Jak zaczac zycie w Luxemburgu?

Rozmowy o wszystkim, ale nigdy o niczym

Moderator: LuxTeam

tomasz
Posty: 216
Rejestracja: 23-04-2008, 08:37
Lokalizacja: Huncherange

Post autor: tomasz »

Borys, mysle tak samo, napisalam czasami bo nie chcialam sama siebie zdolowac;), wiesz, myslenie magiczne, Ewa
Awatar użytkownika
ogrodniczka
Posty: 857
Rejestracja: 10-08-2007, 15:49
Lokalizacja: Kraków/Bridel

Post autor: ogrodniczka »

A ja zaaplikowalam do pracy jeden raz. Stanowisko biurowe. Logistyka, duza firma - robilam rzeczy z tym związane latami. i...odpowiedz byla taka,ze moje kwalifikacje sa "za wysokie" i dziękujemy. Czyli kij mam dwa końce. Piszac swoje cv, napisz je "pod" stanowisko. Masz pasowac do niego.
Awatar użytkownika
bamaza42
Posty: 4441
Rejestracja: 26-09-2006, 15:57
Lokalizacja: Gdansk/Luxembourg

Post autor: bamaza42 »

ogrodniczka pisze:Piszac swoje cv, napisz je "pod" stanowisko. Masz pasowac do niego.
Alez to "oczywista oczywistosc"....ale i mnie zajelo troche czasu zanim do tego doszlam... jeszcze w PL (bo wszedzie jest tak samo!), gdzie wiele razy pracy szukalam, wiele razy zmienialam, wiec tych cv i listow motywacyjnych napisalam sie w zyciu setki!...a po jakims czasie nauczylam sie tez na interview udzielac takich odpowiedzi, jakich oczekiwano od idealnego kandydata... :) poczatkowo w moim cv staralam sie umiescic jak najwiecej informacji, troche sie "przechwalajac", itp...ale potem robilam to juz bardziej "fachowo", pod konkretne stanowisko, profil firmy, itd... Do tej pory mam na twardym dysku zapisane te setki cv_"cos tam"....
Szukanie pracy to tez sztuka, ktorej trzeba sie nauczyc i nie mozna sie poddawac po pierwszych niepowodzeniach...mowia, ze jak wysle sie con. 100 aplikacji i z tego na okolo 10 dostanie sie odpowiedz i ewent. zaproszenie na interview, to jest szansa, ze to 1 zakonczy sie sukcesem... ;)
tomasz
Posty: 216
Rejestracja: 23-04-2008, 08:37
Lokalizacja: Huncherange

Post autor: tomasz »

Bamaza, tez mysle, ze "przechwalanie sie" w cv (choc i taki blad kiedys popelnilam) nie ma sensu. Wtedy stwarzasz potencjalna konkurencje, ktorej, nawet pracodawca, chce unikac. Zreszta na rozmowie kwalifikacyjnej Pani wprost mi powiedziala, ze nie interesuje ich co potrafie robic, bo stac ich na wyslanie mnie na warsztaty czy kursy, interesuja ich moje cechy charakteru:), ale to troche inna branza niz biurowo-bankowa, bo socjalna, Ewa
Awatar użytkownika
bamaza42
Posty: 4441
Rejestracja: 26-09-2006, 15:57
Lokalizacja: Gdansk/Luxembourg

Post autor: bamaza42 »

tomasz pisze:"przechwalanie sie" w cv (choc i taki blad kiedys popelnilam) nie ma sensu
Hihihi...mnie z tego typu "wstawek" w cv wyleczylo, jak kiedys podalam, w sekcji dot. jezykow obcych....niemiecki, jako "basic", co wowczas bylo bliskie prawdy....nie wiedziec czemu, moja kandydatura zostala wyslana do firmy, gdzie do obowiazkow osoby na stanowisku, na ktore aplikowalam, nalezalo m.in. spisywanie ze sluchu nagranych na dyktafonie cotygodniowych narad, ktore odbywaly sie w jez. niemieckim(czego w opisie stanowiska zreszta nie bylo)....totalna porazka! Od tego czasu jez. niemiecki usunelam z cv.... ;)
tomasz
Posty: 216
Rejestracja: 23-04-2008, 08:37
Lokalizacja: Huncherange

