SCHIZOFRENIA -warto wiedziec wiecej z kim mamy doczynienia

Wszystko o zdrowiu, lekarzach, leczeniu, ubezpieczeniu zdrowotnym, czego nie znaleźliście ani tu: http://www.polska.lu/informatorium/26-i ... 35-zdrowie ani tu: http://www.polska.lu/polecani-lekarze
pasjonat
Posty: 8
Rejestracja: 15-10-2013, 17:20
Lokalizacja: Luxembourg

SCHIZOFRENIA -warto wiedziec wiecej z kim mamy doczynienia

Post autor: pasjonat »

http://www.drogadosiebie.pl/schizofreni ... hizofrenie



Jak wygląda świat osoby chorej na schizofrenię?



Schizofrenia jest chorobą o indywidualnym przebiegu. Osoba chora odbiera świat na swój sposób, przez co często pozostaje niezrozumiana przez otoczenie.

Żyjąc w swoim świecie, osoba z zaburzeniami schizofrenicznymi ma inne doświadczenia, niż osoby zdrowe:

Może inaczej postrzegać rzeczywistość. Słyszy lub czuje to, co nie istnieje i to, czego nie postrzegają inni. Szczególnie trudne są urojenia paranoidalne polegające na fałszywych przekonaniach, błędnych sądach, odpornych na wszelką argumentację. Podtrzymywane są mimo obecności dowodów wskazujących na ich nieprawdziwość.
Może mieć przekonanie, że jest śledzona, że ludzie chcą ją zniszczyć, wszyscy mówią dziwne rzeczy, ośmieszają ją publicznie lub spiskują przeciwko niej.
Może mieć fałszywe wrażenie zaburzenia porządku świata – przyczynowego, czasowego i przestrzennego.
Objawom często towarzyszy poczucie lęku i zagrożenia ze świata zewnętrznego. Osoba czuje się nieadekwatnie do sytuacji, jest zagubiona, jakby niedopasowana. Znaczący jest brak zaufania do wszystkich. Odczuwanie subiektywnego zagrożenia zmniejsza chęć więzi i kontaktu nawet z najbliższymi, co prowadzi do wycofania i zamknięcia się we własnym świecie.
Przeżywany lęk wiąże się z występowaniem mocnych doznań – niekiedy jaskrawych, wyrazistych i przerażających.
Brak kontaktu z otoczeniem wypełniany jest bogactwem wewnętrznych treści i przeżyć. Osoba ciężko chora żyje w swoim urojonym świecie targana własnymi fałszywymi przekonaniami.
Zdarza się, że osoba chora czuje się niezwyciężona i nie do pokonania. Ma wrażenie posiadania wewnętrznej mocy, która pomaga jej w wypełnianiu rozmaitych misji, np. w zbawianiu świata.
Może czuć się osamotniona, ponieważ nie potrafi jasno wyrazić swoich doznań ani sprecyzować swoich uczuć. Czuje się nierozumiana. Często podlega ocenie na podstawie dziwacznych zachowań.
Może wyrażać chęć bycia w bliskim kontakcie z innymi i jednocześnie unika głębszych więzi interpersonalnych.
Często pojawia się rozbieżność pomiędzy własną koncepcją siebie, roli w życiu społecznym, a oczekiwaniami rodziny i społeczeństwa.
Aby przybliżyć perspektywę osoby chorej na schizofrenię, przeczytaj o przeżyciach i doświadczeniach z chorobą historie pacjentów.



Jakie są objawy schizofrenii?




Typowymi objawami są:

objawy pozytywne (wytwórcze)
objawy negatywne (deficytowe)

zaburzenia procesów poznawczych

Osoby z zaburzeniami schizofrenicznymi mają również zazwyczaj obniżony nastrój – ogarnia ich głęboki smutek i depresja. Objawom bardzo często towarzyszy niepokój, lęk, bezsenność czy napięcie psychiczne.

