Drogowa akcja policyjna: pokaż swoje papiery :)
: 13-06-2013, 13:53
Użytkownicy dróg Wielkiego Księstwa zapewne zdążyli się już zorientować, iż luksemburska policja jest do swojej pracy nastawiona zazwyczaj zadaniowo. Oznacza to tyle, iż dany tydzień (a czasem nawet miesiąc) stoi pod znakiem/hasłem/mottem jakiejś konkretnej akcji i kontrole policyjne skupiają się przede wszystkim na eksplorowaniu tego konkretnie czynnika. Tradycyjnie w miesiącach poźnojesiennych jest to akcja kontrolowania prawidłowego oświetlenia samochodu, a jeśli dochodzi do tego mroźna aura – posiadania na stanie pojazdu opon zimowych. Tradycyjnie na wiosnę policja rzuca rękawicę motocyklistom. Oprócz tych stałych elementów luksemburskiej agendy policyjnej, zdarzają się akcje specjalne – okresowe kontrolowanie trzeźwości kierowców, nasilone kontrole prędkości, itp.
Co mamy obecnie w menu? Właśnie trwa akcja sprawdzania, czy kierowcy wożą ze sobą na pokładzie komplet dokumentów uprawniających do poruszania się po luksemburskich drogach. A trzeba wiedzieć, iż jest to całkiem pokaźny plik. Żeby uniknąć niespodzianek i przykrych rozczarowań przy kontroli, pragniemy Wam przypomnieć, iż wsiadając do samochodu powinniście się upewnić, czy macie ze sobą:[blist]ważne prawo jazdy (uwaga! wszystkie luksemburskie prawa jazdy mają określony termin ważności – warto mieć świadomość, kiedy upływa on dla posiadanego przez nas prawka!);
dowód rejestracyjny pojazdu (wystarczy, jeśli mamy jego część "szarą"; część żółta jest wyłącznie potrzebna przy sprzedaży samochodu i/lub jego przerejestrowaniu, względnie wyrejestrowaniu);
dokument stwierdzający ważne badanie techniczne (w Luksemburgu jest to osobny dokument, a nie tak jak do niedawna w Polsce – pieczątka w dowodzie rejestracyjnym. Jego wożenie ze sobą jest obowiązkowe!);
certyfikat homologacji, a więc wystawione przez Ministerstwo Transportu zaświadczenie, iż pojazd spełnia wymogi obowiązujące w Wielkim Księstwie Luksemburga, ergo – może być dopuszczony do ruchu drogowego w tym kraju;
aktualną tzw. vignette fiscale, a więc dokument stwierdzający opłacenie podatku drogowego za bieżący okres użytkowania pojazdu. Kiedyś ten dokument musiał znajdować się w widocznym miejscu, np. przyklejony na szybie; od kilku lat wystarczy, jeśli mamy go ze sobą i możemy w dowolnej chwili okazać policji do kontroli;
oraz tzw. zieloną kartę – dokument potwierdzający zawarcie z jedną z firm ubezpieczeniowych umowy na ubezpieczenie OC samochodu (dziękujemy przy okazji czytelnikowi zzz za przypomnienie o braku tego dokumentu na liście obowiązkowych "papierów").[/blist]Należy też pamiętać, iż jeśli na wycieczkę wybraliśmy się z przyczepą, musimy posiadać ze sobą wszystkie dokumenty tej przyczepy (jej dowód rejestracyjny, certyfikat homologacji, oraz winietę podatku drogowego). Proponujemy ponadto między bajki włożyć twierdzenia, iż można się poruszać po Luksemburgu bez dowolnego z powyższych dokumentów, jeśli jest się rezydentem Luksemburga, bo tutejsza policja ma od tego komputery, żeby sprawdzić, czy ktoś ma prawo jazdy, względnie czy jego pojazd ma ważny przegląd techniczny. Jeśli przypadkiem zapomnieliśmy ze sobą "prawka", to zdani jesteśmy na łaskę lub niełaskę kontrolującego nas policjanta. Jeśli będzie on w dobrym nastroju, to teoretycznie może się skończyć na pouczeniu. Jeśli jednak trafimy na jego zły dzień (a w końcu policjant też człowiek i humory ma), to skończyć się to może mandatem w wys. 74 euro (w najlepszym dla nas układzie) lub tym i jeszcze dodatkowo odholowaniem pojazdu na parking policyjny na nasz koszt i koniecznością powrotu do domu komunikacją miejską. To samo dotyczyć może sytuacji "niemania" dowolnego innego dokumentu z listy wyżej wymienionych.
I jeszcze na koniec anegdota na temat policyjnych tzw. "akcji tematycznych". Nasz człowiek wyjeżdżając kiedyś z ul. Josy Welter w Walferdange (mała osiedlowa uliczka, jednak, jak większość takich w Luksemburgu, równorzędnie skrzyżowana z ul. Kościelną), został "zaatakowany" przez nadjeżdżający tąż Kościelną z lewej strony pojazd. Kierowca owego pojazdu, nie robiąc sobie nic z zasady ustąpienia pierwszeństwa pojazdom nadjeżdżającym z prawej strony na skrzyżowaniach dróg równorzędnych, po prostu śmignął tuż przed nosem zdezorientowanego człowieka naszej redakcji. Tak się akurat złożyło, iż kilka metrów dalej stał groźny policjant z wymierzonym w kierunku zdarzenia radarem, niechybnie więc musiał widzieć całe zajście, jednak pirata drogowego przepuścił bez żadnych obiekcji. Czy to z ciekawości czy z poczucia sprawiedliwości, poszkodowany człowiek naszej redakcji zatrzymał się przy kontrolującym prędkość policjancie i zapytał – "czy nie widział pan, co się przed chwilą stało? Przecież ten kierowca, który przejechał tu przed chwilą wymusił na mnie pierwszeństwo!" Jaka była odpowiedź policjanta? Zdziwi Was to czy nie – odpowiedź była zaskakująco prosta i równie szczera: "Nic nie wiem, nic nie widziałem. Ja tu dziś jestem od mierzenia prędkości"...
