mru pisze:Na przedstawieniu nie byłam, ale jeżeli mogę zasugerować kilka prostych pomysłów na przyszłość to:
Tez w sumie podoba mi sie ta koncepcja - nie byc, ale miec cala mase dobrych rad. Bo dobre rady zawsze w cenie! Ale do rzeczy:
mru pisze:- przed przedstawieniem ktoś z organizatorów może zwrócić się do dzieci i w kilku słowach powiedzieć co w teatrze robić można, a czego nie i dlaczego;
Organizator sie zwrocil. Wiem, bo to bylem ja osobiscie. Bije sie w piersi, ze nie powiedzialem, zeby dzieci nie wchodzily na scene. Jestem jednakowoz rownoczesnie niezmiernie szczesliwy, ze choc zapomnialem takze napomknac, ze nie powinny pluc na aktorow, bic i ciagnac za wlosy kolezanek, nie bawic sie nierozwaznie zapalkami, wzglednie nie gryzc i nie kopac, nikt na przedstawieniu nie zostal ani opluty, ani skopany ani podpalony. To chyba jednak mozna uznac za sukces? Prosilem natomiast przed przedstawieniem – tak dzieci jak i doroslych – zeby obejrzeli spektakl w ciszy i skupieniu, bo warto. Niestety nie poskutkowalo, wiec albo bylem zbyt malo przekonywujacy, albo moze nie bylo warto?...
mru pisze:- skoro rodzice nie pilnują swoich pociech to warto aby to organizatorzy, a nie inni widzowie, czuwali nad tym, aby dzieci nie wchodziły na scenę/nie hałasowały zbytnio.
W sumie fajna koncepcja; organizator to w takich sytuacjach dosyc typowy "chlopiec do bicia". Jesli ktos-komus-cos, to zawsze mozna powiedziec, ze wina jest tego, czyje boisko bylo. Ja mam na to taka przypowiesc:
wyobrazmy sobie pewna relatywnie typowa sytuacje (przynajmniej w niektorych szerokosciach geograficznych): lezy sobie w ciemnej ulicy nieboszczyk z nozem w plecach. Kto jest winny?
Pewnie myslicie, ze nozownik? Ale dlaczego nie producent nozy? W koncu gdyby nie wyprodukowal narzedzia zbrodni, nie byloby go w chwili obecnej w plecach nieszczesnika. Ale moze tez sklep z nozami. Nie powinni przeciez sprzedawac nozy ludziom, ktorzy sprawiaja wrazenie, jak by mieli ich zamiar uzyc w celu niecnym. Albo powinni przynajmniej pouczac kazdego, kto kupuje noz, ze nie nalezy go wkladac w plecy, przynajmniej bez zgody wlasciciela plecow (mozna tez ewentualnie dolaczac instrukcje na pismie do kazdego noza). Mozna tez przeciez winic administracje rejonu, do ktorego nalezy ciemna ulica, ze nie zadbalo, by owa ulica byla dostatecznie oswietlona, wzglednie moze nawet pilnie strzezona. Mozna winic zaklad energetyczny, ze nie dostarczyl dosc pradu gdzie trzeba. Dalej mozna pojsc po rodzinie wladajacego nozem (np. matke, ze nie umiala wpoic dziecku ogolnie akceptowanych spolecznie zasad poslugiwania sie nozem) albo – a rebour – rodzine posiadacza potraktowanych nozem plecow (ze mu nie wytlumaczyli, zeby sie nie szlajal po ciemnych zaulkach). Itd. itp... jednym slowem – cala dluga kolejka do skazania za grzechy. Przy tym wszystkim nasz – Bogu ducha winien – nozownik to – jak to sie mowi – maly pikus!
