Za czasów istnienia Bloku Wschodniego, dopóki nie runęły ostatnie mury, wieści z „bratnich krajów” docierały do nas codziennie. Teraz Polak zapytany „Co tam słychać w Bułgarii?” okazuje lekką konsternację. Co tam się dzieje? Kto rządzi? Czy bezpiecznie jest jechać na wakacje?
W związku z tym, że Bułgaria i Rumunia znowu staną się naszymi „krajami bratnimi”, tym razem w UE, pragnę przybliżyć trochę te kraje i uaktualnić naszą wiedzę. Dziś – Bułgaria, wkrótce – Rumunia.
Gospodarka Bułgarii dramatycznie odczuła utratę rynku rosyjskiego po 1989 r., z którym bułgarska gospodarka była ściśle powiązana. Standard życia spadł do około 40%, ale wysokość sprzed 1990 r. została odzyskana w czerwcu 2004 r. W dodatku sankcje ONZ przeciwko Jugosławii i Irakowi pośrednio odbiły się też na gospodarce Bułgarii. Pierwsze znaki poprawy pojawiły się w 1994 r., kiedy produkt krajowy brutto wzrósł i inflacja spadła. Jednak kolejne załamanie nastąpiło w 1996 r. z powodu zbyt powolnych reform ekonomicznych i niestabilnego systemu bankowego. Od 1997 r. kraj powoli poprawia swoją kondycję i stabilność z PKB rosnącym w granicach 4–5% rocznie. Pozwoliło to UE zaufać wydolności gospodarczej państwa i przyjąć je w swoje progi w 2007 r.
Dzisiejsza Bułgaria to kraj wielkich sprzeczności. W centrum Sofii obok siebie stoją opustoszałe ruiny przedwojennych domów, w których koczują najbiedniejsi, oraz nowoczesne biurowce, restauracje, banki itd. Po ulicach – nie bacząc w ogóle na żadne przepisy ruchu drogowego – mijają się stare moskwicze i żiguli z terenowymi BMW, mitsubishi, mercedesami klasy S i wszystkimi innymi typami drogich aut przeznaczonych dla snobów. Społeczeństwo żyje bardzo biednie, niemniej ilość wszelkich lokali jest przeogromna i co wieczór jest problem ze znalezieniem wolnego miejsca, nawet poza centrum stolicy. Jednocześnie większość ulic jest nieoświetlona, jezdnie zniszczone, budynki użyteczności publicznej się sypią, a wszystko to tonie w Sofii w niebywałym brudzie, z którego wątpliwych uroków korzystają bezdomne psy i koty.
Bułgarzy od początku lat dziewięćdziesiątych wypróbowali już wszystkie możliwe skrzydła elity rządzącej i zawsze dostawali bardzo mocno po głowie. Pierwsze wybory w 1991 r. wygrał Sojusz Sił Demokratycznych. Zdobył jednak tylko cztery mandaty więcej niż Bułgarska Partia Socjalistyczna. Długo trwały rozmaite przepychanki w łonie władzy, intrygi partyjno-finansowe, rozgrywki mafijno-aparatczykowskie itd. W tej sytuacji dość szybko odwołano „demokratycznego” prawicowego premiera Filipa Dymitrowa i na jego miejsce powołano Petyra Bojadżiewa z BPS. Szybko jednak padł i on, gdyż okazało się, że konstytucja nie przewidywała możliwości posiadania przez premiera podwójnego obywatelstwa. Potem nastąpił jeszcze Liuben Berow, aż w końcu doszło do kolejnych wyborów, które w sposób zdecydowany wygrała Bułgarska Partia Socjalistyczna. Premierem został Żan Widenow, jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci ostatniego piętnastolecia. Człowiek ten sprawował swój urząd przez dwa lata i konsekwentnie bronił wielu socjalnych zdobyczy minionej epoki. Nie zgadzał się także na prywatyzację ani zbytnie liberalizowanie rynku. Niestety, nie zdołał także okiełznać kryzysu, który wskutek wielu zaniedbań od roku 1990 okazał się wyjątkowo ciężki. Dość powiedzieć, że przeciętne wynagrodzenie spadło w 1996 r. do poziomu dwóch amerykańskich dolarów na miesiąc. Widenow zmierzał ewidentnie w kierunku czegoś na kształt gospodarki mieszanej. Chciał wdrożyć pewne wolnorynkowe koncepcje, ale zachować kontrolę państwa nad całym przemysłem i takimi sektorami, jak ochrona zdrowia czy kształcenie, a także ubezpieczenia. Grymasił również przy bankach – nie chciał stać się ich zakładnikiem, czym doprowadzał do furii emisariuszy MFW i Banku Światowego.
Niestety nie było mu dane wdrożyć swoich koncepcji. Wszechobecna korupcja i totalna degeneracja oraz niebywały rozrost struktur mafijnych okazały się zbyt ciężką barierą do pokonania dla socjaldemokraty – nawet bardzo lewicowego. Wykorzystała to ambasada Stanów Zjednoczonych w Sofii i amerykańska fundacja National Endowment for Democracy. Prawicowej koalicji wstrzyknięto wówczas w budżet bardzo pokaźną sumę, a na jej lidera wykreowano Iwana Kostowa. Zaczęto organizować bardzo spektakularne happeningi i demonstracje...
