Jespere, nie przeinaczaj moich slow. Nie pisalem o tym, ze nie pasuje mi, ze ojciec/matka jada obok dziecka na drodze publicznej, ale o hordzie, chmarze, wycieczce rowerzystow, ktorzy uwazaja, ze cala jezdnia nalezy sie im, tylko dlatego, ze rowerzysta zawsze ma racje.
Podobnie – wyprzedzanie z prawej. OK. Ale wyprzedzajacy (rowerzysta) chyba takze powinien zachowac przy tym manewrze wszelkie srodki ostroznosci? A przeciez najczesciej tak nie jest. Kierowca samochodu, ktory spowodowal wypadek podczas wyprzedzania z zalozenia jest winny (bo to wyprzedzajacy ma obowiazek sprawdzic, czy jego manewr bedzie bezpieczny). Rowerzystom wydaje sie, ze maja odpuszczone, bo przeciez wyprzedzajac nie zmieniaja formalnie pasa – oni w ogole nie wyprzedzaja – po prostu tak sobie smigaja z fantazja, nie?
Nie zazdroszcze rowerzystom. To w ogole nie jest ten temat. Ale wlasnie takie postawy, jak twoja utwierdzaja mnie w przekonaniu, ze rowerzysci mysla, ze zawsze maja racje, tylko dlatego, ze sa rowerzystami.
Pewnie, ze na drodze najwazniejsze jest bezpieczenstwo. Tego nie kwestionuje. Jesli po prostu wyszedlbys mi przed maske samochodu i stanal z zalozonymi rekami, to cie nie przejade, choc nie ma takiego przepisu w kodeksie drogowym, ktory pozwala ci bezkarnie stac na srodku jezdni przed czyimkolwiek samochodem. Jednak co sobie o tobie pomysle, tego sie pewnie domyslasz. To samo sobie mysle o takich rowerzystach, ktorzy nie szanujac zasad zdrowego rozsadku, nie szanuja ani swojego zdrowia ani zdrowia kierowcow.
Nikt tu jakos nie napisal (a chyba powinien), ze co z tego, ze w starciu z samochodem rowerzysta nie ma szans, jesli kierowca, ktory potracil lub nie daj Boze zabil rowerzyste-idiote, bo ten wtargnal na jezdnie nie dajac szans na reakcje, moze miec spieprzona reszte wlasnego zycia. Dlaczego? Chyba nie musze tlumaczyc.
A wypowiedz simmo skomentuje tak: ja do najblizszego sklepu mam 8 km, wiec nie bardzo potrafie sie odniesc do twojego punktu widzenia. Ale ze nie mieszkam w miescie (i nie zamierzam), to OK – jak dla mnie, to miasta moga byc wylacznie dla rowerzystow. Niech je nawet zamkna dla pieszych wtedy, bo w takiej na przyklad Kopenhadze, gdzie bylem ostatnio, kilka razy malo nie zostalem stratowany przez rowerzyste. Nie na jezdni. Na chodniku. I to bynajmniej nie na pasie dla rowerow.
Ostatnia uwaga, zanim watek ten zamieni sie w paranoje – jesli uwazacie, ze rowerzysta to inny rodzaj pieszego, to sie gleboko mylicie. Rowerzysta, wsiadajac na rower zamienia sie potencjalnego lowce pieszych ("tych baranow, co to sie tylko pod kola pchaja", etc...). nikomu nie uwlaczajac, oczywiscie