Dobra, dosc tych przydlugich dygresji. Mnie zaciekawil szczegolnie jeden niuans powyzszej wypowiedzi:
skoro rodzice nie pilnują swoich pociech to warto aby to organizatorzy, a nie inni widzowie. Nie do konca rozumiem... to rodzice tych dzieci nie byli jednoczesnie widzami tego przedstawienia? Gdzie zatem oni sie znajdowali i czym zajmowali? Moze byli akurat tzw.
innymi rodzicami, skoro ich dzieci musialy byc dyscyplinowane przez tzw.
innych widzow?
mru pisze:z moich obserwacji wynika, że dzieci są w stanie zachować względny spokój przez max. 40', jeżeli przedstawienie jest dłuższe warto zrobić przerwę;
Przedstawienie nie trwalo wiele dluzej niz 40' Zaczelismy z opoznieniem, bo o 16.00 jeszcze caly czas przybywalo sporo osob. Mysle, ze byla jakas 16.10. O 17.10 zaczely sie juz warsztaty. Robienie przerwy po 40 minutach, zeby dograc potem jeszcze 15 minut chyba nie ma sensu. Zreszta przerwa zabija atmosfere na widowni i dramaturgie na scenie. Ma sens jesli przedstawienie trwa 2 godziny, ale nie jesli nie wiecej niz godzine.
mru pisze:no i koniecznie określić grupę wiekową dla jakiej przeznaczone jest przedstawienie.
grupa wiekowa byla okreslona. 3-10 lat to szeroki margines, pewnie dla niektorych zbyt szeorki. Jednak prawda jest taka, ze w Luksemburgu polskich dzieci jest chyba nadal jeszcze troche za malo (nieustajaco apelujemy, by ten stan poprawic; szczesliwie – idzie ku dobremu!
), zeby moc zawezac oferte dla grup wiekowych typu 3-4 lat czy 5-7 lat. Polska.lu nie stac poki co na organizowanie imprez dla grupy docelowej o wielkosci 30-40 osob, nawet gdyby takie przedstawienie bylo biletowane. Zreszta ten akurat argument uwazam za – przepraszam bardzo – nieco wydumany. Jest to po prostu "etykieta zastepcza", ktora probuje sie zalepic wysuniety tu juz przez co najmniej kilka osob postulat – ze bez wzgledu na wiek dziecka, odpowiedzialnosc za nie lezy w gestii
rodzicow.
Niech to bedzie konkluzja i jednoczesnie uzupelnieniem odpowiedzi w kwestii, ze dziecmi powinni sie zajac organizatorzy. Tez tak mi sie przez chwile zdawalo i nawet (co na pewno zostalo zauwazone) wszedlem w pewnym momencie na scene, zeby grzecznie przeprosic z niej dzieci. No, niestety nie do konca sprawdzila sie powyzsza teza, ze zacytuje:
mru pisze:Nieznajomy dorosły często zrobi na dziecku większe wrażenie niż rodzic;
Jedno, no moze dwoje dzieci, niechetnie, acz mnie posluchalo. Inne jednakowoz totalnie mnie zignorowaly, a dalsze moje interwencje wobec "uparciuchow" skutkowaly jedynie eskalacja napiecia pomiedzy mna a obcym dzieckiem. Nie zdecydowalem sie w takiej sytuacji uzyc zadnej z form, nawet najdelikatniejszej, przemocy (chocby np. wziac za reke i sciagnac ze sceny opierajacego sie malucha). Za cos takiego pewnie moglbym nawet stanac przed sadem za przemoc wobec nieletnich, bo cos nie wydaje mi sie, ze rodzic takiego dziecka przyznalby mi racje, gdyby tylko owo dziecko zakrzyknelo ze sceny – "puszczaj! mamo, ten pan mnie scisnal za reke!" itp....
Na koncercie Kultu bylo znacznie prosciej – kogos, kto wchodzil na scene, ochrona wynosila z klubu. Moze wiec nalezalo wynajac na przedstawienie dla dzieci profesjonalna ochrone? <mrgreen> Tylko czy o taka konkluzje nam tu chodzilo?...