Strona 3 z 3

: 29-01-2008, 19:24
autor: anwi
ja bym powiedziala, ze najgorsze sąchyba pierwsze 3- 4 miesiące, potem już z górki.
To cecha osobnicza - u jednych wcześniej, u innych później, a i intensywność jest zróżnicowana.

: 19-06-2008, 14:02
autor: nahlfar
Tez moge potwierdzic na przykladzie mojego 4 letniego syna, ze sobie poradzil znakomicie. Doszedl w srodku roku szkolnego - od stycznia. Po pol roku mowil juz plynnie jak inne dzieci. Najwazniejsze to zebyscie Wy - jako rodzice - nie byli zestresowani.
Musicie byc przekonani, ze dobrze robicie. Musicie byc zadowoleni z tego, ze dziecko bedzie sie uczyc nowych rzeczy w szkole i pewni, ze sobie poradzi. Jak bedziecie mieli watpliwosci i sie bali, to przeniesiecie je na dziecko. Automatycznie. Ty bedziesz zadowolona, dziecko bedzie radosne i sobie poradzi.

Wiem, ze inni rodzice moga mnie skrzyczec, bo czytali duzo ksiazek na temat wychowania. Ja nie czytalem. Ja jestem ojcem i mowie o doswiadczeniu. Moja zona miala strach i sie bala, to nie chcial chodzic. Ja bylem przekonany, ze wszystko bedzie dobrze (optymizm) i zaczalem odprowadzac dziecko do szkoly, przed praca i rozmawiac z nim o szkole. Zadzialalo i zaczal sobie radzic!

: 19-06-2008, 15:51
autor: ogrodniczka
hm...wybacz, ale raczej zgodzę się z AnWi, że to cecha osobnicza i optymizm nie zawsze wystarczy. Pozwól, że odeslę Cię do wątku o ISL (wpisz w wyszukiwarkę). Poczytasz tam o moich bardzo niedobrych doświadczeniach w tej materii. Niestety - mija 9-ty miesiąc pobytu w Luksemburgu, a mój syn (który ma celującą cenzurkę od polskiego psychologa w kwestii rozwoju intelektualnego) nadal nie radzi sobie emocjonalnie w szkole luksemburskiej. Chodzi do niej, ale bez przekonania. Uczy się słowek ale nie konwersuje. Jest przepełniony niechęcią i negatywnem uporem. Nie ma kolegów. Na boisku nadal bawi się sam. Jedynym jego prawdziwym kumplem jest polski kolega poznany w polskim sobotnim przedszkolu (polecam).Chłopaki widują się popołudniami dwa razy w tygodniu i stanowi to emocjonalny wentyl bezpieczeństwa.

Cecha osobnicza - że też znowu zacytuję Anwi...

Jedyny optymistyczny akcent jest taki, że po poznaniu polskiego kolegi, z którym może sobie swobodnie porozmawiać o wszystkich chłopięcychh sprawach - syn się w dużym stopniu odblokował. Przyjął do wiadomości,że jest więcej jezyków na świecie i wręcz wypytuje równolegle o określenia angielskie, luksemburskie i niemieckie. Z radościa zauważam, że się ich wszystkich UCZY! :)
Daje mi to niejaką nadzieję, że od nowego roku jego pobyt w ISL nie będzie kolejnym dramatem zważywszy, że będzie tam miał jedną polskojęzyczną koleżanke w grupie.

: 19-06-2008, 16:05
autor: bamaza42
to wszystko prawda, ale zauwaz, ze Ty jestes przepojona obawami...a to rzutuje na dziecko, czy tego chcesz, czy nie..., poza tym - sama piszesz, ze nie radzi sobie emocjonalnie - a to nie ma nic wspolnego z rozwojem intelektualnym. Tak juz jest, ze nasze dzieci, zwlaszcza te, ktore np. nie chodza do przedszkola, tylko sa wychowywane przez doroslych - mama, babcia, niania - (nie mam pojecia, czy to jest przypadek Twojego syna, o ile pamietam, chyba nie...), bardzo czesto maja wysoko rozwiniety intelekt, czesto dobrze ponad poziom rownolatkow, co nie pociaga za soba rozwoju emocjonalnego, ktory idzie wlasnym rytmem. I tak juz najczesciej jest, ze im bardziej "posuniety" rozwoj intelektualny, tym bardziej "spowolniony" rozwoj emocjonalny.... I absolutnie o niczym to nie swiadczy, poza tym, ze mamy pozniej przyklady "wiecznych chlopcow" na przyklad... :)

: 19-06-2008, 16:10
autor: piastdp
Ogrodniczka mniemam ze masz syna w wieku mojego 5 lat, wiec jak sadzisz ze ma takie problemy w przedszkolu Luksemburskim to zapisz go to Maternel do Szkoły Europejskiej, tam bedzie miał 17 Polaków przy sobie i kilkasetów Europejczyków przy zabawie na placy zabaw. Zamiast stresowac Siebie i jego idz na kompromis.

