Recenzja z przedstawienia ''Sizwe Banzi nie żyje''

Awatar użytkownika
Redakcja
Posty: 3226
Rejestracja: 16-10-2006, 23:03
Lokalizacja: stąd i zowąd

Recenzja z przedstawienia ''Sizwe Banzi nie żyje''

Post autor: Redakcja »

Od 1971 r. angielski reżyser Peter Brook pracuje w paryskim Théâtre des Bouffes du Nord, gdzie wciela w życie koncepcję teatru otwartego na wszelkie formy kreacji, powstałe zarówno w Europie, jak i w Azji czy w Afryce. Do celów każdej inscenizacji reżyser tworzy międzynarodowe zespoły, których członkowie, wnosząc do trupy swoje doświadczenie i tradycje, przyczyniają się do powstania ponadgranicznego teatru, przemawiającego do widza z jednej strony egoztyką, a z drugiej – autentycznością.

Jedna z ostatnich sztuk wystawionych przez trupę Brooka to „Sizwe Banzi nie żyje”. Reżyser objechał z nią pół świata, gościł na licznych festiwalach, a w zeszłym tygodniu dotarł wreszcie do Luksemburga. Kameralne przedstawienie z udziałem dwóch aktorów – Habiba Dembélé i Pitcho Womba Kongi – można było zobaczyć w Théâtre des Capucins w poniedziałek 21 stycznia.

„Sizwe Banzi nie żyje” jest sztuką autorstwa trzech południowoafrykańskich pisarzy napisaną w latach 70. XX wieku, kiedy w RPA nadal rządził apartheid. Dziś mówi się, iż powstanie sztuki zapowiadało upadek reżimu dzielącego mieszkańców republiki na dzierżących władzę białych i praktycznie pozbawionych praw czarnoskórych obywateli.

Tytułowy Sizwe Banzi należy do tej drugiej grupy – jest czarny, a co gorsza nie ma żadnych dokumentów, przez co nie może ani legalnie pracować, ani... istnieć. Jeden ze znajomych przekonuje więc go, by ukradł dokumenty Roberta Zouelezima, o którym wiemy tylko tyle, że jego przepustka jest „w porządku”. Okazuje się, że umarły Robert ma większe prawo do życia niż żyjący Sizwe. To absurdalne na pozór przejęcie cudzej tożsamości stanowi w przypadku Sizwe tak naprawdę jedyną możliwość przeżycia. W rezulatcie Sizwe staje się kimś innym; kraj, w którym przyszedł na świat, „ten pokręcony świat”, nie chciał go, mimo że „jestem człowiekiem – mam oczy, by patrzeć – uszy, by słuchać, o czym rozmawiają inni – głowę, by dobrze zastanowić się, zanim coś powiem – więc co się nie zgadza? Spójrzcie na mnie” – prosi publiczność Sizwe – „jestem człowiekiem – mam parę nóg – mogę na nich biegać – mogę biegać z workiem pełnym cementu! Jestem silny! Jestem obrzezany, tak, niech sama pani sprawdzi” – zwraca się do widowni zdesperowany Sizwe.

Na scenie prawie że pozbawionej dekoracji, z minimum rekwizytów potrzebnych do zarysowania historii, dwoje aktorów w na pozór lekki i żartobliwy sposób przekazało nam nie tylko prawdę o człowieku, który nie miał prawa istnieć, lecz także o nieludzkim systemie, który doprowadził do tej sytuacji. Wcielając się w kolejne role, artyści z wdziękiem i humorem pokazali, że w RPA czasów apartheidu „czarny człowiek nie mógł nie mieć problemu”. Na pewno w głowie niejednej z zebranych na widowni osób przemknęła myśl, że ta uniwersalna prawda odnosi się niestety i dziś do wielu sytuacji, o których w bezpiecznym Luksemburgu na szczęście czytamy tylko w gazetach.

Krótko mówiąc, „Sizwe Banzi nie żyje” to świetnie zagrane, pełne werwy i energii, a przy tym mądre przedstawienie – zapraszamy ponownie do Luksemburga!

Ania Kiejna

– – – – – – –

Sizwe Banzi nie żyje – informacje dodatkowe na: http://www.theatre.lu/?mod=agenda-detail&id=2718 oraz http://www.culture.luxweb.com/event/522 ... bourg.html
Załączniki
SizweBanziEstMort.jpg
SizweBanziEstMort.jpg (8.75 KiB) Przejrzano 2464 razy
~~~~~
Redakcja
ODPOWIEDZ