Znowu mnie poniosło...

Przeniesione z działu News fotorelacje z imprez polska.lu a.s.b.l. oraz fotoreportaże prywatne użytkowników forum
Awatar użytkownika
eps_in_spe
Posty: 5
Rejestracja: 21-10-2006, 17:09
Lokalizacja: Belfast

Post autor: eps_in_spe »

A ja wiem, i oley tez wie! ;)
A na marginesie dodam, ze znam tu kilkadziesiat osob z Polski i absolutnie zadna z nich tu nie sprzata hoteli i nigdy nie sprzatala. Na pewno sa tez tacy, co sprzataja, ale to jeszcze nie powod do uogolnien. Wiec bez stereotypow prosze <roll>
MaWi
Posty: 3662
Rejestracja: 18-09-2006, 16:41

Post autor: MaWi »

To, ze wiesz, to akurat i ja wiem. I nawet wiedzialem, ze bedziesz wiedziec, zanim tu przyjechalem ;) A co do sprzatania w hotelach – dzisiaj przy sniadaniu poznalem bardzo milego pana Wojtka, ktory pracuje tu w hotelowej obsludze. Rozpoznal po nazwisku, ze jestem Polakiem, sam sie przedstawil i zaproponowal, ze zrobi specjalnie dla mnie kawe. Bardzo mnie to ucieszylo, bo kawa serwowana tu do sniadania tak "z automatu" to cienka lura, ktora ani nie pobudza do dzialania, ani nie przysparza doznan smakowych.

Kawa podana przez pana Wojtka byla bardzo dobra, a co wazniejsze pozwolila nie zasnac w polowie dnia (co niemal przydarzylo mi sie wczoraj, chociaz plan dnia mialem dosyc napiety!).

Powyzsze wpisuje sobie do mojego notatniczka ze zdarzeniami, obalajacymi stereotyp nakreslony niegdys przez E. Stachure, wg ktorego za granica Polak Polakowi wilkiem. Otoz nie zawsze i nie wszedzie, a co najwazniejsze coraz czesciej Polak Polakowi za granica okazuje sie byc pomocny (i to bezinteresownie) a przede wszystkim nie wstydzi sie ujawnic swego pochodzenia, zaproponowac rozmowe etc.

Wasz Wujek Matt z Podrozy (nowe zdjatka obiecuje, ale dopiero w nocy)

PS. Aha – w moich poprzednich postach (mam nadzieje) nie bylo zadnych uogolnien. Po prostu pisalem o jednej, jedynej osobie z Polski, spotkanej przypadkiem na ulicy. Ale – co sam tutaj wyraznie chce zaznaczyc – to nie jest powod do uogolnien, takze dla mnie. Po prostu zwykle, przypadkowe spotkanie w centrum europejskiej metropolii ;)
Awatar użytkownika
panda
Posty: 489
Rejestracja: 24-01-2007, 01:01
Lokalizacja: Warszawa/Sandweiler/Houwald/Schëtter

Post autor: panda »

Leeds
Ja zawsze mam rację. Raz mi się wydawało, że nie mam racji, ale okazało się, że byłem w błędzie ;) [G.J.Gigol]
MaWi
Posty: 3662
Rejestracja: 18-09-2006, 16:41

Post autor: MaWi »

No, prawie, ale... z tym, ze nie Leeds :)

Kolejna porcja zdjatek i – czy ktos jeszcze ma watpliwosc, gdzie mozna spotkac takie klymaty? ;)
Załączniki
Jest tez cos o Polsce ;) (jesli to kryptoreklama -- to bardzo przepraszam :p )
Jest tez cos o Polsce ;) (jesli to kryptoreklama -- to bardzo przepraszam :p )
CoTo31.jpg (14.94 KiB) Przejrzano 6435 razy
CoTo35.jpg
CoTo32.jpg
CoTo33.jpg
CoTo30.jpg
Awatar użytkownika
inesitka
Posty: 335
Rejestracja: 25-01-2007, 21:33
Lokalizacja: Łódź-Warszawa-Schuttrange

Post autor: inesitka »

BELFAST - idąc tropem auta

http://i1.tinypic.com/wwkh74.jpg

a tak na marginesie, czy są jakieś nagrody dla zwycięzców <mrgreen> ?
MaWi
Posty: 3662
Rejestracja: 18-09-2006, 16:41

Post autor: MaWi »

inesitka pisze:BELFAST - idąc tropem auta
Niesamowite! Jestem pod wrazeniem! I nie chodzi tu o sam fakt prawidlowej odpowiedzi, ale o droge dojscia do takowej! Jak znalazlas to auto? Czyzby google oferowal juz taka usluge, jak wyszukiwanie zdjec w necie na podstawie ich opisu?

