jespere pisze:Tym nie mniej uczciwy developer powinien poinformowac o detalach powierchni.
W przypadku kupna na rynku wtornym chodziloby chyba raczej nie o uczciwego developera ale uczciwego agenta posrednictwa nieruchomosciami, a takiego to akurat tutaj ze swieca szukac
Ja tez sie z tym spotkalem, ale zamiast szarpac sie z kazdym agentem, z ktorym ogladalem dom i straszyc sadem, po prostu przyjalem od razu zalozenie, ze od tego co pisza w ogloszeniach nt. metrazu nalezy odjac 10-15%. I tak, dosyc szybko wyleczylismy sie z ogladania ofert domow o pow. 120 m2. Te najczesciej mialy w praktyce mniej niz 100 m2. 120 m2 miewaja natomiast domy w przedziale 140-150 m2 i to, ze pozwole sobie na dygresje, nawet takie, ktore w ogole nie posiadaja balkonu czy tarasu. Albo moze na przyklad wlasciciel jako taras zaliczyl wybetonowany zakątek w ksztalcie trojkata z tylu domu otoczony dwumetrowym murem, za ktorym rosly jeszcze wyzsze tuje? W sumie uzbieraloby sie z tego "tarasu" jakies 10-12 m2 tyle, ze jego ksztalt (dosyc ostry trojkat) nie pozwalal postawic na tym betonowym wylewisku stolu, przy ktorym moglyby usiasc chocby cztery osoby.
byly pisze:Mieszkanie z balkonem albo ladnym, duzym tarasem przedstawia soba wieksza wartosc rynkowa niz mieszkanie kompletnie bez balkonu.
W zasadzie masz racje, z tym, ze domy z ladnym tarasem i mieszkania z ladnymi balkonami sa reklamowane jako domy z ladnym tarasem i mieszkania z ladnymi balkonami. Ich cena jest moim zdaniem wyzsza nie tylko o % powiechrzni tych "dodatkow", ale tez i powiekszona o "danine od luksusu" (bo w koncu dom z tarasem jest!) a to juz jest po prostu placenie dwa razy za to samo. Rzecz w tym, ze przeciez nigdzie ceny nieruchomosci za m2 nie sa regulowane z gory. Oczywiscie sa pewne widelki, ale na tyle szerokie, ze nie udowodnimy, iz dany dom w przeliczeniu na m2 jest drozszy niz... wyznacza to norma. Zreszta po co udowadniac? Za drogi na nasza kieszen? Nie kupowac.
I jeszcze jedna uwaga, tym razem do autora watku. Na ten temat:
eustachy pisze:Interesuje mnie kupno mieszkania na rynku wtórnym, bo on szybciej reaguje na warunki rynkowe - chcę w to wierzyć
I ja chcialbym w to wierzyc, ale mysle, ze sprawa jest nieco bardziej zlozona (co nie oznacza, ze w pewnym zakresie przypadkow postawiona przez Ciebie teza nie jest prawdziwa). Podam przyklad z zycia, a wrecz z naszej wsi. Otoz od kilku dni na domu sasiadow wisi ogloszenie o sprzedazy domu. Troche mnie ono zdziwilo, bo wydawalo mi sie, ze sasiedzi sa lokalnymi patriotami, kochaja luksemburskie zadupie, zyja tu z dziada pradziada i za nic nie wyniesliby sie nawet chocby do stolycy. No i co sie okazalo... Okazalo sie, ze sasiedzi sprzedaja ten dom bo buduja nowy w tej samej wsi. No, wiec pytam, kiedy sie przeprowadzaja. Odpowiedz? "Dopiero kupilismy dzialke. O, tam..." i pokazuja kawalek ugoru pareset metrow dalej. Czyli? Zapewne w nowe progi wstapia za rok, a moze jeszcze pozniej. Tymczasem dom w ktorym mieszkaja juz dzis jest w ofercie. Dlaczego? Bo oni po prostu wiedza, ze jest stagnacja na rynku, ale bardziej niz "reagowania na sytuacje na rynku" wola odczekac chocby i rok, az znajdzie sie amator na ich dom za cene, jaka sobie zycza. Sam jestem ciekaw, czy sie doczekaja...