: 19-06-2008, 16:25
autor: ogrodniczka
He, he - obydwoje macie rację. Jakoś łatwo przychodzi mi wyobrażenie o byciu wiecznym chłopcem w przypadku mojego syna - trochę gapy :) niestety.
Będzie jaki będzie. Poza tym,że obserwuję rozwój sytuacji nie jestem nadopiekuńcza.
Dla mnie w każdym razie nastąpił zwrot w tej sytuacji. Nie przejmuję się już tak bardzo, bo widzę postęp. A pójdzie do ISL - bo nasze plany życiowe nie są jak narazie związane z powrotem do Polski.

: 19-06-2008, 16:34
autor: nahlfar
ogrodniczka --> Jak uwazasz, ale ja nie moge sie z Toba zgodzic, bo to przeczy moim doswiadczeniom praktycznym. Zastanow sie, czy Ty sie nie boisz. Czy Ty wierzysz w swojego syna? Jakie znasz rozwiazania Waszego problemu? Skad u niego negatywne nastawienie? To nie bierze sie z niczego. Ktos musi mu to przekazywac. Od kogos sie tego nauczyl. Niechec i negatywny opor - bardzo dobrze znam z autopsji. Jezeli podsumujesz, ze tak juz jest i koniec, to w niczym nie pomoze. Takie rzeczy koniecznie trzeba zmienic, zeby pozniej nie zmienilo sie w pretensje do calego swiata i wszystkich do okola, wahania nastroju, niespodziewane wybuchy emocji, etc.


Piastdp --> Pozwole sobie odniesc sie do tej rady: "nie stresuj siebie i jego" i chwilke popolemizowac oraz wyrazic moja prywatna opinie.
Stres jest dobry. Wystarczy pozytywne nastawienie do zycia i stres bedzie motywowal pozytywnie. Stres moze tez byc motywatorem zalezy od nastawienia do zycia. Jezeli podejdziemy, ze wszyscy sa naszymi wrogami, to oczywiscie: czego ode mnie chca tak mnie stresujac i wymagajac ode mnie.
Natomiast jezeli podejdziemy, ze wszyscy sa naszymi przyjaciolmi (a ja wierze, ze tak jest w ogromnej wiekszosci przypadkow i sie nie zawiodlem do tej pory), to jezeli czegos ode mnie chca oznacza, ze im na mnie zalezy. Jezeli wymagaja ode mnie i naciskaja, to znaczy ze mam wazna prace do wykonanie, potrzebna.
Z mojego doswiadczenia wynika, ze unikanie stresu nigdy do niczego nie prowadzi, bo bedziesz sie bac wszystkiego.

Jak miec pozytywne nastawienie do zycia? Miec cel w zyciu i dazyc do niego. Myslec o nim caly czas.

: 19-06-2008, 17:19
autor: ogrodniczka
Wątek nam się zmienia w kozetkę :)
Nie jest do konca tak jak myślisz, ale polemika fajna sprawa.
Kilka postów nie daje pełnego obrazu człowieka. Nawet marnego obrazu nie daje.
Generalnie mam się za optymistkę i negatywnego nastawienia nie przekazuję dziecku. Może w postach tak "wygląda" ale dzieciak jest pod tym względem pod ochroną. Wręcz przeciwnie, staramy sie z mężem pokazywac wszystkie pozytywne aspekty życia dorastającemu chłopcu.
Mamy również 4 letnią córkę, która jest skowronkiem, dzwoneczkiem, uśmiechniętym słonkiem. Jej wsio rawno jakie ma koleżanki. Przychodzą do nas do domu na zabawę i Szwedki i Holenderki z przedszkola. Wszystkim znajomym córka po 5 minutach siedzi na kolanach, a syn przyzwyczaja się 2 godziny. Gdyby nie córka, która jest takim samym biologicznym potomstwem moim i męża, może i zaczęłabym badać nasze postępowanie - przekazywanie obaw czy tez nie itd. Mam dwoje dzieci i są one diametralnie od siebie różne choć wychowywane w tych samych warunkach.Widać tak się geny rozłożyły i tyle.
Ale pracować z dzieckiem trzeba... jednemu wychodzi to lepiej drugiemu gorzej. Rozmowa, wspieranie i pomoc.
Czasami daje to szybkie i trwałe rezultaty, a czasami praca jest bardziej żmudna.
W kwestii stresu...Ok. stress jest niezbędny - ale zdrowy stres - mobilizujący do współzawodnictwa. Z obciążaniem stresem młodego organizmu, który jeszcze niewiele o tych mechanizmach wie, nie przesadzałabym.
Ciesz się, że nie będziesz miał tego typu problemów. Myślę jednak, że to nie tylko Twoja zasługa jako ojca, ale i dziecko ma w tym swój "udział", że jest takie a nie inne.

A w swojego syna wierzę. Po okresie rozważań, zapisałam go ostatecznie do ISL ponieważ wierzę!, że da sobie radę. Gdybym nie wierzyła - poszłabym po linii mniejszego oporu (brak problemów językowych i przystosowawczych) i zapisała do sekcji polskiej w SE.