O tym filmie mówiono już od dawna i to na długo przed jego premierą. Nikt nie porównał go jednak do sławnego Fortepianu. A przecież sposób zrealizowania jest podobny jak u Jane Campion: piękne romantyczne scenerie, namiętna historia miłosna, dramatyczne tło historyczne. Mam w pamięci role Holly Hunter i Harvey’a Keitla…
Australię porównuje się raczej do Przeminęło z wiatrem, Pożegnania z Afryką albo Polowania na króliki czy do klasycznej Afrykańskiej królowej. Jednak czy po obejrzeniu, Australia ma dużo wspólnego z Fortepianem? Tak, pod względem scenariuszowym na pewno tak. Australia to dziwny film i trudny do sklasyfikowania. Nie jest zły, ale nie jest też dobry patrząc na niego w całości, choć wszystkie elementy przemawiają na jego korzyść.
Oto Lady Sarah Ashley (Nicole Kidman) decyduje pojechać do Darwin, żeby zobaczyć, co robi jej mąż. Podejrzewa, że bardziej zajmują go tamtejsze kobiety niż zarządzanie farmą. Rodzina Ashley potrzebuje pieniędzy i skłonna jest sprzedać ów majątek. Sarah znajduje w Australii zamordowanego męża.
Całą historię opowiada nam młody narrator – Nullah (Brandon Walters), który jest synem zarządcy Fletchera (David Wenham) i Aborygenki. Chłopiec wydaje się mieć magiczną siłę, którą przekazał mu jego dziadek King George. Nullah stara się zaprzyjaźnić z Sarah i pomaga jej w zrozumieniu, co dzieje się wokół niej w obcym dla niej miejscu. Lady rozpoczyna od zwolnienia zarządcy, który w rzeczywistości, pracuje dla milionera Kinga Carneya. Ten miejscowy potentat bez skrupułów eliminuje przeciwników i szykuje się także na Sarah.
Film zaczyna się jak western, kiedy nasza arystokratka, z pomocą Drovera (Hugh Jackman) spróbuje zapędzić swoje bydło aż do Darwin, aby sprzedać je wojsku. Tutaj zaczyna się film w filmie: długa saga, której punkt kulminacyjny obserwujemy w Darwin. Film trwa prawie trzy godziny i mamy w nim: interesujące historyczne tło – wojnę i ataki Japończyków na Darwin, historię miłosną Sarah i Drovera, kwestie rasizmu i przymusowej asymilacji małych Aborygenów.
Wbrew poświęconemu czasowi jest w filmie za dużo zdarzeń, które zostały rozegrane zbyt szybko (np. pierwszy pocałunek Sarah i Drovera). Jednak najważniejszą kwestią jest magiczna moc King George i Nullaha. Nasz mały narrator jest przekonany, że ma nadprzyrodzoną siłę, zdobytą dzięki naukom dziadka. W jednej z ważniejszych scen Nullahowi udaje się spektakularnie zatrzymać stado bydła nad przepaścią. Jednak żadnemu z nich nie udaje się zapobiec śmierci matki chłopca czy też zatrzymaniu ich obu. Przesłanką filmu jest rasizm wobec Aborygenów i na dobrą sprawę jest mu poświecony (dopiero w 2008 roku australijski rząd wystąpił z przeprosinami wobec Aborygenów za swą politykę, w tym za praktyki "skradzionego pokolenia"). Jednak film zostawia wrażenie paternalizmu wobec Aborygenów, nie wspominając o stosunku do ich magicznych zdolności. Oczywiście w ten sposób film staje się bardziej interesujący, ale czy wiarygodny?
Nicole Kidman nie zachwyca jak w innych filmach, chociaż nie ona przecież odpowiada za dialogi, które upewniają nas w przekonaniu, że Lady jest sztuczna i mało inteligentna. Tego typu konstrukcja bohaterki nie pomaga nam w zaprzyjaźnieniu się z Sarah. Podobnie dzieje się z postacią Jackmana. Ten twardy i zdeterminowany mężczyzna zdolny jest porzucić miłość tylko dlatego, że jest w rozterce. Mały Brandon Walters jest niezwykle przekonujący w roli Aborygena i jest jedynym bohaterem, któremu widz sekunduje przez cały film.
R.Reis/S.Piłat
Australia reż. Baz Luhrmann, występują: Nicole Kidman, Hugh Jackman,
Brandon Walters, Bryan Brown i David Wenham.
Australia. Recenzja filmu
Australia. Recenzja filmu
- Załączniki
-
- Australia.jpg (8.89 KiB) Przejrzano 1855 razy
~–~–~–~–~
Redakcja
Redakcja