Tak wykorzystano potencjał społecznego ruchu sprzeciwu. W grudniu 1996 r. doszło do masowych demonstracji i podpalenia gmachu Zgromadzenia Narodowego. Widenow poddał się i 28 grudnia ogłosił dymisję swojego rządu.
Po nim nastąpił autorytarny Iwan Kostow, który pospieszył poddać się wszystkim dyrektywom międzynarodowych instytucji finansowych. Był także mało powściągliwy jeśli chodzi o represjonowanie swoich przeciwników. Z kopyta ruszyła także prywatyzacja. Do szpitali trzeba było chodzić z własnymi strzykawkami, konsumpcja alkoholu, narkotyków i środków psychotropowych, a także rozmaitych publikacji o charakterze pornograficznym wzrosła niewyobrażalnie. W żadnym urzędzie nie można było załatwić absolutnie nic bez wręczania choćby symbolicznej łapówki. Straż graniczna współpracowała z mafią samochodową, nadając jej namiary na auta z zagraniczną rejestracją, które właśnie przekroczyły granicę, czego oczywiście bez łapówki także nie można było zrobić. Za „żółte stotinki” wyprzedano prawie wszystkie zakłady przemysłowe i centrale usługowe.
Przeprowadzone na początku roku badanie statystyczne ukazało, że sprywatyzowano rozmaite fabryki, przedsiębiorstwa, ziemię i wiele innych podmiotów za 38 mld dolarów, tymczasem do skarbu państwa wpłynęły jedynie 2 mld. Pozostałe 36 mld rozpłynęły się tajemniczymi strumieniami do prywatnych kieszen,i powodując te dziwne zjawiska – po zniszczonych, dziurawych, brudnych jezdniach poruszają się najdroższe samochody.
Tymczasem większość pracujących obywateli zarabia w granicach 200 lewów miesięcznie, czyli trochę ponad 400 złotych. Ceny – wciąż niskie w stosunku do polskich czy zachodnioeuropejskich – rosną z miesiąca na miesiąc. Większość rodzin radzi sobie jedynie dzięki temu, że mama lub tata urlopy swoje wykorzystują na pracę za granicą.
Pomoc społeczna praktycznie przestała istnieć. Inwalidzi otrzymują niecałe 9 lewów tzw. dodatku integracyjnego (18 złotych). Najniższa emerytura to 67 lewów, zaś większość emerytów otrzymuje w granicach 100 lewów (200 złotych). Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że rachunek za centralne ogrzewanie (najdroższe medium w Bułgarii), przy oszczędnym korzystaniu z grzejników, wynosi w granicach 70 lewów miesięcznie, to przestaje dziwić, dlaczego tak wielu starszych ludzi dożywia się tym, co znajdzie na śmietniku lub trudni się żebractwem. Szacuje się, że w przeciągu tego roku ceny energii elektrycznej mogą wzrosnąć o blisko 1/3. Powodem podwyżki jest wyłączenie kolejnego reaktora elektrowni jądrowej w Kozloduju. To z kolei jest realizacją nakazu wydanego przez Unię Europejską, która już zdecydowała, że prąd Bułgarii będzie dostarczało francuskie konsorcjum.
Innym obszarem biedy jest społeczność cygańska. Polscy Cyganie mieszkający w pseudopałacach i obnoszący się z bogactwem nie mają wiele wspólnego z Romami zamkniętymi w slumsach wokół wielkich miast. Romowie nie pracują, nie posyłają swoich dzieci do szkół, czasem pobierają jakieś znikome pieniądze z pomocy społecznej. Mieszkają w prowizorycznych domkach skleconych z rur, desek i wszelkich materiałów, które znajdują na wysypisku śmieci. Większość z nich jest analfabetami. Państwo nie robi nic i nie ma nawet pomysłu, co mogłoby zrobić. Społeczność cygańska pozostawiona jest całkowicie sama sobie i w obecnej sytuacji jest tykającą bombą zegarową.
Poziom etniczno-ekonomicznego napięcia jest bardzo wysoki. I nie chodzi tu wyłącznie o Cyganów, lecz o wszystkie mniejszości, jakich w Bułgarii – jak w każdym z bałkańskich krajów – wiele. Prym w podsycaniu nacjonalistycznych fobii wiedzie obecnie prawicowa organizacja ATAK, która całkiem niedawno przekształciła się partię. Będąc od niedawna czwartą siłą w parlamencie, wykorzystuje każdą okazję, by o wszystkie nieszczęścia, jakie sprowadziła na Bułgarię „transformacja”, oskarżyć Turków i Cyganów.
Ostatnie wybory prezydenckie odbyły się w październiku 2006 r. Prezydentem ponownie został wybrany Georgi Pyrwanow z Bułgarskiej Partii Socjalistycznej. Nie będzie mu łatwo sprostać wymaganiom unijnym i nadążać za innymi krajami. Pocieszający jest fakt, że po wpisaniu w Internecie hasła „Bułgaria” pojawiają się tysiące stron zachwalających uroki tego kraju. Może z tym należy wiązać jego przyszłość?
Polecam stronę ze zdjęciami:
http://pl.trekearth.com/gallery/Europe/Bulgaria/
Źródło: Bojan Stanisławski (www.lewica.pl), Wikipedia
Bułgaria w czasach transformacji
Bułgaria w czasach transformacji
- Załączniki
-
- Simeon I - pierwszy imperator Bułgarii (893-927).jpg (19.23 KiB) Przejrzano 2491 razy
~–~–~–~–~
Redakcja
Redakcja