Co mogloby byc godna nagroda dla osoby, ktora znalazla odpowiedz w tak oryginaly sposob? Moze kamyk z Belfastu? O, tak, ten sam, ktorym chlopaki z Ulsteru ciskali w irlandzkich katolikow? Tylko, ze takie relikty przeszlosci odnalezc tutaj jest (na szczescie!) coraz trudniej. Moze wiec wymysle cos oryginalniejszego a przede wszystkim cos bardziej zgodnego z duchem europejskiej integracji :)
Awatar użytkownika
inesitka
Posty: 335
Rejestracja: 25-01-2007, 21:33
Lokalizacja: Łódź-Warszawa-Schuttrange

Post autor: inesitka »

Google był tu pomocny, ale szczegółów nie zdradzę, bo ta technika może przydać się jeszcze przy następnej zagadce :D
Nagrodą niech będzie mi satysfakcja <hura>
Agnieszka
Posty: 98
Rejestracja: 01-10-2006, 19:16
Lokalizacja: Luxembourg

Post autor: Agnieszka »

Mnie sie wydaje ze duza podpowiedzia byla wypowiedz eps_in_spe, a wlasciwie skad jest ;)
Awatar użytkownika
inesitka
Posty: 335
Rejestracja: 25-01-2007, 21:33
Lokalizacja: Łódź-Warszawa-Schuttrange

Post autor: inesitka »

dla mnie przeciwnie, bo w związku z tym zakarbowałam sobie, że Belfast już wymieniono, więc go początkowo skreśliłam 8)
pewną podpowiedzią była natomiast reklama wizzaira :D
Awatar użytkownika
bamaza42
Posty: 4441
Rejestracja: 26-09-2006, 15:57
Lokalizacja: Gdansk/Luxembourg

Post autor: bamaza42 »

Przyznam, ze z braku czasu nie probowalam wczesniej odgadnac....ale faktycznie, to rozowe auto jest niezla podpowiedzia :)....
MaWi
Posty: 3662
Rejestracja: 18-09-2006, 16:41

Post autor: MaWi »

No, to przywialo mnie z powrotem. Oczywiscie z pakietem zdjatek z jedynej na jaka mialem czas, godzinnej wycieczki do Shankill. Kto nie wie, co to jest Shankill, to sie pewnie domysla, a kto sie nie domysla, to latwo moze sobie wygooglac. W kazdym razie panuje tam teraz zaskakujacy spokoj. Powiedzialbym nawet wiecej – w niedzielne przedpoludnie na ulicach ani zywej duszy – zupelnie, jakby wlasnie przeszedl tedy jakis straszny kataklizm i ludzie wyparowali. Od czasu do czasu przejedzie samochod, ale generalnie czlowiek jakos tak niepewnie sie czuje (w tej ciszy – tak ucho natężam ciekawie...). Egzotyczne doznanie. Ale coz – w koncu po egzotyczne doznania sie tam wybralem, wiec dostalem to, czegom chcial.

Obiecane opowiadanko do Pamietniczka z Podrozy, to jednak dopiero jutro. Choc i tak bedzie krotkie – na wyspie spedzilem niewiele ponad 48 godzin, a i to glownie siedzac kamieniem na tzw. mityngu naukowym – tak wiec coz ja biedny zobaczyc tam moglem przez tak krotki czas? Moze mnie troche tubylcy (spe-epsy) wspomoga (np. dadza sie sprowokowac moimi utyskiwaniami na miejscowa ludnosc i powiedza jak tam jest naprawde? :p ) i w ten sposob powstanie w miare obiektywny obraz tego pieknego skadinand, choc nieco surowego, miejsca.

