znaleźć "swoje" miejsca po przeprowadzce, inaczej nigdy człowiek nie będzie się czuł u siebie.
To, czego najbardziej żal, to osłabione więzi ze znajomymi i rodziną, chociaż nie do końca tak jest. Jeżeli Ci zależy, to można utrzymać takie relacje, jest dużo sposobów.
Jeżeli czegoś brakuje, to najlepiej stworzyć to samemu - takie jest moje zdanie. Np. zainteresować się czymś nowym. Jak dołączy "ten trzeci", to pewnie perspektywa się zmieni. Pozdrawiam
mnie też niedawno minęła rocznica zamieszkania w Luxie Moje wrażenia są jednak zdecydowanie na plus, może dlatego że kilkakrotnie się przeprowadzałam w Polsce i nie byłam szczególnie przywiązana do żadnego z miejsc. No może poza tym pierwszym z dzieciństwa. Na pewno natomiast nie tęsknię za wielką płytą, opryskliwymi paniami z supermarketu i osiedlowymi pijaczkami z mojego ostatniego miejsca zamieszkania - choć uważanego za bardzo spokojne i przyzwoite. Grunt to znaleźć "swoje" miejsca po przeprowadzce, inaczej nigdy człowiek nie będzie się czuł u siebie.
To, czego najbardziej żal, to osłabione więzi ze znajomymi i rodziną, chociaż nie do końca tak jest. Jeżeli Ci zależy, to można utrzymać takie relacje, jest dużo sposobów.
Jeżeli czegoś brakuje, to najlepiej stworzyć to samemu - takie jest moje zdanie. Np. zainteresować się czymś nowym. Jak dołączy "ten trzeci", to pewnie perspektywa się zmieni. Pozdrawiam
Moja pierwsza rocznica też za chwilkę.
Mam podobne odczucia co ty Mas. Pierwsze miesiące wspominam bardzo źle. Przyjechałm tu z małymi dziećmi ( 4 i 1). I uczucie , które mnie wtedy przepełniały to: niepewność i stach. Czy dam sobie radę, czy się dogadam, kto mi pomoże jak mąż wyjedzie ( jego praca obfituje w delegacje) etc.
Po roku nie widzę wszystkiego w tak czarnych barwach. Angielski mi się poprawił. rozumiem co pani w kasie zagada po francusku. Pani w piekarni wita mnie po imieniu. Dzięki dzieciaczkom i poznałm już chyba sporą część mieszkańców mojej dzielnicy.
Idzie wiosna, ruszysz z " Juniorem" wozkiem w plener i po chwili , znajdziesz swojego tutejszego " Czesia" lub "babcie Czesie" z ławki przy piaskownicy.
Lux to dla mnie tylko etap życia .Nie oswajam się z myślą, że tu zostane , bo tak nie będzie. Firma męża może nas po skończonym kontrakcie ( lub szybciej) wezwać do Polski lub wysłać na drugi koniec świata. Pewnie wtedy będzie mi, żal bo już zostawie tu po sobie przyjaciół, ulubione miejsca , smaki...
Dzieci staramy się wychowywać na małych podróżników. Uczymy ich , że dom jest tam gdzie jesteśmy razem. A Polska to miejsce do którego będziemy wracać, gdzie jest wielu ludzi ktorzy ich kochają i za nimi tęsknią. Taka przystań, baza.
Kiedyś pozwolimy im wybrać samodzielnie. Dla nich te decyzje na pewno będą łatwiejsze.
Mam podobne odczucia co ty Mas. Pierwsze miesiące wspominam bardzo źle. Przyjechałm tu z małymi dziećmi ( 4 i 1). I uczucie , które mnie wtedy przepełniały to: niepewność i stach. Czy dam sobie radę, czy się dogadam, kto mi pomoże jak mąż wyjedzie ( jego praca obfituje w delegacje) etc.
Po roku nie widzę wszystkiego w tak czarnych barwach. Angielski mi się poprawił. rozumiem co pani w kasie zagada po francusku. Pani w piekarni wita mnie po imieniu. Dzięki dzieciaczkom i poznałm już chyba sporą część mieszkańców mojej dzielnicy.
Idzie wiosna, ruszysz z " Juniorem" wozkiem w plener i po chwili , znajdziesz swojego tutejszego " Czesia" lub "babcie Czesie" z ławki przy piaskownicy.
Lux to dla mnie tylko etap życia .Nie oswajam się z myślą, że tu zostane , bo tak nie będzie. Firma męża może nas po skończonym kontrakcie ( lub szybciej) wezwać do Polski lub wysłać na drugi koniec świata. Pewnie wtedy będzie mi, żal bo już zostawie tu po sobie przyjaciół, ulubione miejsca , smaki...
Dzieci staramy się wychowywać na małych podróżników. Uczymy ich , że dom jest tam gdzie jesteśmy razem. A Polska to miejsce do którego będziemy wracać, gdzie jest wielu ludzi ktorzy ich kochają i za nimi tęsknią. Taka przystań, baza.
