Oczywiście największe burzenie miało miejsce w Berlinie. Tam też zgromadziły się tłumy, by świętować rocznicę jednego z ostatnich manifestów budzącej się po latach ucisku nowej europejskiej demokracji. Tam przemawiały głowy państw, tam Lech Wałęsa po raz kolejny (tym razem symbolicznie) obalał komunizm.
Mur nienawidzony przez niemal wszystkich Niemców po obu jego stronach, był dumnie nazywany przez komunistyczną propagandę "murem ochronnym przed faszyzmem". Wytyczony w postaci szpaleru 155 km zasieków w ciągu jednej nocy 13 sierpnia 1961, swoją ostateczną formę, składającą się z wysokich na ponad 3 m płyt betonowych, automatycznych systemów ostrzeliwania oraz pasa zaoranej ziemi o szerokości min. 30 m, przybierał podczas licznych modernizacji do roku 1975. Jeszcze w lutym 1989 r. od kuli zginął jeden z ostatnich, pragnących się przedostać na stronę wolności mieszkańców Berlina Wschodniego.
Dziś to już historia. Historia, którą ostatecznie przypieczętowało obalenie ponad 200 bloków symbolizujących wydarzenia tamtych czasów. Pierwszy blok runął pod rękami Lecha Wałęsy. Nim to się jednak zdarzyło, wielkie domino wzdłuż dawnej linii muru w okolicach Bramy Brandenburskiej odwiedziło wielu turystów, w tym nasz wysłannik. A oto materiał z tej wycieczki:
[center]• • •
• • •
• • •
• • •
• • •
• • •
• • •
• • •
• • •
• • •
• • •
• • •[/center]