Długa i wnikliwa obserwacja wszystkich objawów, które występują w pewnym okresie czasu, umożliwia lekarzowi właściwe rozpoznanie choroby w celu ustalenia strategii leczenia. Nie należy samodzielnie przesądzać o diagnozie – w przypadku zauważenia charakterystycznych symptomów, warto zgłosić się do psychiatry na konsultację.

Można wyróżnić kilka rodzajów zaburzeń schizofrenicznych:

schizofrenię paranoidalną, gdy dominują urojenia (przeważnie o treści prześladowczej) i omamy (przeważnie słuchowe o treści grożącej lub rozkazującej);
schizofrenię rezydualną (inaczej ubytkową), gdy występują tylko objawy negatywne (np. spowolnienie myślenia, mowy i ruchów, apatia, wycofanie społeczne);
schizofrenię zdezorganizowaną (dawniej nazywaną hebrefenia), gdy zachowanie jest zdezorganizowane i odbiega od powszechnie przyjętych norm, wypowiedzi są chaotyczne, bezcelowe i niedopasowane do sytuacji;
schizofrenię katatoniczną, gdy chory zamiera w bezruchu, usztywnia się i sprawia wrażenie jakby nie odbierał tego co się wokół dzieje (jest świadomy, ale jakby wyłączony);
schizofrenię prostą, gdy stopniowo pogarsza się codzienne funkcjonowanie chorego (zaniedbuje higienę i swój wygląd, pogarszają się jego wyniki w pracy lub szkole, zaczyna przybierać wycofującą postawę wobec ludzi).
natalia martens
Posty: 21
Rejestracja: 05-06-2013, 12:45
Lokalizacja: barbarka

Post autor: natalia martens »

o rany pasjonat! Ty masz jakis problem?
MaWi
Posty: 3662
Rejestracja: 18-09-2006, 16:41

Post autor: MaWi »

Moze i ma, ale ja na przyklad przeczytalem jego posta z niezwyklym zainteresowaniem, a nawet z pewnym (niektorym moze sie zdawac – zgola perwersyjnym) rozrzewnieniem. Opis powyzszy przypomnial mi bowiem dawne czasy (lata 2005-2007), kiedy to mieszkalismy w Walfer, majac za sasiadke prawie 90-letnia staruszke, ktora z calym przekonaniem cierpiala na cos takiego:
pasjonat pisze:schizofrenię paranoidalną, gdy dominują urojenia (przeważnie o treści prześladowczej) i omamy (przeważnie słuchowe o treści grożącej lub rozkazującej);
Dama owa, w okresach dobrego samopoczucia (to sie nazywa remisja?) byla niezwykle serdeczna! Nieustajaco przynosila nam prezenty, oferowala swoja pomoc w wielu sprawach, zywo interesowala sie naszymi problemami; slowem do rany przyloz! W momentach, kiedy "byla soba" stanowila absolutne zaprzeczenie tego, co podowczas na forum polska.lu zwykli pisac o Luksemburczykach Polacy (ze Luksemburczycy sa zamknieci, nietolerancyjni, nieprzyjaznie nastawieni do przybyszow, szczegolnie Polakow, ktorych uwazaja za etatowych zlodziei samochodow w EU etc...). Czulismy sie wiec jak pączki w maśle, wrecz zaklopotani cala ta sytuacja, bo przeciez, jak tu splacic rosnacy "dlug wdziecznosci", skoro z kolei babcia niczego od nas nie oczekiwala.

Wszystko, jak z bajki, do momentu... kiedy babcie opanowywal "zly duch". Co sie wtedy dzialo? Opis pomine, z uwagi na szacunek, jaki jednak tej osobie sie nalezy (bez wzgledu czy zyje jeszcze czy juz nie). Jesli ktokolwiek zaslugiwalby na nagane i potepienie, to z pewnoscia nie ona – nieswiadoma swojego stanu, ale jej dzieci, ktore mieszkaly w sasiedniej wsi (Bereldange), odwiedzaly ja wylacznie w stanach jej dobrego samopoczucia, zas kiedy ich matka dostawala ataku – pryskaly w poplochu zostawiajac ja na pastwe jej omamow oraz ku wielkiemu strapieniu sasiadow. Raz przylapana przeze mnie na probie ucieczki przed domem, juz w samochodzie, jej corka (osoba juz ponad 60-letnia) odpowiedziala mi opryskliwie, "ze to nie jest jej problem", zatrzasnela drzwi i zwyczajnie odjechala.

