Chyba źle to sformułowałem. Nie chodzi mi o to, że kradzież filmu to co innego niż kradzież muzyki. Zgadzam się z Tobą, że to żadna różnica. Chodziło mi o to, że zakup mp3 przez internet jest łatwiejszy, niż wypożyczenie czy zakup filmu przez internet. Pod względem nazwijmy to "podaży rynku" sytuacja z mp3 i filmami jest zupełnie inna.
Borys pisze:Ludzie, zrozumcie ze sciagajac nielegalne kopie pirackie popelniacie kradziez w swietle prawa, taka sama jak zabranie komus cos z torebki, kradziez portfela lub kradziez jakiegokolwiek towaru w sklepie.
Ja naprawdę doskonale rozumiem, że to jest kradzież. Natomiast nie mogę się zgodzić, że taka sama jak zabranie komuś torebki. Chociażby dlatego, że po pierwsze – to że ja mam utwór w mp3 nie znaczy, że nie ma go właściciel praw autorskich. Owszem, być może odebrałem mu część dochodu (a i to nie jest pewne), ale odebrałem mu utworu. A mówiąc, że być może wcale nie odebrałem zarobku mam na myśli to, że fakt zrezygnowania z pobrania mp3 z nielegalnego źródła nie oznacza, że zaraz pobiegnę do sklepu po płytę. I w drugą stronę – jeśli ściągnę coś z torrenta, nie znaczy, że nie pójdę do sklepu po płytę. Jedno z drugim rzeczywiście czasami się wyklucza, ale nie zawsze.
Wydaje mi się, że słuchasz tylko argumentów jednej strony. Zachęcam do przyjrzenia się również argumentom drugiej strony, czyli zwolenników liberalizacji praw autorskich. Organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi już wystarczająco utrudniły zwykłym ludziom życie i czasami mam naprawdę dość tych irracjonalnych zasad. Jak chociażby to, że nie mogę zakupić mp3 na niemieckim Amazon, bo nie mieszkam w Niemczech. W Lux Amazon nie może sprzedawać, bo nie mają praw do dystrybucji. Dlatego muszę szukać innych możliwości, i jak się przekonałem – da się, chociaż łatwo nie było. A na świecie istnieją ludzie, którzy nie są tak uparci. Jak się zorientują, że nie tak łatwo jest zdobyć mp3, które będzie można skopiować na przenośny odtwarzacz, to machną ręką i powiedzą – mam to gdzieś, nie słucham muzyki. I na pewno wszyscy artyści i producenci będą szczęśliwi, bo w końcu nikt od nich nie kradnie. Tylko że nikt też nie będzie kupował... Czy o to w tym wszystkim chodzi?
Dla jasności podkreślę tylko, że ja nikogo nie zachęcam do piracenia. To, co kto zrobi z taką informacją, to jest jego prywatna sprawa. Torrenty (i fafnaście tysięcy innych sposobów na nielegalne zdobycie muzyki czy filmów) istnieją i nikt temu nie może zaprzeczyć. A ludzie z nich korzystający sami ponoszą odpowiedzialność za to, co z nimi zrobią.