: 22-10-2009, 15:57
Poopieram Hurakami!
Bylem w 2-3 "polskich" sklepach w Brukseli, sprzedawcy/-czynie nie byli z Polski a towary oferowane to bylo moim zdaniem kompletne barachlo, ktorego i tak nigdy nie kupowalem w Polsce. Dodam jednak, ze nie dotarlem nigdy do glownych sklepow polskich w Bruxie, bo byly w odleglych dla mnie okolicach.
W Brukseli funkcjonuje tzw. arbatuar (w zargonie miejscowych), to jest takie ogromnie targowisko, na ktorym sprzedaja (czesciowo w niezbyt higienicznych warunkach) produkty spozywcze dla roznych grup imigrantow, m.in. dla Polakow. Mozna tam bylo rzeczywiscie kupic dobra polska wedline, ale pieczywo to juz nie, bo z reguly to byly takie byle jakie gnioty jak w polskich hipermarketach, podobnie bylo z ciastami, ktore na kilka metrow "wanialy" sztucznymi aromatami itd.
Mieso bylo niby duzo tansze niz w sklepie, ale wiekszosc moich znajomych miala obawy, zeby je kupowac, bo lezalo godzinami na ladzie, niekoniecznie chlodzone.
Wiec jak najbardziej przychylam sie do opinii, ze to powinny byc towary nie tyle tanie i byle jakie, lecz wysoko gatunkowe.
Mimo to mam przestroge dla osob z takim pomyslem biznesowym: jesli towary beda drogie i byle jakie, to bardzo szybko splajtujecie.
I tak na przyklad w jednym jedynymi sklepie sprzedawali w Brukseli dobre paczki i to byl hit, niezby swieze gnioty moga byc za grosze, ja bym i tak ich nie kupil, bo Oberweiss mimo ze ma inna target klientele i inny charakter produktow, zly nie jest i ja osobiscie wole 3 razy drozszego swiezego eklera od Oberweissa niz skwasnialy i naszprycowany konserwantami "polski" sernik.
Bylem w 2-3 "polskich" sklepach w Brukseli, sprzedawcy/-czynie nie byli z Polski a towary oferowane to bylo moim zdaniem kompletne barachlo, ktorego i tak nigdy nie kupowalem w Polsce. Dodam jednak, ze nie dotarlem nigdy do glownych sklepow polskich w Bruxie, bo byly w odleglych dla mnie okolicach.
W Brukseli funkcjonuje tzw. arbatuar (w zargonie miejscowych), to jest takie ogromnie targowisko, na ktorym sprzedaja (czesciowo w niezbyt higienicznych warunkach) produkty spozywcze dla roznych grup imigrantow, m.in. dla Polakow. Mozna tam bylo rzeczywiscie kupic dobra polska wedline, ale pieczywo to juz nie, bo z reguly to byly takie byle jakie gnioty jak w polskich hipermarketach, podobnie bylo z ciastami, ktore na kilka metrow "wanialy" sztucznymi aromatami itd.
Mieso bylo niby duzo tansze niz w sklepie, ale wiekszosc moich znajomych miala obawy, zeby je kupowac, bo lezalo godzinami na ladzie, niekoniecznie chlodzone.
Wiec jak najbardziej przychylam sie do opinii, ze to powinny byc towary nie tyle tanie i byle jakie, lecz wysoko gatunkowe.
Mimo to mam przestroge dla osob z takim pomyslem biznesowym: jesli towary beda drogie i byle jakie, to bardzo szybko splajtujecie.
I tak na przyklad w jednym jedynymi sklepie sprzedawali w Brukseli dobre paczki i to byl hit, niezby swieze gnioty moga byc za grosze, ja bym i tak ich nie kupil, bo Oberweiss mimo ze ma inna target klientele i inny charakter produktow, zly nie jest i ja osobiscie wole 3 razy drozszego swiezego eklera od Oberweissa niz skwasnialy i naszprycowany konserwantami "polski" sernik.