Łeztern - fotoreportaż z przedstawienia teatru PLU
Łeztern - fotoreportaż z przedstawienia teatru PLU
Po zeszłorocznym Testosteronie i spektaklu okolicznościowym dla dzieci Teatr PLU zaprezentował nam – widzom licznie zebranym w sali ośrodka kultury w Strassen – kolejne przedstawienie: Łeztern na podstawie tekstu Feriduna Erola i Romana Gorzelskiego, w reżyserii założycielki teatru, Anny Kiejny.
Sztuka ta gościła na łódzkiej scenie teatralnej w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, podlegając w tym czasie przeobrażeniom odpowiadającym zmieniającym się czasom. Z tamtego okresu pochodzi też scenopis, który wzięli na warsztat tym razem aktorzy Teatru PLU – amatorskiego polskiego teatru w Luksemburgu, złożonego z kilkunastu osób na co dzień pracujących w różnych publicznych i prywatnych instytucjach w Luksemburgu. Po kilku miesiącach starań i prób, wzlotów i upadków ich motywacji i kreatywności wczoraj zaprezentowali oni sztukę muzyczną, która zaskoczyła chyba wszystkich widzów swoją dynamiką, błyskotliwymi tekstami (po raz kolejny ubogaconymi aktualnymi odniesieniami), bardzo dobrą grą aktorską, wyrazistymi postaciami bohaterów, żywymi kolorami kostiumów, a także muzyką równie radosną i liryczną co fabuła sztuki.
Łeztern ma w sobie wszystko to, co potrzebne jest, aby dobrze bawić właściwie każdego widza – są śmieszni bohaterowie i ich gagi, są miłość i szczęście, ale i walka i podstęp, nie brakuje też morału. A wszystko to w formie musicalu, będącego z pewnością wielkim wyzwaniem dla każdego z niezawodowych przecież aktorów, niekoniecznie zastanawiających się dotychczas nad kształceniem głosu i słuchu. Efekt ich starań przeszedł najśmielsze oczekiwania piszącego te słowa. Piosenki będące częściowo aranżacjami oryginalnych nagrań łódzkich, a częściowo oryginalnymi kompozycjami Marcina Wierzbickiego, zostały wykonane na naprawdę dobrym poziomie i można śmiało powiedzieć, że bez nich ta sztuka byłaby dużo trudniejsza w odbiorze, a być może nawet momentami przydługa.
Używając terminologii sportowej, można by powiedzieć, że aktorzy doskonale trafili z formą we wczorajszy wieczór, przez co było śmiesznie, kolorowo, pięknie i... swojsko – także dzięki tradycyjnemu poczęstunkowi przygotowanemu przez Grillpalast Marcina Raczkowiaka. W kuluarach można było wielokrotnie usłyszeć pytanie „Kiedy powtórka?”… To chyba samo świadczy o pozytywnym odbiorze przedstawienia, dedykowanego zmarłemu niedawno nestorowi polskich tłumaczy w Parlamencie Europejskim Włodkowi Dietrichowi, przyjacielowi wielu aktorów teatru.
Jeszcze raz wielkie gratulacje dla całego zespołu Teatru PLU na czele z Anią Kiejną i podziękowania za wspaniały wieczór! Poniżej – w kolejnych postach – mała fotograficzna powtórka wczorajszych wrażeń.
SB
Sztuka ta gościła na łódzkiej scenie teatralnej w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, podlegając w tym czasie przeobrażeniom odpowiadającym zmieniającym się czasom. Z tamtego okresu pochodzi też scenopis, który wzięli na warsztat tym razem aktorzy Teatru PLU – amatorskiego polskiego teatru w Luksemburgu, złożonego z kilkunastu osób na co dzień pracujących w różnych publicznych i prywatnych instytucjach w Luksemburgu. Po kilku miesiącach starań i prób, wzlotów i upadków ich motywacji i kreatywności wczoraj zaprezentowali oni sztukę muzyczną, która zaskoczyła chyba wszystkich widzów swoją dynamiką, błyskotliwymi tekstami (po raz kolejny ubogaconymi aktualnymi odniesieniami), bardzo dobrą grą aktorską, wyrazistymi postaciami bohaterów, żywymi kolorami kostiumów, a także muzyką równie radosną i liryczną co fabuła sztuki.
Łeztern ma w sobie wszystko to, co potrzebne jest, aby dobrze bawić właściwie każdego widza – są śmieszni bohaterowie i ich gagi, są miłość i szczęście, ale i walka i podstęp, nie brakuje też morału. A wszystko to w formie musicalu, będącego z pewnością wielkim wyzwaniem dla każdego z niezawodowych przecież aktorów, niekoniecznie zastanawiających się dotychczas nad kształceniem głosu i słuchu. Efekt ich starań przeszedł najśmielsze oczekiwania piszącego te słowa. Piosenki będące częściowo aranżacjami oryginalnych nagrań łódzkich, a częściowo oryginalnymi kompozycjami Marcina Wierzbickiego, zostały wykonane na naprawdę dobrym poziomie i można śmiało powiedzieć, że bez nich ta sztuka byłaby dużo trudniejsza w odbiorze, a być może nawet momentami przydługa.
Używając terminologii sportowej, można by powiedzieć, że aktorzy doskonale trafili z formą we wczorajszy wieczór, przez co było śmiesznie, kolorowo, pięknie i... swojsko – także dzięki tradycyjnemu poczęstunkowi przygotowanemu przez Grillpalast Marcina Raczkowiaka. W kuluarach można było wielokrotnie usłyszeć pytanie „Kiedy powtórka?”… To chyba samo świadczy o pozytywnym odbiorze przedstawienia, dedykowanego zmarłemu niedawno nestorowi polskich tłumaczy w Parlamencie Europejskim Włodkowi Dietrichowi, przyjacielowi wielu aktorów teatru.
Jeszcze raz wielkie gratulacje dla całego zespołu Teatru PLU na czele z Anią Kiejną i podziękowania za wspaniały wieczór! Poniżej – w kolejnych postach – mała fotograficzna powtórka wczorajszych wrażeń.
SB
- Załączniki
-
- IMGP5164m.JPG (93.75 KiB) Przejrzano 4268 razy
Ostatnio zmieniony 01-01-1970, 01:00 przez Redakcja, łącznie zmieniany 1 raz.
~–~–~–~–~
Redakcja
Redakcja