Jeśli jednak pokusilibyśmy się o porównania, to nie z innymi rejonami świata, bo tu chyba nie znajdziemy godnego punktu odniesienia, ale z poprzednimi edycjami Festiwali. I tu, naszym przynajmniej zdaniem, tegoroczna impreza wypadła nieco bardziej blado. Brakowało tłumów, raziła pustka między szeroko rozstawionymi stoiskami szczególnie na sali poświęconej Salonowi Książki. Podobno (jak wyczytaliśmy w La Voix) był to celowy zabieg umożliwiający lepszą ekspozycję istniejących stoisk, jednak naszym zdaniem wzbudzało to jedynie uczucie niedosytu i sprawiało, że przy pierwszym oglądzie odnosiło się wrażenie, iż impreza ma charakter raczej drugorzędny. A przecież tak nigdy nie było i – mamy nadzieję – nadal nie jest. Skoro już o Salonie Książki mowa, to mogliśmy tam zobaczyć książki rosyjskie, zaprezentowane na stoisku ustawionym przez Centrum Kulturalne im. Puszkina z okazji Roku Języka Rosyjskiego. Prócz tego dominowała literatura włoska, portugalska i hiszpańska. Nie zabrakło nawet książek w języku chińskim, ale nie podejmujemy się określić, czy w dialekcie kantońskim czy mandaryńskim

Było natomiast stoisko polskie, pod egidą Towarzystwa Przyjaciół Kultury Polskiej im. M. Reja, dobrze wyposażone tak w hity i nowości (oczywiście na okładkach królował przede wszystkim Kapuściński, ale nie tylko), jak i pozycje starsze czy wręcz antykwaryczne. Nie zabrakło książek dla najmłodszych, natomiast zdecydowanie słabo reprezentowana była literatura młodzieżowa, a w szczególności nie udało nam się znaleźć ani jednej książki dla dziecka w wieku 8–11 lat.
[center]* * *[/center]
Festiwal Migracji zdominowany był przez, ujmijmy to nieco metaforycznie, prądy narodowo-wyzwoleńcze. Na stoiskach dużo łatwiej zobaczyć można było zdjęcia ofiar reżimów, makiety zasiek z drutów kolczastych czy plakaty wzywające do boju na rzecz wolności niż elementy kultury, folkloru czy kuchni danego narodu. Oczywiście nie brakowało ani występów zespołów ludowych ani okazji do zjedzenia czegoś niezwykle nietypowego z menu afrykańskiego czy azjatyckiego, ale zdecydowana przewaga elementów propagandowych jakoś nie nastrajała optymistycznie… Czyżby znak czasów?
Także na sali poświęconej Festiwalowi Migracji odnaleźliśmy nasz akcent – na stoisku polskim, zorganizowanym przez Związek Polaków im. F. Chopina, można było znaleźć (i oczywiście nabyć) artykuły spożywcze prosto z Polski – czekoladę, ciastka i ciasteczka oraz wyroby domowe, a także znaną od Rzymu aż po Krym polską niepowtarzalną wódeczkę

Oba stoiska polskie – i to na Festiwalu Migracji i to w ramach Salonu Książki odwiedziła delegacja Ambasady RP – Pani Ambasador Barbara Labuda oraz towarzyszący jej Pan Michał Jadach z małżonką. Wśród zwiedzających udało nam się także dostrzec Pana Bartka Trzeszcza z Wydziału Konsularnego.
[center]* * *[/center]
A oto nasza skromna fotorelacja z tego wydarzenia:
[center]
Kulturę i folklor można było podziwiać na niektórych stoiskach
(tutaj: stoisko afrykańskie pod wspólną nazwą „Afryka Trzech Granic”)
Jednak Festiwal zdominowany był przez akcenty narodowo-wyzwoleńcze
(tu: Ruch Wyzwolenia Kuby)
Zobaczyć można było tańce zespołowe (Turcja)…
…oraz solo (Indie)
Przygrywała kapela ze Słowenii…
…a koloryt całości dopełniały rosyjskie matrioszki
Pani Ambasador musiała się trochę nabiegać, by usatysfakcjonować obie polskie reprezentacje.
Udało nam się ją jednak odnaleźć i uwiecznić serdecznie przyjętą i na Festiwalu i na Salonie.
Oczywiście nie mogło zabraknąć „niebieskiego jelenia”

A i dla dzieci zorganizowano kącik zabaw
I choć atrakcji nie było tam co niemiara, to jednak zatrudniony
clown starał się dzielnie wypełniać swoją misję
Dla koneserów mocnych wrażeń i niedowiarków zrobiliśmy
specjalnie to zdjęcie: tak, to nie fotomontaż!
Komuniści w Luksemburgu też się zdarzają
[/center]