Kiedyś pozwolimy im wybrać samodzielnie. Dla nich te decyzje na pewno będą łatwiejsze.
JJ
Tez sie chyba zaraz poplacze
Pozdrawiam golabki i piwo, ale wole luksemburg.
Z wypowiedzi widac, ze nie kazdy ma te sama zdolnosc adaptacji do srodowiska. Ale tak jak niektorzy przedmowcy proponuje wyjsc do ludzi, spotkac pania w piekarni (naprawde nie gryzie), usmiechac sie do sasiada, wyskoczyc w weekend do starego kina w Vianden... Ludzie, nie jestesmy na pustyni! Wojny nie ma - czego sie wiec bac - wrecz przeciwnie - znalezliscie sie w kraju, gdzie nie trzeba zamykac auta na noc... itd.
always look on the briht side of live...
Pozdrawiam golabki i piwo, ale wole luksemburg.
Z wypowiedzi widac, ze nie kazdy ma te sama zdolnosc adaptacji do srodowiska. Ale tak jak niektorzy przedmowcy proponuje wyjsc do ludzi, spotkac pania w piekarni (naprawde nie gryzie), usmiechac sie do sasiada, wyskoczyc w weekend do starego kina w Vianden... Ludzie, nie jestesmy na pustyni! Wojny nie ma - czego sie wiec bac - wrecz przeciwnie - znalezliscie sie w kraju, gdzie nie trzeba zamykac auta na noc... itd.
always look on the briht side of live...
Myślę, że dużą przeszkodą w zaaklimatyzowaniu się w Luxemburgu jest właśnie, jak to najtrafniej określił MaWi, życie w rozkroku. Ja w nim obecnie jestem i bardzo mi to przeszkadza. Wiem też, że nikt inny, tylko ja sama muszę się uwolnić z tej sytuacji.
Nie mam motywacji do nauki języka, choć brzmi to absurdalnie. Wydaje mi się, że jestem na tymczasowych wakacjach, nie u siebie- bo ludzie nie mówią po polski, bo mają spleśniałe kiełbasy, bo ich sery dla mnie śmierdzą (przepraszam ich wielbicieli), bo emerytów stać na kupowanie w sklepach nowych rzeczy, bo jest bardzo drogo itp... Takie myślenie nie ma jednak sensu, trzeba skupić się na pozytywnych aspektach przyjazdu tutaj. Moja decyzja była świadoma, w Polsce nie było przecież tak różowo - ciężko było nam utrzymać się z 3-ką dzieci, były frustracje i ciężkie chwile, poczucie zagrożenia związane z zadłużeniem. Tutaj żyjemy spokojnie, bez lęku, bezpiecznie, z korzyścią dla dzieci. Czasami mam tylko poczucie, że zamieniłam przebywanie z rodzicami na dobry samochód a czas płynie, rodzice są coraz starsi a ja widuję się z nimi 3 razy do roku ale to już osobny temat.
W każdym razie będę starała się wyjść z tego rozkroku i zrobić krok w stronę Luxa, docenić spokojne życie, wyjść do ludzi, podziwiać tutejsze piękne krajobrazy. Ale chyba zawsze będę miała 2 domy - polski i ten tutaj <ostr>
Nie mam motywacji do nauki języka, choć brzmi to absurdalnie. Wydaje mi się, że jestem na tymczasowych wakacjach, nie u siebie- bo ludzie nie mówią po polski, bo mają spleśniałe kiełbasy, bo ich sery dla mnie śmierdzą (przepraszam ich wielbicieli), bo emerytów stać na kupowanie w sklepach nowych rzeczy, bo jest bardzo drogo itp... Takie myślenie nie ma jednak sensu, trzeba skupić się na pozytywnych aspektach przyjazdu tutaj. Moja decyzja była świadoma, w Polsce nie było przecież tak różowo - ciężko było nam utrzymać się z 3-ką dzieci, były frustracje i ciężkie chwile, poczucie zagrożenia związane z zadłużeniem. Tutaj żyjemy spokojnie, bez lęku, bezpiecznie, z korzyścią dla dzieci. Czasami mam tylko poczucie, że zamieniłam przebywanie z rodzicami na dobry samochód a czas płynie, rodzice są coraz starsi a ja widuję się z nimi 3 razy do roku ale to już osobny temat.
W każdym razie będę starała się wyjść z tego rozkroku i zrobić krok w stronę Luxa, docenić spokojne życie, wyjść do ludzi, podziwiać tutejsze piękne krajobrazy. Ale chyba zawsze będę miała 2 domy - polski i ten tutaj <ostr>
Ola
Biala, bo musisz przeciac pepowine, "zdradzic" rodzicow, zeby dac im spokojnie zyc - przeciez zasluzyli na to, zeby odpoczac, zyc spokojnie swoim, a nie waszym zyciem....czas najwyzszy! )....podrzuce Ci przy okazji ciekawy artykul na ten temat....a tymczasem - do roboty! - bierz sie za nauke jezyka i mysl pozytywnie! ))