irja28 pisze:pewnie radlux i widział informator, ale na moje to chciał usłyszeć,że z samym angielskim da sobie radę
Jak dla mnie, to po prostu nie chcialo mu sie czytac, bo przeciez w Infomatorium nie jest na pierwszej stronie napisane, to czego on szuka, no i trzeba by sie nameczyc, zeby to samemu znalezc. Wiec czy nie lepiej, zeby inni te prace za niego odrobili? Rownie dobrze moglby zapytac na przyklad, jak sie pisze "korzystać", bo choc to slowo jest w slowniku internetowym, to przeciez latwiej zapytac innych niz grzebac po necie. <mrgreen>
irja28 pisze:Rozumiem, że jesteś tutejszym strażnikiem Teksasu
Raczej Cerberem. Jak ktos przejdzie starego bez uszczerbku na zdrowiu, to wtedy cale polskie piekielko jest jak pis-of-kejk. Z tym, ze obawiam sie, ze radlux takich jak stary to lyka na sniadanie. Ma facet nerwy ze stali!

Mnie juz kilka razy reka zadrzala nad przyciskiem "kasuj post", ale potem sobie pomyslalem, ze to naprawde super rozrywka obserwowac taki pojedynek gigantow. Jeszcze tylko, zeby ktos przyjmowal zaklady, ktory z nich sie predzej wkurzy... <lol>
jespere pisze:Nikt z nas nie przyjechal do luksa znajac Luksemburski - tu sie moge zalozyc.
I tu trzeba jespere przyznac racje. Powiem wiecej - moim zdaniem statystycznie (sorki, jesli kogos ta statystyka obrazam; nic na to nie poradze - zawsze moze sie okazac, ze oburzeni powyzszym po prostu naleza do lepszej mniejszosci, czyli elyty

), wiekszosc przyjechala z tzw. komunikatywna znajomoscia jez. angielskiego (czyt.: generalnie wie o co kaman, jak go ktos indaguje w tym jezyku) oraz jako taka znajomoscia jezyka polskiego (tzn. w tekscie nie dluzszym niz 100 zdan popelnia mniej niz 10 bledow ortograficznych). I tyle. Reszta przychodzi pozniej i jak ktos ma tyle determinacji w zyciu codziennym, co radlux w pismie, to to "pozniej" przychodzi bardzo predko.
I na final - znajomosc jezyka (lub -ow) potrzebna jest w jednej branzy bardziej a w innej mniej. Specyfika Luksemburga jest taka, ze sa tu w uzyciu powszechnym 3 jezyki, totez nic dziwnego, ze pracownicy "pierwszego kontaktu" (sprzedawczyni w sklepie, recepcjonistka w hotelu, agent ubezpieczeniowy czy pracownik agencji nieruchomosci) musza wladac tymi trzema, a najlepiej jeszcze angielskim na dodatek, nawet jesli poza tym nie maja zadnego wyksztalcenia. W Polsce sie to nie zdarza (albo - zdarza wyjatkowo rzadko).
dslonce pisze:moja gmina rekrutujac na stanowisko sprzataczki do szkolnej swietlicy na czas okreslony 3 mc-ce jako jedno z kryterium podaje znajomosc:
j.luksmburskiego
i j. francuskiego
i j. niemieckiego
Co do sprzataczek, to nie wiem, jakie sa kryteria naboru, bo nie startowalem w tej branzy (choc uwazam, ze to bardzo wazny i odpowiedzialny zawod). Moge tylko powiedziec, ze niezaleznie od tych kryteriow niemalo jest takich sprzataczek w Luksemburgu, ktore na 100% nie porozumiewaja sie w w/w trzech jezykach. Ich portfolio zawiera najczesciej portugalski na miejscu pierwszym (choc zdarza sie tez jeden z jezykow krajow b. Jugoslawii), potem ewentualnie francuski, czasem luksemburski. Niemiecki prawie nigdy. To sa konkretne doswiadczenia, a nie smalenie dubow - byl ktos z Was kiedys CHL? Nie zycze nikomu, ale jak juz ktos trafi, to polecam konwersacje ze sprzataczkami w jez. niemieckim tamze. Ba, nie tylko ze sprzataczkami; z salowymi i pozostalym personelem szeregowym tego przybytku. To sie dowiecie pewnie wtedy prawdy na temat "trojjezycznosci" tego kraju troche wiecej. A ponoc CHL dumnie szczyci sie byc szpitalem "wielkoksiazecym", no wiec zakladam, ze swieci przykladem na polu...
A co do jez.polskiego? Jesli ktos na ten przyklad idzie do pracy u rolnika to wystarczy, jesli rozumie po polsku, a i to niekoniecznie biegle. Znam osobiscie takich robotnikow i mowie Wam, ze swietnie sobie w Luksie radza. Znam tez np. przypadki opiekunek do dzieci i osob starszych, ktore to opiekunki znaja wylacznie jeden jezyk - dokladnie ten, w ktorym opiekuja sie tymi dziecmi lub osoba starsza i zdarza sie, ze jest to akurat przypadkiem jezyk polski.
Innym tematem jest to, ze taka osoba musi jednak od czasu do czasu zalatwic cos "na miescie" czy w "urzedzie" i wtedy brak znajomosci ktoregos z jezykow lokalnych moze byc przeszkoda. Moze, ale nie musi. Taka mamy cywilizacje, ze praktycznie wszystkie zakupy mozna zrobic "na malpe" (w supermarketach sam sobie wkladasz do koszyka to, co chcesz nabyc, a w innych sklepach, zawsze mozna pokazac palcem, co sie chce kupic i wyartykulowac jakikolwiek zestaw fonemow - sprzedawca najczesciej zrozumie, ze nie przyszlismy do sklepu glosic Slowo Boze, ale ze pragniemy zostawic u niego pieniadze w zamian za towar, ktory stoi na polce). A w urzedach? Tu urzednicy sa bardzo mili i najczesciej staraja sie domyslec, o co chodzi. A w innych sprawach? Mozna zawsze zapytac na polska.lu. Malo to przypadkow, ze ktos otrzymal pismo po francusku z urzedu, przekopiowal jego tresc tu na forum i w ciagu 24 godzin otrzymal od naszych kochanych forumowiczow co najmniej 3 wersje tlumaczenia, niektore z wykladnia prawna oraz deklaracja pomocy w zalatwieniu sprawy? W takich sytuacjach to nawet staremu zdarza sie napisac cos wiecej niz "bylo na forum" albo "znajdz sobie w google". Czyli cuda sie zdarzaja <mrgreen>