Mimo to, wole wspominac babcie sasiadke z tych dobrych chwil... Choc wiem teraz, bo mialem okazje naocznie sie przekonac, jak straszliwa choroba; do tego choroba spoleczna, jest schizofrenia... Czasem naduzywamy slowa "wariat", "nienormalny" lub bardziej kolokwialnych form... ale wierzcie mi – prawdziwy "wariat", to nieszczescie, tragedia i w zaden sposob nie temat do zartow...
pasjonat
Posty: 8
Rejestracja: 15-10-2013, 17:20
Lokalizacja: Luxembourg

Post autor: pasjonat »

Jest wiele chorob psychicznych, też nieuleczalnych, których często nie widać, zwłaszcza, gdy osoba bierze leki i chodzi do psychologa czy chociaż chodzi do psychologa, po prostu jak się nauczy nad tym panować. Często nawet jest tak przy jednej z poważniejszych- schizofrenii, dlatego każdy z nas może mieć w swoim otoczeniu osobę, która choruje np na schizofrenię i np o tym nie wiedzieć. "
bnbn1
Posty: 160
Rejestracja: 16-09-2012, 14:34
Lokalizacja: strassen

Post autor: bnbn1 »

MaWi pisze:Moze i ma, ale ja na przyklad przeczytalem jego posta z niezwyklym zainteresowaniem, a nawet z pewnym (niektorym moze sie zdawac – zgola perwersyjnym) rozrzewnieniem. Opis powyzszy przypomnial mi bowiem dawne czasy (lata 2005-2007), kiedy to mieszkalismy w Walfer, majac za sasiadke prawie 90-letnia staruszke, ktora z calym przekonaniem cierpiala na cos takiego:
pasjonat pisze:schizofrenię paranoidalną, gdy dominują urojenia (przeważnie o treści prześladowczej) i omamy (przeważnie słuchowe o treści grożącej lub rozkazującej);
Dama owa, w okresach dobrego samopoczucia (to sie nazywa remisja?) byla niezwykle serdeczna! Nieustajaco przynosila nam prezenty, oferowala swoja pomoc w wielu sprawach, zywo interesowala sie naszymi problemami; slowem do rany przyloz! W momentach, kiedy "byla soba" stanowila absolutne zaprzeczenie tego, co podowczas na forum polska.lu zwykli pisac o Luksemburczykach Polacy (ze Luksemburczycy sa zamknieci, nietolerancyjni, nieprzyjaznie nastawieni do przybyszow, szczegolnie Polakow, ktorych uwazaja za etatowych zlodziei samochodow w EU etc...). Czulismy sie wiec jak pączki w maśle, wrecz zaklopotani cala ta sytuacja, bo przeciez, jak tu splacic rosnacy "dlug wdziecznosci", skoro z kolei babcia niczego od nas nie oczekiwala.

Wszystko, jak z bajki, do momentu... kiedy babcie opanowywal "zly duch". Co sie wtedy dzialo? Opis pomine, z uwagi na szacunek, jaki jednak tej osobie sie nalezy (bez wzgledu czy zyje jeszcze czy juz nie). Jesli ktokolwiek zaslugiwalby na nagane i potepienie, to z pewnoscia nie ona – nieswiadoma swojego stanu, ale jej dzieci, ktore mieszkaly w sasiedniej wsi (Bereldange), odwiedzaly ja wylacznie w stanach jej dobrego samopoczucia, zas kiedy ich matka dostawala ataku – pryskaly w poplochu zostawiajac ja na pastwe jej omamow oraz ku wielkiemu strapieniu sasiadow. Raz przylapana przeze mnie na probie ucieczki przed domem, juz w samochodzie, jej corka (osoba juz ponad 60-letnia) odpowiedziala mi opryskliwie, "ze to nie jest jej problem", zatrzasnela drzwi i zwyczajnie odjechala.