Co mamy obecnie w menu? Właśnie trwa akcja sprawdzania, czy kierowcy wożą ze sobą na pokładzie komplet dokumentów uprawniających do poruszania się po luksemburskich drogach. A trzeba wiedzieć, iż jest to całkiem pokaźny plik. Żeby uniknąć niespodzianek i przykrych rozczarowań przy kontroli, pragniemy Wam przypomnieć, iż wsiadając do samochodu powinniście się upewnić, czy macie ze sobą:[blist]ważne prawo jazdy (uwaga! wszystkie luksemburskie prawa jazdy mają określony termin ważności – warto mieć świadomość, kiedy upływa on dla posiadanego przez nas prawka!);
dowód rejestracyjny pojazdu (wystarczy, jeśli mamy jego część "szarą"; część żółta jest wyłącznie potrzebna przy sprzedaży samochodu i/lub jego przerejestrowaniu, względnie wyrejestrowaniu);
dokument stwierdzający ważne badanie techniczne (w Luksemburgu jest to osobny dokument, a nie tak jak do niedawna w Polsce – pieczątka w dowodzie rejestracyjnym. Jego wożenie ze sobą jest obowiązkowe!);
certyfikat homologacji, a więc wystawione przez Ministerstwo Transportu zaświadczenie, iż pojazd spełnia wymogi obowiązujące w Wielkim Księstwie Luksemburga, ergo – może być dopuszczony do ruchu drogowego w tym kraju;
aktualną tzw. vignette fiscale, a więc dokument stwierdzający opłacenie podatku drogowego za bieżący okres użytkowania pojazdu. Kiedyś ten dokument musiał znajdować się w widocznym miejscu, np. przyklejony na szybie; od kilku lat wystarczy, jeśli mamy go ze sobą i możemy w dowolnej chwili okazać policji do kontroli;
oraz tzw. zieloną kartę – dokument potwierdzający zawarcie z jedną z firm ubezpieczeniowych umowy na ubezpieczenie OC samochodu (dziękujemy przy okazji czytelnikowi zzz za przypomnienie o braku tego dokumentu na liście obowiązkowych "papierów").[/blist]Należy też pamiętać, iż jeśli na wycieczkę wybraliśmy się z przyczepą, musimy posiadać ze sobą wszystkie dokumenty tej przyczepy (jej dowód rejestracyjny, certyfikat homologacji, oraz winietę podatku drogowego). Proponujemy ponadto między bajki włożyć twierdzenia, iż można się poruszać po Luksemburgu bez dowolnego z powyższych dokumentów, jeśli jest się rezydentem Luksemburga, bo tutejsza policja ma od tego komputery, żeby sprawdzić, czy ktoś ma prawo jazdy, względnie czy jego pojazd ma ważny przegląd techniczny. Jeśli przypadkiem zapomnieliśmy ze sobą "prawka", to zdani jesteśmy na łaskę lub niełaskę kontrolującego nas policjanta. Jeśli będzie on w dobrym nastroju, to teoretycznie może się skończyć na pouczeniu. Jeśli jednak trafimy na jego zły dzień (a w końcu policjant też człowiek i humory ma), to skończyć się to może mandatem w wys. 74 euro (w najlepszym dla nas układzie) lub tym i jeszcze dodatkowo odholowaniem pojazdu na parking policyjny na nasz koszt i koniecznością powrotu do domu komunikacją miejską. To samo dotyczyć może sytuacji "niemania" dowolnego innego dokumentu z listy wyżej wymienionych.
I jeszcze na koniec anegdota na temat policyjnych tzw. "akcji tematycznych". Nasz człowiek wyjeżdżając kiedyś z ul. Josy Welter w Walferdange (mała osiedlowa uliczka, jednak, jak większość takich w Luksemburgu, równorzędnie skrzyżowana z ul. Kościelną), został "zaatakowany" przez nadjeżdżający tąż Kościelną z lewej strony pojazd. Kierowca owego pojazdu, nie robiąc sobie nic z zasady ustąpienia pierwszeństwa pojazdom nadjeżdżającym z prawej strony na skrzyżowaniach dróg równorzędnych, po prostu śmignął tuż przed nosem zdezorientowanego człowieka naszej redakcji. Tak się akurat złożyło, iż kilka metrów dalej stał groźny policjant z wymierzonym w kierunku zdarzenia radarem, niechybnie więc musiał widzieć całe zajście, jednak pirata drogowego przepuścił bez żadnych obiekcji. Czy to z ciekawości czy z poczucia sprawiedliwości, poszkodowany człowiek naszej redakcji zatrzymał się przy kontrolującym prędkość policjancie i zapytał – "czy nie widział pan, co się przed chwilą stało? Przecież ten kierowca, który przejechał tu przed chwilą wymusił na mnie pierwszeństwo!" Jaka była odpowiedź policjanta? Zdziwi Was to czy nie – odpowiedź była zaskakująco prosta i równie szczera: "Nic nie wiem, nic nie widziałem. Ja tu dziś jestem od mierzenia prędkości"...