No, straszna szkoda, ze niektorym calkiem inteligentnym uzytkownikom tego forum zacietrzewienie na tle seksualno-wyznaniowym az tak szkodliwie oddzialywuje na szare komorki, ze przestaja w ogole logicznie myslec. Na brak zrozumienia pomaga przeczytanie raz jeszcze, a potem jeszcze raz, najlepiej zatrzymujac sie na wazniejszych punktach wypowiedzi. Chetnie pomoge. A wiec w punktach:
eustachy pisze:przeciwników tego prawa
Ale dlaczego od razu "przeciwnikow tego prawa"? Przeciez w powyzszej petycji nie chodzi o zablokowanie samej ustawy a jedynie o umozliwienie debaty narodowej na temat, ktory w moim przekonaniu moze miec znaczenie nie tylko dla kilku par gejow czy lesbijek, ale – w skali pokolen – dla calego narodu. Dlaczego na tak zywotny temat, jak to, jak ma wygladac podstawowa komorka spoleczna (zwrot byc moze pochodzi z czasow znienawidzonej komuny, ale jak pozbyc sie niepotrzebnego politycznego kontekstu, to czymze niby innym jest rodzina, jak nie podstawowa komorka spoleczna?); no wiec dlaczego na tak zywotny temat dla przyszlosci spoleczenstwa nie mialoby prawo wypowiedziec sie spoleczenstwo, zanim zdecyduje o tym niewielka, i choc przez narod wybrana, to niekoniecznie dla tego narodu reprezentatywna grupa osob zwana parlamentem?
Pytanie wiec – gdzie jest brak obiektywizmu? Czy w newsie, ktory informuje o podjetej akcji spolecznej, czy w komentarzu, ktory te informacje nazywa gwaltem na prawach (chocby to byly prawa mniejszosci)? Bo prawo do debaty spolecznej jest chyba dla demokratycznego spoleczenstwa bezdyskusyjne i niezalezne od tego spoleczenstwa orientacji seksualnej, wyznawanej (lub nie) religii oraz pogladow politycznych. A wiec? <bezradny>
eustachy pisze:skoro zapewne nie znacie faktów a tylko religijne zabobony!?
Dla mnie temat niewiele ma wspolnego z religia. Tzn. nie mozna ukryc faktu, ze niektore wyznania (nie tylko zreszta katolickie, bo zdaje sie, ze takie zostalo tu "wyzwane na pojedynek") nie akceptuja rozwiazan, jakie proponuje ustawa ze wzgledow doktrynalnych. Ja jednak osobiscie odnioslbym sie raczej do zupelnie innego, ani religijnego, ani politycznego kontekstu.
Otoz kto w waszym przekonaniu jest podmiotem prawa, ktore budzi obecnie tyle kontrowersji? Geje? Lesbijki? Malzenstwa homoseksualne? Czy moze jednak DZIECI?
A kto sie tych dzieci spyta o zdanie, czy beda sie chcialy wychowywac w rodzinach homoseksualnych? Prosze zwrocic uwage i zapamietac – nie pisze "w rodzinach nienormalnych", "niepelnych", "gorszych"; pisze "homoseksualnych" bo taka jest definicja i chyba nikt z nia dyskutowac nie bedzie; ocene jakie sa to rodziny, to juz pozostawiam kazdemu na wlasny rachunek.
Pozostaja jednak wlasnie te dzieci. Dlaczego uwazacie domyslnie, ze one beda wszystkie (a przynajmniej w wiekszosci) z faktu wychowywania sie w takim zwiazku szczesliwie? Dlaczego? Bo statystyki w Szwecji o tym mowia? A jakie sa podstawy badawcze takich statystyk? Jaka jest probka (i w jakim procencie reprezentatywna) dla zwiazkow homo- a w jakim dla heteroseksualnych? Czy nie jest przypadkiem tak, ze nie do konca mozna porownywac obie sytuacje w wartosciach bezwzglednych, bo "przypadkow" rodzin heteroseksualnych wychowujacych dzieci jest tysiac- (milionkrotnie?) wiecej niz homoseksualnych? Poza tym nikt jakos nie zwrocil uwage na dosc oczywisty fakt, ze w rodzinach zastepczych relacje miedzy rodzicami a dziecmi pozostaja jednak pod (zaleznie od systemu i prawodawstwa danego kraju) wieksza lub mniejsza kontrola (powiedzmy inaczej – kuratela) panstwa. Do wszelkiego rodzaju naduzyc wobec dzieci (przemoc, molestowanie, etc.) z czysto pragmatycznego punktu widzenia dojsc moze latwiej w rodzinach "typowych" niz tam, gdzie mamy dziecko adoptowane, gdzie zwiazek, ktory chce adoptowac dziecko, zanim otrzyma pozwolenie jest na wszystkie strony "przeswietlany", a juz po otrzymaniu dziecka jeszcze dlugo pozostaje "na cenzurowanym".
Wracajac jednak do DZIECKA, bo zdaje sie o nim i jego dobru tu mowa. Czy ktos je zapyta czy bedzie szczesliwe wychowujac sie w zwiazku honoseksualnym? No, nie zapyta, bo to przeciez dziecko, a dzieci, jak wiadomo, glosu nie maja. A co bedzie, jesli takie dziecko, juz jako dorosly, wyrazi swoje, mowiac delikatnie, niezadowolenie, ze jego zycie zostalo uksztaltowane w (przepraszam, jesli zabrzmi to nie "correct", ale taka jest prawda) innych od typowych okolicznosciach? Czy ktos sie wtedy przejmie takim "niezadowolonym"?
eustachy pisze:propagandy religijnej, politycznej ani obyczajowej
A co tu jest propaganda? Czy nie jest propaganda pisanie, ze lepiej jesli dziecko bedzie wychowywac sie w zwiazku homoseksualnym niz mialoby byc molestowane w tradycyjnej rodzinie? Co to w ogole za punkt odniesienia? Zaklada, z gory, ze w kazdej tradycyjnej rodzinie potencjalnie kazde dziecko narazone jest na molestowanie, podczas gdy w zwiazku homoseksualnym bynajmniej. Na to tez macie jakies statystyki? Czy to po prostu zwykla propaganda w stylu "lepiej w Korei Polnocnej jesc trawe niz zdechnac z glodu w USA", ktora to teze bardzo latwo udowodnic zestawiajac ze soba dwa proste fakty – ze w Korei Pln sa ludzie, ktorzy jedza trawe i zyja, oraz ze w USA znane sa przypadki, iz ludzie umieraja z glodu, bo nie maja za co zyc.
Moze troche wiecej obiektywizmu, ze pozwole sobie zacytowac przedmowce? Bo obiektywizm obu stronom bardzo by sie tu przydal...