Xtheo, mialem cie po prostu za czlowieka o inteligencji na tyle rozwinietej, iz nie trzeba ci tlumaczyc kazdej metafory i mozna z toba rozmawiac nie tylko prawdami typu "krowa daje mleko" a "czarne jest czarne". Gdybym byl digilantem, to bym napisal, zes sie nie zalapal na moj sarkazm po prostu. Ale, ze nim nie jestem, to pozwol, ze wytlumacze ci to nieco inaczej:
wcale nie mialem zamiaru nic wciskac w twoje usta - ani metaforycznie ani doslownie. Zbyt cenie sobie higiene osobista
Chcialem po prostu zasygnalizowac pewien brak logiki w mysleniu (
nota bene niezwykle populistycznym – wiem, jak bardzo nie lubisz tego slowa i wlasnie dlatego ci je punktuje), mysleniu ktore gani strozy prawa, jednoczesnie ignorujac fakt, ze zeby oni mogli cokolwiek zaniedbac, musialo zainstniec przestepstwo, a wiec jest i przestepca. Moglbym zamiast slowa przestepca uzyc slowa "winny", bo tak normalnie slowa te sa synonimami, ale to akurat bardzo nie pasowaloby do twojej teorii, bo przeciez winne calego tego kryzysu nie sa banki, ale urzednicy. To niestety wynika z twojego wywodu, bo choc piszesz gdzies tam niby przez chwile, ze to banki narozrabialy, to jednak temat ten bardzo szybko zamiatasz pod dywan "skandalicznego zaniedbania urzednikow".
Uciekajac sie jednak do metafory, ale tym razem duzo prostszej, wiec mam nadzieje, ze zrozumialej – wiesz, ja, gdyby mi okradli dom, to psioczylbym przede wszystkim na zlodziei. OK, gdyby po 2 latach sledztwa okazalo sie, ze policja nic w mojej sprawie nie zrobila, ze mogla zlapac zlodzieja za reke, ale tego – przez zaniedbanie czy swiadomie – nie uczynila, to mialbym takze wiele zalu do policji i na pewno sam stwierdzilbym, ze to z ich strony "skandaliczne zaniedbanie". Ale jakos wcale nie zmieniloby to mojej optyki widzenia samego czynu (a wiec kradziezy w moim domu) i za moje zubozenie w wyniku rabunku nadal przede wszystkim winilbym zlodzieja, a nie policje.
No, ale to niestety w "wielkim swiecie finansjery" malo popularna postawa, bo z bankami lepiej zyc w zgodzie; oni przeciez maja wszystkie nasze pieniadze!. A dzieki temu, ze maja tez pieniadze innych, moze akurat nam pozwola sie dzis za pieniadze innych szaraczkow nieco wzbogacic? Przeciez zawsze jak ktos ma strate, to ktos inny ma profit – ta cala banka to uklad naczyn polaczonych; uklad zamkniety. Bankow wiec lepiej nie ruszac.
Tymczasem najlatwiej zawsze i za wszystko winic urzednika. Po pierwsze bo nic nam to nie zaszkodzi, po drugie, bo to juz od dekad etatowy chlopiec do bicia (kiedys byli nimi Zydzi, cyklisci, imperialisci czy kosmici; teraz niech beda urzednicy), po trzecie zas, bo skoro nie mozna zlapac zlodzieja, pojdzmy choc na komisariat i naplujmy policjantowi w twarz. Hm... moze nam ulzy choc troche, ale co dalej? Czy przez to zlodziej choc troche poczuje sie zagrozony? W jakikolwiek sposob zostanie ukarany?
Wiele osob bioracych udzial w tej dyskusji chcialoby znacznej redukcji, ba najlepiej w ogole do zera, ilosci urzednikow, uwazajac ich za bezuzytecznych i nieskutecznych. Takie teorie, jak twoja xtheo (a wiec naglasniajace i pietnujace bledy urzednikow a jednoczesnie przemilczajace lub umniejszajace role tych, nazwijmy to "instytucji" i osob, ktore zbily najwieksza kase na kryzysie) bardzo sie takim urzednikofobom podobaja.
Ja osobiscie uwazam, ze poglad, iz w kraju, w ktorym policja jest nieudolna, nalezy zlikwidowac policje, a zlodzieje od razu sami przestana krasc, jest pogladem totalnie absurdalnym. Ale wy oczywiscie mozecie uwazac inaczej – wasze prawo...