Mimo to, wole wspominac babcie sasiadke z tych dobrych chwil... Choc wiem teraz, bo mialem okazje naocznie sie przekonac, jak straszliwa choroba; do tego choroba spoleczna, jest schizofrenia... Czasem naduzywamy slowa "wariat", "nienormalny" lub bardziej kolokwialnych form... ale wierzcie mi – prawdziwy "wariat", to nieszczescie, tragedia i w zaden sposob nie temat do zartow...
ja sie osobiście jej dzieciom nie dziwę.... bo wszystko ładnie, pięknie kiedy to nas osobiście nie spotka... i tak nie mieli źle bo nie musieli mieszkac pod jednym dachem...
MaWi
Posty: 3662
Rejestracja: 18-09-2006, 16:41

Post autor: MaWi »

bnbn1 pisze:ja sie osobiście jej dzieciom nie dziwę....
A ja osobiscie sie jej dzieciom bardzo dziwie. Bo to jest jednak szczyt chamstwa, zeby problemy wlasnej rodziny (chyba, ze matka to nie rodzina?) zostawiac na glowie obcym osobom. Sorry, ale jesli ktokolwiek powinien byc zobowiazany do pomocy osobie chorej na schizofrenie, to przede wszystkim corka matce. Jesli natomiast ta odwraca sie na piecie i mowi "to nie moja sprawa", to jest to zwyczajne bydlo i brak jakichkolwiek norm moralnych.

Rozumiem, ze ty zrobilbys tak samo z wlasna matka?
Awatar użytkownika
xtheo7
Posty: 929
Rejestracja: 26-09-2006, 19:48
Lokalizacja: ettelbruck / waw

Post autor: xtheo7 »

MaWi pisze:
bnbn1 pisze:ja sie osobiście jej dzieciom nie dziwę....
A ja osobiscie sie jej dzieciom bardzo dziwie. Bo to jest jednak szczyt chamstwa, zeby problemy wlasnej rodziny (chyba, ze matka to nie rodzina?) zostawiac na glowie obcym osobom. Sorry, ale jesli ktokolwiek powinien byc zobowiazany do pomocy osobie chorej na schizofrenie, to przede wszystkim corka matce. Jesli natomiast ta odwraca sie na piecie i mowi "to nie moja sprawa", to jest to zwyczajne bydlo i brak jakichkolwiek norm moralnych.

Rozumiem, ze ty zrobilbys tak samo z wlasna matka?
A moze mamusia to w ogole zla kobieta byla, by nie zacytowac Pasikowskiego ???

No dobra, ale co konkretnie ta (wyrodna) corka moglaby / mialaby zrobic ?
Zamknac matke w fazie "odlotow" w psychiatryku ? Jak oddasz starsza osobe do psychiatryka, to ona juz z niego nigdy nie wyjdzie ...
Zabrac ja do siebie i przykladac zimne kompresy na czolo ???
Mialem przypadek osoby chorej na schizofrenie (lekka) w bliskiej rodzinie i wiem jak ta choroba nie tylko dreczy i zabija pacjenta, ale i CALE JEGO/JEJ OTOCZENIE. Ciocia sie w koncu podleczyla (acz napady dalejej byly cykliczne), ale jej synowa tego nie wytrzymala i odeszla.

Dopoki mamusia nie strzela z kalasznikowa do sasiadow lub nie probuje uprawiac lotow z trzeciego pietra, to tez chyba by ja zostawil na miejscu, jednakowoz sprawdzajac regularnie jak zyje i czy lyka przepisane jej prochy.

Generalnie odradzam pryncypialna krytyke ludzi postawionych w sytuacjach bardzo trudnych lub wrecz ekstremalnych....

