Odkrywamy Luksemburg...

Awatar użytkownika
Redakcja
Posty: 3226
Rejestracja: 16-10-2006, 23:03
Lokalizacja: stąd i zowąd

Odkrywamy Luksemburg...

Post autor: Redakcja »

Początek września, to już po raz trzeci okazja do odkrywania zakamarków miasta stołecznego Luksemburga. Okazję tę zawdzięczamy akcji Discover Luxembourg organizowanej pod egidą rady miasta, Biura Turystyki m.st. Luksemburga oraz dzięki wsparciu licznych sponsorów. Na stronie http://www.discover-luxembourg.lu/ zarejestrowała się do tegorocznej edycji także nasza ekipa, oczywiście pod flagą polska.lu. Oto, co udało się im zdziałać:

11 września słonce przygrzewało tak samo, jak dwa lata temu. Widać, aura sprzyja Anglikom… To oni właśnie po raz trzeci zorganizowali Discover Luxembourg – czyli odkrywanie Luksemburga dla ludu, szybko przechrzczone przez naszą grupę na swojskie „podchody”.

Jak co roku na starcie stawiła się również prężna ekipa pod wezwaniem polska.lu. Damska część zespołu (ADM) uczestniczyła w zabawie po raz drugi, męska (M&M) – po raz pierwszy. Jak widać, tym razem udało nam się zrealizować plan prezydenta Komorowskiego à rebours – czyli to panie stanowiły 60% teamu, a panowie – 40%. Jednym słowem – byliśmy gotowi na wszelkie wyzwania.

[center]Obrazek[/center]

Przyodziani w regulaminowe niebieskie koszulki z logo sponsorów niespiesznym krokiem udaliśmy się do punktu przy Hamiliusie, gdzie dano nam pierwsze zadanie pod egidą…Alzheimera. No tak, po trzydziestce z pamięcią bywa różnie – ale daliśmy radę zapamiętać prawie wszystkie z podstawionych przedmiotów i uzyskaliśmy wysoką liczbę punktów.

Podbudowani ruszyliśmy do kolejnego zadania – i tu okazało się, że w naszej ekipie panowie są jak najbardziej przydatni, na stoisku ACL trzeba bowiem było zmienić koło – i co gorsza na czas! M&M dziarsko wzięli się do roboty i przy gromkim dopingu trójki ADM osiągnęli fantastyczny czas poniżej 2 minut. W tym czasie ADM spokojnie popijały wodę, bo przecież nie w tym rzecz, żeby wszystkie osoby się uszmodrały, a z ekipy na jednym prostym zadaniu uszły wszelkie siły…

[center]Obrazek[/center]

A przydały się one przy następnym stanowisku, kiedy to kazano nam robić pompki z wyskokiem! W jakże rzadko pojawiającym się we wrześniu luksemburskim słońcu wyglądało to na nie lada wyzwanie, ale duet damsko-męski D&M nie miał sobie równych! I do tego wszystko policzyliśmy uczciwie, co niekoniecznie wzięły sobie do serca konkurencyjne zespoły.

[center]Obrazek[/center]

Potem spacer po pobliskich kościołach i odkrywanie nieznanych detali architektonicznych. Na pozór łatwe, ale każdy punkt się liczy, tak więc nie zlekceważyliśmy tego zadania. Stamtąd ruszyliśmy przez Knuedler pod stary budynek Trybunału Sprawiedliwości, gdzie po raz kolejny działający w myśl porzekadła „w zdrowym ciele zdrowy duch” męski duet M&M zdobył dla nas punkty w jeździe slalomem na rowerze górskim po baaaardzo wyboistym i pochyłym podłożu. Brawo chłopaki! Zasłużyliście w pełni na piwo lokalnej marki, które spożyliśmy w cieniu lip na placu Teatralnym, odpowiadając na pytania muzyczne od radia Ara. Śmiechu było co niemiara, a zespół osiągnął dobry wynik oraz… parytet dzięki przyłączeniu się kolejnego M.

Rozśpiewani i rozochoceni wizją czekającej nagrody ruszyliśmy dalej. Po sprawdzeniu godzin otwarcia synagogi oraz kościoła anglikańskiego trafiliśmy do parku, gdzie – jak sądzili chełpliwie przekrzykujący się nawzajem zespołowi kynolodzy – liczyliśmy na zebranie maksimum punktów, rozpoznając właściwie rasy psów. Płonne nadzieje! Anglicy zemścili się za Wembley i dali takie rysunki, że nijak dało się stwierdzić, co zacz za pies. Najzacieklejsza bitwa toczyła się o dobermana – po negocjacjach napisaliśmy, że to może i doberman, ale bez uszu…No nic, sympatyczni chłopcy z angielskiej szkoły, oszołomieni naszą wiedzą o psach, kajali się, że oni się nie znają, że tylko rozdają kartki – ale punkty przepadły.

Kolejnym zdaniem było ułożenie układanki na czas. Damski duet AD poradził sobie całkiem nieźle, cóż z tego, skoro większość ekip brała zabawę o wiele bardziej poważnie i zacięcie wykłócała się z młodym jury o każdą sekundę. A my nie. W tym momencie zorientowaliśmy się, że dla części ekip to więcej niż zabawa. My jednak zgodnie postanowiliśmy, że przede wszystkim ma być fajnie. I było. Odnieśliśmy nawet mały sukces, na koniec bijąc rekord w rzucaniu piłką ręczną do dziur w kontenerze firmy przeprowadzkowej. Pan z firmy, oddelegowany z biura do tego dziwnego jakby nie było zadania, wydawał się zachwycony. My także, co uczciliśmy kebabem w limpertsberskim barze.

Odpowiednio posileni ruszyliśmy w dół, do pubu George&Dragon, gdzie miało miejsce rozdanie nagród. W pubie było tak mało powietrza, że wyniki postanowiliśmy przeczytać w Internecie. Co też zrobiliśmy, stukając się lampką wina przy zachodzie słońca na Limpertsbergu.


Aha – zajęliśmy chyba 35. miejsce :)
Załączniki
DSC_2464.JPG
~~~~~
Redakcja
ODPOWIEDZ