Post autor: tomasz »

przechwalanie sie o ktorym pisalam dotyczy moich prawdziwych umiejetnosci. Mam wrazenie, ze ich naprawde malo interesuje co umiem...jak potrzebuja czegok konkretnego to zatrudniaja firme lub osobe z zewnatrz na zasadzie umowy o dzielo:), zreszta uslyszalam to na wspomnianej rozmowie kwalifikacyjnej, E wa
Awatar użytkownika
ogrodniczka
Posty: 857
Rejestracja: 10-08-2007, 15:49
Lokalizacja: Kraków/Bridel

Post autor: ogrodniczka »

Obawiam się,że odbiegliśmy od tematu, a człowiek, który wątek założył już chyba nie śledzi naszych "porad". Niemniej o ile jednak śledzi, to z ciężkim sercem dołączam do grona odradzających przyjazd tylko ze znajomością angielskiego. Gdyby to był specjalista w branży IT lub z doświadczeniem w pracy w korporacjach (w których i tak ten angielski jest międzynarodowym esperanto) to dawałabym szansę. Jednakże praca na stanowiskach usługowych, czy w magazynie...nie da rady... jeden z tutejszych urzędowych musiałby być.
A już w szczególności odradzam przyjazd na "ryzyk fizyk" w szczególności gdy nie ma wsparcia drugiej pracującej osoby (jak to jest w związkach). Problem z urzędami, znalezienie mieszkania...nawet ogłoszenia o pracę...oszczędności stopnieją momentalnie. Byłoby szkoda.
Wypadałoby z uprzejmości dodać animuszu, ale zdrowy rozsądek mówi "spasuj".
zzz
Posty: 382
Rejestracja: 15-11-2011, 10:21
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: zzz »

A ja akurat jestem przykładem, który przeczy opinii większości. Niemiecki znam w miarę - na tyle, żeby móc się dogadać w sklepie albo porozmawiać z technikiem, który przyjdzie instalować internet, ale nie na tyle, żeby pracować w tym języku. Francuskiego nie znam w ogóle. Pracę znalazłem znając biegle jedynie angielski. Przyznam, że branża, rodzaj pracy, firma też jest tutaj istotna, bo w wielu przypadkach bez francuskiego się nie obejdzie. Ale w mojej firmie, na produkcji, pracuje wielu "frontaliers" zza wschodniej granicy, którzy posługują się jedynie niemieckim i jakoś sobie radzą. Niestety, w moim dziale pracuje sporo Belgów i Francuzów, więc muszę się godzić z tym, że omija mnie większość nieformalnych pogadanek na przerwach, bo im się nie chce po angielsku gadać. Ale jeśli chodzi o sprawy służbowe, to nie mają innego wyjścia.

W urzędach (przynajmniej dotychczas) też nie miałem problemu, żeby się porozumieć po angielsku. Może miałem szczęście, bo zwykle trafiałem na takich urzędników, którzy mówili ze smutną minką, że mówią tylko troszeczkę po angielsku, ale się postarają. Uwierzcie mi, chciałbym znać francuski choć tak "troszeczkę", jak ci urzędnicy.

Więc wydaje mi się, że nie powinniście aż tak chłopaka straszyć. Nie wydaje mi się, żebym był jakimś szczególnym przypadkiem, jednym na milion, który miał szczęście. Na pewno pracę łatwiej znaleźć znając tutejsze języki (a przynajmniej jeden), ale z samym angielskim też się da - im dalej od końcowego klienta, im większa firma, tym łatwiej. A jeśli chodzi o samo życie, to też się da, ale podobnie - lepiej znać jeden z tutejszych języków chociażby w stopniu podstawowym. Albo zacząć się uczyć zaraz po przyjeździe.