Inna historyjka o opiece nad niedomagajacymi rodzicami. Zdazylo sie to pare lat temu we Francji.

Byl sobie kochajacy tatus, ktory po kilku latach malzenstwa porzucil zone i z dwojgiem dosc malych, kilkuletnich dzieci. Slad po nim zaginal i nigdy zadnych alimentow nie placil ani z dziecmi sie nie kontaktowal. Do czasu jednakowoz.
Gdy byl juz stary i schorowany, a przy tym i zrujowany, odnalazl swoje dzieci i zazadal, by sie nim opiekowaly i go utrzymywaly. Dzieci, zupelnie slusznie, pokazali mu gest Kozakiewicza. Facio poszedl do prawnika i wytoczyl im proces, ktory WYGRAL. Dzieci zostaly skazane na grzywne i dostaly sadowy nakaz opieki nad ojcem, bo jest jeszcze we francuskim prawie taki starutki i nieznowlizowany paragraf, ze dzieci winne sa zapewnic opieke swoim niedoleznym lub ubogim rodzicom, bez wzgledu na wszystkie inne okolicznosci .... takie mile i sprawiedliwe ... a to zly czlowiek byl.
MaWi
Posty: 3662
Rejestracja: 18-09-2006, 16:41

Post autor: MaWi »

xtheo7 pisze:No dobra, ale co konkretnie ta (wyrodna) corka moglaby / mialaby zrobic ?
Xtheo, a mozesz mi wytlumaczyc, dlaczego mialoby mnie to obchodzic? Czy to moja matka byla?

Jasne, ze w takiej sytuacji ja nic nie moglem zrobic. Mam nawet na to dowody – raz, po naprawde dlugiej fazie odlotow babci, kiedy po prostu jej nocne szalenstwa doprowadzily juz tez nas na skraj wyczerpania nerwowego, zawezwalismy policje. Dowiedzielismy sie od policjanta, ze on jest bezradny. Owszem, moze pouczyc babcie, moze nawet pouczyc jej corke, ale na pouczeniu musi sie skonczyc. Co innego, gdyby babcia na przyklad poderznela gardlo naszej corce, no ewentualnie (ale tylko, jesli skonczyloby sie to dla mnie powaznym kalectwem wzglednie smiercia) zrzucila doniczke mi na glowe. No, to wtedy to juz by mogli cos wiecej zrobic. A tak?... <bezradny>

Z tym, ze wiesz – ja wiem, ze nic nie zrobie w tej sprawie. Ale nie kaz mi jeszcze litowac sie nad jej corka, ze ma taki straszny problem, bo ma chora matke. Ona problemu nie ma i nie miala, bo cala chorobe swojej matki przemieszkala z dala od niej – w spokojnym Bereldange. Problem mialem ja. Tak wiec bardzo Cie prosze – do tego jednego prawa mi nie odmawiaj. Do nazwania rzeczy po imieniu, czyli, ze corka owa ostatnią mendą i spolecznym smieciem, szczatkow sumienia nieposiadajacym, byla i zapewne jest nadal.

Pamietaj tez, ze kazdy ma jakiegos ojca i matke i kazdy niesie swoj krzyz. Ja za kogos krzyza nosic nie mam zamiaru; tymczasem jak sie okazuje czasem – czy chce czy nie chce – musze. Bo takie jest niby prawo? Niech bedzie jakie jest, ale nie kaz mi mowic, ze deszcz pada, jak mi w oczy pluja...

Cos jeszcze w tym temacie tytulem usprawiedliwienia corki schizofreniczki? Prosze bardzo! A moze sami marzycie o tym, zeby miec taka babcie sasiadke? Zapraszam do zabawy!
ba_sia
Posty: 44
Rejestracja: 27-11-2006, 14:57
Lokalizacja: Warszawa/Mersch

Post autor: ba_sia »

Zdadzam sie z MaWi, ze corka jest menda.
Ale z moich obserwacji wynika, ze Luksemburaki maja w ogole dosc specyficzne pojecie wiezi rodzinnych (a juz na pewno inne od naszego polskiego).

