Strona 1 z 1

Pamięć o masakrze

: 28-01-2008, 15:22
autor: Redakcja
Uroczystość oddania hołdu ofiarom ciężkiego więzienia w Sonnenburgu (dziś Słońsk, woj. lubuskie, Polska – przyp. red.) miała miejsce wczoraj pod Narodowym Pomnikiem Luksemburskiej Solidarności Podczas Drugiej Wojny Światowej przy Plateau St-Esprit. Przybyły rodziny, krewni, przyjaciele i znajomi pomordowanych Luksemburczyków w styczniu 1945 r. Polskę reprezentowała konsul Rzeczypospolitej Polskiej, pani Ewa Sufin-Jacquemart: – Nasza obecność jest wyrazem szacunku okazanego przez władze Rzeczpospolitej Polskiej i solidarności wspólnego cierpienia.

27 stycznia kolejny raz uczczono śmierć 91 Luksemburczyków.


Żeby trafić do ciężkiego więzienia w Sonnenburgu trzeba było być wrogiem Trzeciej Rzeszy albo dezerterem z niemieckiej armii. Obywatele mieszkający na terenach zaanektowanych przez III Rzeszę nierzadko wcielani byli do Wehrmachtu siłą – pod groźbą śmierci, biciem lub szantażem. Zdarzały też się wypadki dezercji zmuszanych do służby w armii okupanta żołnierzy. Konsekwencją ucieczki z Wehrmachtu była śmierć albo ciężkie więzienie.

W styczniu 1945 r., na wieść o zbliżającym się radzieckim froncie, w ciężkim sonnenburskim więzieniu wymordowano strzałem w tył głowy 90 proc. więźniów różnej narodowości (819 osób). Zginęło wtedy 91 Luksemburczyków. Masakrę przeżył tylko jeden obywatel Wielkiego Księstwa. Nigdy nie chciał o tym mówić.

Pod pomnikiem co rok od 1974 uroczyście obchodzi się w Luksemburgu rocznicę mordu. Co rok coraz mniej osób uczestniczy w tym wydarzeniu. – Być może kiedyś ludzie zapomną o tej ofierze. Młodzież za mało się tym interesuje, a starszych jest coraz mniej – narzeka luksemburski historyk André Hohengarten.

Pod pomnik przybyło ok. 60 osób. Starsze pokolenie. Pieśń żałobną odegrał honorowy trębacz Edmond Faber. W skupieniu uczestnicy przeszli do katakumb katedry. Tam celebrowali dalszy ciąg uroczystości i nabożeństwo. Informacje o ciężkim więzieniu w Sonnenburgu przetykały pieśni w wykonaniu chóru „Akabella” pod dyrekcją Gilberta Kohna. Ludzie całkowicie poddali się patetycznemu nastrojowi. W skupieniu oglądali czarno-biały film. Niezwykle prosty w formie. Przesuwające się fotografie wszystkich 91 pomordowanych w Sonnenbergu Luksemburczyków. Nagle ekran wypełnił stos trupów. Przejmujący obraz. Nastrój spotęgowało surowe wnętrze katedry z przyciemnionym światłem. Później minuta ciszy. Na zakończenie uroczystości znów dźwięk trąbki – pożegnalna pieśń dla umarłych.

Gospodarzami były dwie organizacje: Le Comité directeur pour le souvenir de l’entrôlement forcé i La Fédération des entrôlés de force. Uczestnictwo przedstawiciela naszej ambasady Luksemburczycy uznali za zaszczyt.

Zaproszenie do polskiej ambasady wpłynęło na dzień przed uroczystością. – Późno, lecz uznałam, że to ważna ceremonia i trzeba wziąć w niej udział. Po tym jak ją ci doświadczeni ludzie przeżywali widziałam, że się nie pomyliłam. Z pewnością jest to dla nich bolesne, dla mnie zaś wzruszające – podkreśla konsul ambasady Rzeczpospolitej Polskiej, pani Ewa Sufin-Jacquemart.

Obecnie cmentarz zamordowanych więźniów leży na polskich terenach. Współpraca organizacji luksemburskich z gminą Słońsk trwa od 1974 r. Obydwie strony są w stałym kontakcie.

Podobny los

W tym wypadku Polaków i Luksemburczyków połączyło bolesne doświadczenie. Rodzinom ze Śląska, Wielkopolski, Gdańska często towarzyszyły podobne przeżycia. Najpierw przymusowe wcielenie do armii. Dezercja była surowo karana: śmiercią lub wywiezieniem do więzienia o zaostrzonym rygorze.

Oto przykład przymusowego poboru z fragmentu wspomnień Teofila Biolika ze Świerczyńca, [1926]:

W styczniu 1944 roku za pomoc w ukrywaniu konspiratorów zostało aresztowanych około stu mieszkańców Bierunia i Bojszów (miejscowości na Śląsku, pomiędzy Pszczyną, Oświęcimiem a Tychami. przyp. red.). Z matką i ciotką również i ja znalazłem się w pszczyńskim więzieniu (brat w tym czasie był we Francji w Wehrmachcie). Najgorsze były przesłuchania. Okropnie nas tam bito. Lecz wtedy byłem siedemnastolatkiem i to bicie jakoś wytrzymałem. Matka siedziała pół roku. Mnie po trzech miesiącach wypuszczono, bez żadnego pytania wpisano na volkslistę „trzy” i wcielono do Wehrmachtu…

(źródło: http://www.alfa.com.pl/slask/200501/s10.html )

Być może losy Polaków i Luksemburczyków są podobne i w wielu innych przypadkach. Być może znacie Państwo takie historie. Może uznacie, że warto się nimi bliżej zająć i je opisać czy wyjaśnić. Na wiadomości i komentarze czekam pod adresem: artur.borucki(at)polska.lu

Artur Borucki

Do relacji dołączamy nadesłany fotoreportaż

: 30-01-2008, 12:56
autor: Redakcja
Do relacji z obchodów rocznicy masakry w Słońsku dołączamy nadesłany materiał zdjęciowy

[center]
Obrazek

– – – – –

Obrazek

– – – – –

Obrazek

– – – – –

Obrazek

– – – – –

Obrazek

– – – – –

Obrazek
[/center]