Coś dla dużych chłopców - wystawa modelarstwa kolejowego
: 13-11-2006, 10:40
Wczoraj i przedwczoraj miała miejsce organizowana dorocznie przez Association des Modélistes Ferroviares de Luxembourg wystawa modeli pociągów i trakcji kolejowej – Expo-Trains. Impreza odbywała się w Centrum Kulturalnym im. Księcia Henryka w Walferdange. Pokazano 19 dużych makiet prezentujących modele kolei z Luksemburga, Niemiec, Francji i Niderlandow oraz (co było tematem przewodnim wystawy) USA. Makiety były niezwykle realistyczne i precyzyjnie wykończone. Oprócz trakcji, wagonów i lokomotyw (oczywiście poruszających się po torach oraz wydających przeróżne dźwięki, od pogwizdywania i dzwonienia po charakterystyczne dla parowozów sapanie) ukazywały także tło w postaci lasów, łąk i zbiorników wodnych, budynków, dróg z poruszającymi się po nich samochodami oraz ludźmi. Modele reprezentowały nie tylko różne kraje, ale także różne epoki, od niemal początków kolejnictwa po dzień... wczorajszy (brakowało bowiem najnowszych osiągnięć w tej dziedzinie – modeli szybkiej kolei typu TGV).
Wszystkie modele napędzane były prądem elektrycznym i posiadały wszechstronne sterowanie. Odpowiedni sterownik, przypominający kalkulator, pozwalał uruchamiać i zatrzymywać poszczególne składy, zmieniać zwrotnice, nastawiać semafory, łączyć i rozłączać wagony. Poprosiwszy grzecznie autorów makiet, można było usiąść za panelem sterującym i przypomnieć sobie własne dzieciństwo. Nie będziemy tego ukrywać – łza nam się w oku zakręciła gdzieś pomiędzy plastikowymi Koluszkami a Łodzią Kaliską z tektury <tak>
Równolegle z wystawą odbywał się kiermasz modeli, gdzie oferowano nie tylko lokomotywy i wagony (w cenach jednak budzących zdecydowany sprzeciw naszych wychudzonych portfeli), ale także elementy wystroju makiet: sztuczne drzewa, kartonowe budynki i foliowe akweny. Dostępne było także oprzyrządowanie elektroniczne konieczne do sterowania makietą, a co najważniejsze, można było wymienić się doświadczeniami z chętnymi do rozmów na tematy fachowe, twórcami makiet.
A teraz niespodzianka dla fanów kolei tak w wymiarze „normal” jak i „kingsajz”: byliśmy tam dla Was, co tylko się dało uwieczniliśmy na wściekłokrystalicznej matrycy aparatu fotograficznego i niniejszym poniżej zamieszczamy.
Wszystkie modele napędzane były prądem elektrycznym i posiadały wszechstronne sterowanie. Odpowiedni sterownik, przypominający kalkulator, pozwalał uruchamiać i zatrzymywać poszczególne składy, zmieniać zwrotnice, nastawiać semafory, łączyć i rozłączać wagony. Poprosiwszy grzecznie autorów makiet, można było usiąść za panelem sterującym i przypomnieć sobie własne dzieciństwo. Nie będziemy tego ukrywać – łza nam się w oku zakręciła gdzieś pomiędzy plastikowymi Koluszkami a Łodzią Kaliską z tektury <tak>
Równolegle z wystawą odbywał się kiermasz modeli, gdzie oferowano nie tylko lokomotywy i wagony (w cenach jednak budzących zdecydowany sprzeciw naszych wychudzonych portfeli), ale także elementy wystroju makiet: sztuczne drzewa, kartonowe budynki i foliowe akweny. Dostępne było także oprzyrządowanie elektroniczne konieczne do sterowania makietą, a co najważniejsze, można było wymienić się doświadczeniami z chętnymi do rozmów na tematy fachowe, twórcami makiet.
A teraz niespodzianka dla fanów kolei tak w wymiarze „normal” jak i „kingsajz”: byliśmy tam dla Was, co tylko się dało uwieczniliśmy na wściekłokrystalicznej matrycy aparatu fotograficznego i niniejszym poniżej zamieszczamy.