Pamietam, jak w poprzedniej pracy moj szef, Luksemburczyk, czasami zwierzal mi sie z problemow ze swoja matka, z ktorymi on i jego brat musieli sie borykac (obaj bardzo zamozni ludzie, rodzice rowniez bogaci). Historia raczej typowa dla tego kraju, matka cale zycie nie pracowala zajmujac sie wychowaniem mojego bylego szefa i jego brata, potem obaj chlopcy wyjechali na studia do Montpellier, tatus porzucil mamusie, ale zostawiajac jej dom i wyplacajac dozywotnie alimenty. Mamusia w pewnym wieku (chyba ok. 70-tki) zaczela domagac sie wiecej uwagi i towarzystwa, co dzieci uznaly za upierdliwosc „bo jak ktos cale zycie nic nie robil i nie mial wlasnego zycia, to teraz nie powinien wisiec na dzieciach i zawracac im glowy”. W koncu mamusia popadla w jakas forme depresji czy innych dolegliwosci psychicznych, przestala wychodzic z domu, nie wpuszczala przysylanych do niej pielegniarek itp. Trwalo to dosc dlugo, w koncu byla juz w takim stanie, ze udalo sie ja zamknac w domu spokojnej starosci – co za ulga. Synowie w ciagu miesiaca sprzedali jej dom – pewnie na wszelki wypadek, zeby nie wpadla na pomysl, ze moze tam wrocic jak sie lepiej poczuje.

Taki kraj.
Awatar użytkownika
anwi
Posty: 965
Rejestracja: 26-09-2006, 08:37
Lokalizacja: Gdzie psy ...szczekają

Post autor: anwi »

ba_sia pisze:pewnie na wszelki wypadek, zeby nie wpadla na pomysl, ze moze tam wrocic jak sie lepiej poczuje
Albo żeby w przypływie dobrego nastroju nie zapisała tego jakiejś zacnej instytucji i wtedy ze spadku nici...
bnbn1
Posty: 160
Rejestracja: 16-09-2012, 14:34
Lokalizacja: strassen

Post autor: bnbn1 »

MaWi pisze:
bnbn1 pisze:ja sie osobiście jej dzieciom nie dziwę....
A ja osobiscie sie jej dzieciom bardzo dziwie. Bo to jest jednak szczyt chamstwa, zeby problemy wlasnej rodziny (chyba, ze matka to nie rodzina?) zostawiac na glowie obcym osobom. Sorry, ale jesli ktokolwiek powinien byc zobowiazany do pomocy osobie chorej na schizofrenie, to przede wszystkim corka matce. Jesli natomiast ta odwraca sie na piecie i mowi "to nie moja sprawa", to jest to zwyczajne bydlo i brak jakichkolwiek norm moralnych.

Rozumiem, ze ty zrobilbys tak samo z wlasna matka?
wiesz kazdy ma jakas swoja wytrzymałośc dzieci też moze dlatego dla wlasnego zdrowia psychicznego wola sie ulotnić .... kto wie jakie uklady były kilkadzisiat lat wczesniej na lini mamusia dzieci, moze w związku z tym dzieci maja serdecznie dosyc rodzicow, tak jak ktoś zaznaczyl co corka ma przykładac zimny kompres aby komus na jego faze psychiczna pomogło.

czy córka matce jest zobowiązana do pomocy... a to juz kwestia jak matka wychowała corkę, prawda stara jak świat <mrgreen>

swoją droga padła dobra odpowiedz co ciebie to obchodzi, nie możesz nikogo zmuszac do jakichkolwiek zachowań to indywidualna sprawa tej osoby, dopuki nie łamie ogólnie przyjetych norm prawnych i obyczajowych :)

czy zrobiłbym tak samo z wlasna matką... tego to nie wiem, gdyz maoja matka akurat pod względem psychicznym jest "kompatybilna" z otoczeniem, a że fizycznie nie do końca sprawna to się staram na tyle ile mogę pomagac, niemniej gdyby była "niekompatybilna" i szargalo by to moje nerwy to bym sie starał do maksymalnego minimum ograniczyć kontakty...
MaWi
Posty: 3662
Rejestracja: 18-09-2006, 16:41

