Jeśli lux-właściciel (lub komis / dealer) wyrejestrował formalnie auto przed jego sprzedażą, a uczynił to (bodajże) po 1 kwietnia 2012 - to rzeczywiście oddał obie oryginalne części
Carte Grise, natomiast w zamian dostał "Attestation de mise hors circulation" (
wyrejestrowania pojazdu na terenie G.D). Faktycznie, ten dokument to za mało do ponownej rejestracji samochodu za granicą (co zresztą jest na nim wyraźnie napisane, niestety - patrz ostatnie zdanie tłustym drukiem:
"Ce document n 'est pas destiné a etre utilisé pour l'immatriculation d'un véhicule a l'étranger."). W celu wyeksportowania tego auta (czy to zupełnie rozbitego - na lawecie czy też całkiem nowego i sprawnego) a do celów ponownej rejestracji poza LUXem
(bez względu na to czy w Niemczech, w Polsce, czy w Kazachstanie) trzeba najpierw udać się osobiście do Sandweiler (
SNCT), w recepcji poprosić o stosowny formularz, pobrać bilecik z numerem, i następnie w którymś z trzech okienek
(na prawo od wejścia do głównego budynku - ten sam gdzie robią przeglądy techniczne) przedstawić:
1) - dowód zakupu auta (faktura lub umowa kupna)
2) - swój dowód osobisty (lub jakieś ID, paszport, itp)
3) - zaświadczenie o wyrejestrowaniu w GD (Attestation)
4) - wypełniony formularz
F-IMM-34 (
Demande en obtention d'un certificat en vue de l'immatriculation du véhicule en dehors du Luxembourg)
Pani w okienku robi sobie kopie wszystkiego, a na wypełnionym formularzu F-IMM podbija całą masę niesłychanie ważnych pieczęci <boisie> i tyle...
Wynikiem przedstawienia powyższych papierków jest otrzymanie "prawie normalnego" luksemburskiego dowodu rejestracyjnego (
Carte Grise), składającego się jak każdy inny w tym kraju: z dwóch części. Dowód jest "prawie normalny" bo różni go wielki napis nadrukowany przez całość dokumentu:
"Véhicule non immatriculé". Dowód wydawany jest na nazwisko poprzedniego właściciela samochodu, zawiera też wszystkie niezbędne dane samochodu, łącznie z ostatnim numerem rejestracyjnym na terenie G.D.
Cała procedura jest darmowa, a pod warunkiem okazania odrobiny dobrej woli i znajomości procedur ze strony pani urzędniczki - może być całkiem sprawna, a nawet przyjemna (OK, ja tam trafiłem na całkiem ładniutką luksemburżankę <roll> choć musiało dziewczę obdzwonić pół urzędu zanim doszła do tego o co chodzi, jak to ma zrobić i co ma petentowi wydać...
Pozdrawiam!