A teraz zdjatka – w kolejnosci: najpierw troche widoczkow z miasta, potem obiecane anwi katowickie Zaleze w sosie belfastskim i na koniec swiadectwa wygaslych juz (mam nadzieje) konfliktow.

Wasz Wujek Matt z Podrozy.
Załączniki
KawalekMuru.jpg
Murale02.jpg
Murale01.jpg
Shankill-Rd-w-niedzielny-poranek.jpg
Droga-do-Shankill.jpg
Belfast-Zaleze03.jpg
Belfast-Zaleze02.jpg
Belfast-Zaleze01.jpg
StaroIrlandzkiSzopinkCenter.jpg
Wellington.jpg
Awatar użytkownika
oley11
Posty: 149
Rejestracja: 26-09-2006, 08:27
Lokalizacja: lux

Post autor: oley11 »

aaaaa, mawi w belfascie byl... czemus nie mowil :( , dolaczylbym
MaWi
Posty: 3662
Rejestracja: 18-09-2006, 16:41

Post autor: MaWi »

oley11 pisze:aaaaa, mawi w belfascie byl... czemus nie mowil :( , dolaczylbym
A co, czyzbys tam wlasnie przebywal, czy moze raczej wyskoczylbys chetnie z Luxa w tamte strony w dowolnym momencie na pinte Guinessa? ;)
Awatar użytkownika
oley11
Posty: 149
Rejestracja: 26-09-2006, 08:27
Lokalizacja: lux

Post autor: oley11 »

to drugie. spedzilem tam troche czasu i chetnie bym sie wybral ponownie. no i przy okazji pokazal ci to i owo :D (...o ile jeszcze pamietam)
MaWi
Posty: 3662
Rejestracja: 18-09-2006, 16:41

Post autor: MaWi »

oley11 pisze:no i przy okazji pokazal ci to i owo :D (...o ile jeszcze pamietam)
Oj, nie wiem czy ten plan by wypalil. Moj wyjazd byl z koniecznosci ograniczony do niezbednego minimum – mam caly czas mnostwo roboty (jak pewnie kazdy z Was) i sam nalegalem, zeby moj przylot i wylot zaplanowany byl tak, bym jak najmniej czasu spedzil poza Luxem. Piatek i sobote spedzilem od rana do poznej nocy na spotkaniach, referatach i prezentacjach (no, moze te nocne mialy bardziej nieoficjalny charakter, co nie oznacza, ze nie byly obligatoryjne ;) ), natomiast w niedziele w poludnie juz bylem w Manchester. Ale co tam bede nudzil na tematy zawodowe. Skupmy sie raczej na odkryciach (nawet jesli nielicznych i powierzchownych) natury krajoznawczej. Tak wiec ponizej obiecany felieton pt. Co robic moze Polak ze wsi luksemburskiej w belfastskiej metropolii :p .

[center]* * *[/center]
Po pierwsze nalezy stwierdzic, ze lot z Luksemburga na Wyspy to sama przyjemnosc. Az dziw bierze, ze nie latamy tam przynajmniej w co drugii weekend. Super-odrzutowy Embraer zabierze tam Was w niewiele ponad godzine, pod drodze poczestuja Was tam swiezym sandwichem i niemal dowolnym napojem wliczajac w to wina roznych gatunkow, a w koncu okaze sie, ze Wasza podroz trwala niemal tyle co nic, bo ladujac na obszarze Zjednoczonego Krolestwa macie pelne prawo cofnac wskazowki zegarka o 1 godzine. Nie rozczulajac sie dalej nad rozkoszami podrozy wielkoksiazecymi liniami lotniczymi ;) wyladowalem w Manchesterze. Przesiadka do Belfastu miala mnie kosztowac 3 godziny czekania, ale ze w koncu lotnisko tamze wieksze jest nie tylko od Findla, ale i pewnie ze trzykrotnie bije na glowe nasze rodzime Okecie, to pocieszalem sie mysla, ze jest co zwiedzac...