A tak na koniec, chciałbym zdecydowanie zgodzić się z przedmówcą w jednym: najpierw znajdź pracę, a potem dopiero się przeprowadzaj. Ja tak zrobiłem, a i tak cała przeprowadzka i wszystko co z nią związane pożarło mi kupę oszczędności. Strach pomyśleć, co by było, gdybym miał przyjeżdżać tutaj w ciemno.
Awatar użytkownika
K.Sokolowska
Posty: 100
Rejestracja: 27-09-2011, 20:04
Lokalizacja: Wawa

Post autor: K.Sokolowska »

Ja znam płynnie tylko angielski i sobie radzę. Nie pracuję w bankowości, ani instytucji unijnej. Moja firma to prawdziwa Wieża Babel i mam pracowych kolegów i koleżanki z całego świata. Językiem oficjalnym w firmie jest angielski na szczęście dla mnie na razie.
W urzędach bez problemu załatwiałam wiele rzeczy po angielsku chociaż rzeczywiście oficjalne dokumenty są po francusku, a to język gdzie oddzielnie trzeba się uczyć mówić i pisać. Wiem bo zaczęłam.
Właściwie tylko dwa razy natknęłam się na osobę w ogóle nie mówiącą po angielsku. Ale słyszałam, że nie trzeba się pytać Do you speak English - bo usłyszymy odpowiedź No, lecz od razu po prostu mówić co mamy do powiedzenia i wtedy ... z reguły rozmówca przełącza się automatycznie na ten język z lepszym lub gorszym skutkiem. Ostatecznie dogadać się można.
Moim skromnym zdaniem najpierw trzeba znaleźć pracę, a potem się przeprowadzać. Jeżeli ma się pracę to bez większych problemów można tutaj wytrwać z angielskim tylko. Oczywiście planując zostać na dłużej raczej trzeba myśleć o nauce ... francuskiego najlepiej.

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
K.Sokolowska
Posty: 100
Rejestracja: 27-09-2011, 20:04
Lokalizacja: Wawa

Post autor: K.Sokolowska »

zzz pisze: [CIACH] ....więc muszę się godzić z tym, że omija mnie większość nieformalnych pogadanek na przerwach, bo im się nie chce po angielsku gadać. Ale jeśli chodzi o sprawy służbowe, to nie mają innego wyjścia.
[CIACH] ...którzy mówili ze smutną minką, że mówią tylko troszeczkę po angielsku, ale się postarają. Uwierzcie mi, chciałbym znać francuski choć tak "troszeczkę", jak ci urzędnicy.
[CIACH] Ja tak zrobiłem, a i tak cała przeprowadzka i wszystko co z nią związane pożarło mi kupę oszczędności. Strach pomyśleć, co by było, gdybym miał przyjeżdżać tutaj w ciemno.
Święte, święte prawdy jak dla :) Mam podobne doświadczenia. Nie trafiałam na takich urzędników co mówili że mówią troszeczkę po angielsku, tylko po prostu mówili płynnie. Ale jak pisałam wcześniej, nie trzeba ich pytać czy mówią, tylko mówić po prostu. Może Ci tubylcy nie mają pewności siebie w tym zakresie ... hmm. Zbyt wieloma językami się posługują, a angielski jest ostatni na ich liście. No ale poliglota to poliglota - a to jest kraj poliglotów właśnie :)
Awatar użytkownika
anwi
Posty: 965
Rejestracja: 26-09-2006, 08:37
Lokalizacja: Gdzie psy ...szczekają

Post autor: anwi »

Oczywiście wszystko się zgadza, z tym, że prawie... Im dalej od miasta Luksemburga, tym mniej sprawnie i mniej chętnie tubylcy porozumiewają się w języku angielskim. Co oczywiście nie znaczy, że takowych nie spotkamy, zwłaszcza w urzędach. Aczkolwiek możemy zostać pouczeni, że wypadałoby znać któryś z języków urzędowych tego kraju.
K.Sokolowska pisze:Ale słyszałam, że nie trzeba się pytać Do you speak English - bo usłyszymy odpowiedź No, lecz od razu po prostu mówić co mamy do powiedzenia i wtedy ... z reguły rozmówca przełącza się automatycznie na ten język z lepszym lub gorszym skutkiem.
To wyjątkowo nieuprzejme. Zawsze wypada zapytać, w końcu nie jesteśmy na Wyspach Brytyjskich, a jeśli osoba zapytana zna j. angielski, to nam w tym języku odpowie.
ODPOWIEDZ