Wątek nam się zmienia w kozetkę

Nie jest do konca tak jak myślisz, ale polemika fajna sprawa.
Kilka postów nie daje pełnego obrazu człowieka. Nawet marnego obrazu nie daje.
Generalnie mam się za optymistkę i negatywnego nastawienia nie przekazuję dziecku. Może w postach tak "wygląda" ale dzieciak jest pod tym względem pod ochroną. Wręcz przeciwnie, staramy sie z mężem pokazywac wszystkie pozytywne aspekty życia dorastającemu chłopcu.
Mamy również 4 letnią córkę, która jest skowronkiem, dzwoneczkiem, uśmiechniętym słonkiem. Jej wsio rawno jakie ma koleżanki. Przychodzą do nas do domu na zabawę i Szwedki i Holenderki z przedszkola. Wszystkim znajomym córka po 5 minutach siedzi na kolanach, a syn przyzwyczaja się 2 godziny. Gdyby nie córka, która jest takim samym biologicznym potomstwem moim i męża, może i zaczęłabym badać nasze postępowanie - przekazywanie obaw czy tez nie itd. Mam dwoje dzieci i są one diametralnie od siebie różne choć wychowywane w tych samych warunkach.Widać tak się geny rozłożyły i tyle.
Ale pracować z dzieckiem trzeba... jednemu wychodzi to lepiej drugiemu gorzej. Rozmowa, wspieranie i pomoc.
Czasami daje to szybkie i trwałe rezultaty, a czasami praca jest bardziej żmudna.
W kwestii stresu...Ok. stress jest niezbędny - ale zdrowy stres - mobilizujący do współzawodnictwa. Z obciążaniem stresem młodego organizmu, który jeszcze niewiele o tych mechanizmach wie, nie przesadzałabym.
Ciesz się, że nie będziesz miał tego typu problemów. Myślę jednak, że to nie tylko Twoja zasługa jako ojca, ale i dziecko ma w tym swój "udział", że jest takie a nie inne.
A w swojego syna wierzę. Po okresie rozważań, zapisałam go ostatecznie do ISL ponieważ wierzę!, że da sobie radę. Gdybym nie wierzyła - poszłabym po linii mniejszego oporu (brak problemów językowych i przystosowawczych) i zapisała do sekcji polskiej w SE.