A tu zostanmy przy temacie nieruchomosci. Ponizej moj prowokacyjnie rozany post, pozbawiony jednakowoz akantow

:
No, wiec w pierwszych slowach mego listu obiecuje juz nie zachwalac wiecej Polnocy. Dlaczego? Bo jeszcze przypadkiem sie skusisz, kupicie cos pod Ettelbruckiem, a potem twoj extremalny maz bedzie do konca zycia mi wyrzucal, ze ma pol godziny do pracy (choc w Krakowie "spod Tatr" mial byc moze i poltorej, ale byl szczesliwy, ze to wcale nie tak daleko

). No i jeszcze do tego bedzie wygrazal, ze ta cala polska.lu to zli ludzie sa, co zamiast dobrze radzic, oszukuja innych, wpedzajac ich w tarapaty <mrgreen>
A na powaznie, to pozwole sobie jeszcze w tym watku na kilka luznych refleksji, za to w punktach:
1) w Luxie ponoc obowiazuja standardy dilerskie. Czyli co jest najwazniejsze? Dzialka. <ganja> Terenu maja malo, a wiec cena za ar wyznacza tak naprawde koszt nieruchomosci, bedac nierzadko przedmiotem przeroznych spekulacji (zob. tez.
pacte de logement). Sam dom jest wobec tego mniej lub bardziej dodatkiem do dzialki, totez nic dziwnego, ze jego cena nie az tak odzwierciedla jego stan. Moze nieco inaczej sytuacja sie ksztaltuje w przypadku budownictwa wielorodzinnego, czy tez klockow jednorodzinnych stawianych na skrawkach ziemi niewiele wiekszych niz obrys domu, ale ty chcesz koniecznie miec te swoje 10 arow, wiec – czy bedzie tam stal jedynie szalet, czy palac Buckingham, musisz sie liczyc z wydatkiem co najmniej 400 tys. od Merscha w gore, 500 tys. od Merscha w dol, przy czym w Lux-Ville i okolicach moze nawet i milion. Jak masz tyle – kupuj i sie nie zastanawiaj; w koncu tu nie chodzi o kase a o marzenia, za ktore, jak wiadomo, nie zaplacisz karta MasterCard!
2) ceny nieruchomosci w Luxie za bardzo nie spadly i zli prorocy kracza, ze predko nie spadna, ale stalo sie to, co jeszcze 3-4 lata temu nie bylo mozliwe, mianowicie mozna sie targowac. Mozna, bo przede wszystkim nie jest juz tak, ze jak nie kupisz "na pniu", to pojutrze ktos inny bedzie mial "compromis de vente" twojego wymarzonego
castle w kieszeni. Masz zylke do tego sportu? Stalowe nerwy? Potrafisz powstrzymac emocje (czyli tzw. "połka fejs"?). Sie targuj! Dom za 500 tys. sprzedadza ci za 450 tys., a jak bedziesz wyjatkowo uparta, to moze i za 420... Tyle, ze bedzie cie to kosztowalo 2-3 miesiace molestowania sprzedajacych.
3) co do ruin luksemburskich, to niestety masz racje. Dodatkowo sytuacje zaostrza fakt, iz w Luxie jeszcze 40 lat temu nie byly wymagane pozwolenia na budowe, totez kazdy budowal jak (nie) umial i jak mu fantazja podpowiedziala. Ja wiem, ze na piramidy Egipcjanie tez nie mieli pozwolen z "komuny", ale to chyba zupelnie inna bajka... Mimo wszystko – jak masz czas, to zawsze mozna wybrac sie do takiego domu, ktory oczarowuje cie niepowtarzalnym klimatem secesyjnych wnetrz

z zaprzyjaznionym architektem i ocenic, czy jak takowy kupisz za 450 tys. wlozysz kolejne 150 tys. w remont, to nie bedziesz bardziej szczesliwa niz kupujac ten w Bridlu, nawet za 800 tys... No, ale nie to, zebym ci cos sugerowal, bo kupisz, i twoj extremalny maz ponownie mnie znielubi <mrgreen>
4) piszesz, ze jestes typ podmiejski, ale zastanow sie jak sie ma podmiejskosc polska do podmiejskosci luksemburskiej? Pamietaj, ze przyszlo ci zyc w kraju, w ktorym "metropolia" to 80-tysieczne miasto, wiekszosc pozostalych "aglomeracji" nie przekracza iloscia mieszkancow kilku tysiecy, a wiochy, ktore wg polskich standardow nie miescilyby sie nawet w kategoriach kolonii czy osady maja tutaj pelna infrastrukture, bo sa na przyklad siedzibami gmin... No i przedmiescia... coz to takiego te "przedmiescia" luksemburskie? Strassen? Bridel? Howald? Przeciez z tych miejsc do centrum stolicy jest blizej niz z jednego konca krakowskich plant na drugi (no, dobra, tu moze odrobine przesadzilem, ale chyba nie za bardzo

)
5) a jednak nie moge na koniec nie powiedziec slowka nt. Polnocy. Wiesz, stad co prawda Tatr nie widac, ale od Ettelbrucka w gore zaczynaja sie takie pejzaze, ze zupelnie wystarcza ci jako
expatriation allowance za twoje utracone Tatry.