Post autor: MaWi »

Zabawne, ze w tej dyskusji kazdy chetnie mowi, co by zrobil, gdyby byl na miejscu dziecka osoby chorej na schizofrenie, jakos jednak dziwnie wszyscy unikaja postawienia samego siebie w roli sasiada takiej chorej osoby... Tez byscie byli tacy mądrzy, gdybyście musieli z problemem tym stykac na codzien i nie tylko na forum internetowym czy w wikipedii, ale w walacej obuchem w leb lub tnacej brzytwa po policzku rzeczywistosci?

Teoretyzowac kazdemu przychodzi z wielka latwoscia. Chetnie dolaczylbym sie do grona "Wujkow Dobra Rada", gdybym nie uwazal, ze to jednak... szczyt obciachu.
gabrjel
Posty: 1654
Rejestracja: 10-01-2008, 11:22
Lokalizacja: profil nieaktywny

Post autor: gabrjel »

MaWi pisze:Zabawne, ze w tej dyskusji kazdy chetnie mowi, co by zrobil, gdyby byl na miejscu dziecka osoby chorej na schizofrenie, jakos jednak dziwnie wszyscy unikaja postawienia samego siebie w roli sasiada takiej chorej osoby... Tez byscie byli tacy mądrzy, gdybyście musieli z problemem tym stykac na codzien i nie tylko na forum internetowym czy w wikipedii, ale w walacej obuchem w leb lub tnacej brzytwa po policzku rzeczywistosci?

Teoretyzowac kazdemu przychodzi z wielka latwoscia. Chetnie dolaczylbym sie do grona "Wujkow Dobra Rada", gdybym nie uwazal, ze to jednak... szczyt obciachu.
Widzisz to nasza narodowa cecha...
Ja nie zabieram głosu bo mam empiryczne doświadczenia - i podejmowałem/chciałem podejmować działania uznawane za negatywne.

Z pewnością należałby być chorym, aby za dobre słowo być obrażanym... itd.
"Bądź uroczy dla swoich wrogów, nic ich bardziej nie złości."
bnbn1
Posty: 160
Rejestracja: 16-09-2012, 14:34
Lokalizacja: strassen

Post autor: bnbn1 »

MaWi pisze:Zabawne, ze w tej dyskusji kazdy chetnie mowi, co by zrobil, gdyby byl na miejscu dziecka osoby chorej na schizofrenie, jakos jednak dziwnie wszyscy unikaja postawienia samego siebie w roli sasiada takiej chorej osoby... Tez byscie byli tacy mądrzy, gdybyście musieli z problemem tym stykac na codzien i nie tylko na forum internetowym czy w wikipedii, ale w walacej obuchem w leb lub tnacej brzytwa po policzku rzeczywistosci?

Teoretyzowac kazdemu przychodzi z wielka latwoscia. Chetnie dolaczylbym sie do grona "Wujkow Dobra Rada", gdybym nie uwazal, ze to jednak... szczyt obciachu.
a widzisz sama stwierdzasz ze stykasz sie z problemem na codzień, a dziwisz sie dzieciom "pacjentki" ze jej unikają, widocznie maja powody aby sie nie stykac z tym "problemem" na codzień i w pewnych fazach unikac rodzicielki :)
MaWi
Posty: 3662
Rejestracja: 18-09-2006, 16:41

Post autor: MaWi »

Hm... czytajac posty jak powyzej, dochodze do jedynego slusznego wniosku: ze chyba jestem juz ostatnim normalnym na tym lez padole. No, a jak latwo sie domyslic - nie ma nic gorszego, niz bedac normalnym trafic do domu wariatow. Czy taki wniosek nadaje sie na zakoncznie tej dyskusji?
ODPOWIEDZ