Problemem w Luksemburgu jest nie brak potencjalnych klientow takiego polskiego sklepu w ogolnosci, ale zroznicowanie ich preferencji co do asortymentu. Dlatego tez uwazam, ze duzy gracz na tym rynku mialby wieksza szanse niz maly sklep obwozny. Jesli na polce w takim sklepie stac bedzie musztarda kilku roznych firm (i nie wylacznie sarepska), kabanosy czy krakowska nie tylko jednego sortu, twarog roznego rodzaju (a wiec i chudy i poltlusty i tlusty, ale tez od kilku producentow) itd. itp. to szansa ze taki sklep przyciagnie klientow jest. Poza tym z cala pewnoscia sklep taki bedzie musial powalczyc troche o stalych klientow i renome; na to trzeba miec pewien zapas finansowy, bo na etapie rozkrecania takiego biznesu czesciej bilans miesiaca wykazywac bedzie strate niz zysk. W koncu – jest tez niestety prawda, ze Polak w Luksemburgu nie bedzie chcial w polskim sklepie kupowac za luksemburskie ceny. Moze nie musza to byc ceny polskie, ale lepiej jesli wlasciciel takiego sklepu nastawiony bedzie na male zyski z kazdego towaru, liczac na zwiekszajacy sie popyt i liczbe klientow, niz na to, ze skoro Luksemburg jest krajem bogatym, to mozna sprzedawac towary stosujac przelicznik 1 zl = 1 eur. To niestety jest bledne myslenie (m.in. zreszta dlatego, ze Polacy nie stanowia bynajmniej najbogatszej grupy spolecznej w Wielkim Ksiestwie – czego bynajmniej nie trzeba sie wstydzic – wrecz przeciwnie; uswiadomic sobie raczej, ze czesciej do takiego polskiego sklepu przyjezdzac beda klienci mala toyota, skoda czy oplem niz astonem martinem, porsche czy bentleyem
Natomiast nie do konca popieram poglad, ze sklep Eurasia jest konkurencja dla polskiego handlu w Luksemburgu; w odroznieniu od podobnego rodzaju placowek w Niemczech, "ruski sklep" w Luksemburgu praktycznie nie sprzedaje zadnych towarow polskich, a z produktow rosyjskich, ktore zadowolilyby klienta polskiego (przy tym sa niedostepne w sklepach luksemburskich) wymienilbym doslownie kilka produktow (np. krakowsko-podobna kielbasa, ogorki kiszone, cos w rodzaju oscypkow, ale nie polskie, tylko slowackie, twarog dosc podobny do tego z Piatnicy). Nie maja ani zuru w plynie ani w zurku w torebce, nie maja musztardy sarepskiej, poza w/w pseudo-krakowska nie maja calego asortymentu typowych dla polskiego sklepu wedlin, nie ma kawy zbozowej, grzybkow w occie, ze slodyczy brak jest polskich krowek, michalkow, typowych polskich batonow (jak np. grzeski czy prince polo) i... dlugo by jeszcze wymieniac. Dlatego tez niespecjalnie sklep ten moglby konkurowac ze sklepem polskim.