Po wczorajszym koncercie Die Toten Hosen w Rockhali został już tylko szum w uszach oraz garść gorących jeszcze wspomnień. Trzeba przyznać, że chłopaki dali z siebie wszystko i choć zapewne zdarza im się grywać dla dużo liczniejszej niż wypełniającej po brzegi halę w Belval 6,5-tysięcznej publiczności, to grali tak, jak by to był co najmniej występ na Wembley. Rzetelnie, z zapałem i zakontraktowaną ilością decybeli oraz – jak głosił zawieszony nad sceną baner – „Zu dem bitteren Ende”, a więc dobre dwie godziny.
Zagrali trochę nowszych kawałków, przypomnieli stare hity. Nie zabrakło oczywiście „Alles aus Liebe” znanego powszechnie w Polsce w swojsko-siermiężnej aranżacji na Wiśnię i Łągwę , jak też wielu innych niezapomnianych punk-rockowych hymnów w stylu „Hier kommt Alex” czy „Steh auf”. Publiczność przyjęła występ bardzo entuzjastycznie, choć dało się wyczuć, że złoty wiek punk rocka to już historia – nie było chętnych do „pogowania”, w całej masie ludzkiej wyłowiłem zaledwie jednego prawdziwego, a więc nastroszonego pióropuszem włosów i ponabijanego ćwiekami punka, zaś w trakcie ballad naliczyłem nie więcej niż dziesiątkę ogników z zapalniczek w unoszących się nad tłumem rękach. Czego jeszcze zabrakło? Najbardziej solówek, być może także polotu, którego przecież zespołowi nie brakuje (vide – http://www.youtube.com/watch?v=Pqp8WhieV0o ).
Rozpoczęta niedawno trasa koncertowa zespołu pod wiele mówiącą nazwą „Machmalauter 2009”, w ramach której muzycy zdążyli odwiedzić już Kraków i Moskwę, zapowiada więc fanom DTH solidną dawkę dobrej zabawy, jednak zdecydowanie bez fajerwerków i niespodzianek. Niespodzianką natomiast może być fakt, iż na liście miejsc koncertów tej trasy pojawiła się niedawno Warszawa. 19 września DTH wystąpi w klubie Stodoła.
Skoro o niespodziankach mowa... miał nią być duet wiolonczela (niejaki Raphael) + klawisze (Koreanka o bliżej niezidentyfikowanym pseudo), którzy dołączyli na ostatni „akustyczny” set koncertu. Niestety trudno mi się ustosunkować do tego pomysłu, bowiem to, co mieli do zaoferowania zaproszeni artyści, pozostawało poza zakresem słyszalności (mimo iż panowie z Die Toten Hosen grali ostatnie kawałki niemal unplugged). No cóż... może wypada się cieszyć, że choć „support” niewiele pomógł, to też i nie za bardzo przeszkadzał. Żeby nie kończyć jednak reklamacjami, trzeba powiedzieć, że występ DTH został przyjęty przez luksemburską publiczność niezwykle gorąco. Do tego stopnia, że udało się jej „wyklaskać” dodatkowe bisy nawet po tradycyjnie kończącej koncerty Die Toten Hosen piosence „Schönen Gruß, auf Wiedersehen”.