Niestety godzine pozniej okazalo sie, ze moj lot jest opozniony o godzine. Ale to nie koniec – bo parenascie minut pozniej ukazal sie moim oczom komunikat, w ktory przez jakis czas nie bylem w stanie uwierzyc. Samolot do odleglego o moze 200 km Belfastu miast o 16.00 wystartuje o... 21.30! Pobieglem do punktu obslugi klienta i po krotkiej i rzeczowej wymianie pogladow udalo mi sie przebookowac moj bilet na lot co prawda pozniejszy, ale za to nie opozniony, dzieki czemu bylem w Belfascie jeszcze przed 20-ta, natomiast... bez bagazu. Mimo zapewnien pani od biletow, ze moj bagaz poleci razem ze mna... stalo sie zupelnie inaczej. Przed oczami, w Belfascie, stanela mi nie tylko wizja 48 godzin w tych samych skarpetkach, ale takze nie wiadomo jak dluga odyseja mojej walizki po calej Europie. Gdyby bowiem nie dostarczyli mi jej do niedzieli...

Nie rozwijajac bez potrzeby watkow pobocznych powiem tylko tyle, ze moja walizka bynajmniej nie przyleciala tym spoznionym samolotem o 21.30. Znalazla sie w Belfascie dopiero dnia nastepnego wieczorem. Ale najwazniejsze, ze sie znalazla. Dodam moze jeszcze, ze nigdy wczesniej nie bylem tak wzruszony na widok wlasnej walizki :)

[center]* * *[/center]
Belfast od poczatku sprawil na mnie wrazenie miasta surowego, ale bynamniej nie obcego, czy odpychajacego. Zabudowa centrum miasta przypominajaca moze troche miasta nordyckie – Goteborg czy Helsinki – choc niektorym kojarzaca sie z Chorzowem Batory (nie bez dania racji wszakze!) zaludniona byla przez osobnikow o powierzchownosci nie zawsze sympatycznej, ale z cala pewnoscia o dziarskim charakterze i sklonnosciach do zabawy i smiechu. Najbardziej zainteresowal mnie zwyczaj polegajacy na wieczornym obleganiu pubow. Dwie kwestie przykuwaly oko nieswiadomego miejscowych zwyczajow turysty: po pierwsze ilosc ludzi stojaca przed pubami w godzinach wieczornych i nocnych a po drugie stroje, glownie zreszta kobiece. Przy niewatpliwej roznorodnosci tych strojow mialo sie wrazenie, ze obowiazuje jednak jeden towarzyski dress code – dekolt winien siegac do pepka, a spodnica konczyc sie (tak – konczyc; nie – zaczynac) niewiele ponizej dekoltu ;) Budzilo to, oprocz oczywiscie doznan zwiazanych z zaburzeniami gospodarki hormonalnej, takze glebokie wspolczucie dla ofiar tej mody. Belfast o tej porze roku nie nalezy do goracych kurortow – temperatura w ciagu dnia rzadko przekraczala 15 st. C, a wieczorem byc moze schodzila nawet ponizej 10 st.? Najciekawszy przypadek zwiazany z moda "pubowa" mialem okazje zaoserwowac w piatek wieczorem. Otoz nagle, hall hotelu, w ktorym mieszkalem padl ofiara inwazji rozwych kroliczkow. Kilkanascie panien (chociaz w przypadku niektorych z nich okreslenie "panna" nalezaloby uznac za gest milosierdzia) pojawilo sie nagle, zwracajac na siebie uwage halasliwym smiechem oraz strojami o rozmiarach j.w., zaopatrzonych dodatkowo w rozowe krolicze uszy i biale pomponki-ogonki przypiete do pup. I choc w caloksztalcie cala ta menazeria przypominala mi jedna wielka zabawe w remizie w Wachocku, to stwierdzic musze uczciwie – Belfast umie sie bawic! ;)

Pozostaje jeszcze kwestia tych "kolejek" przed pubami. Sprawe te wyjasnil mi "miejscowy" kolega. Otoz przyczyny permanentnych tlumow na ulicach przed tymi lokalami sa dwie – po pierwsze rzeczywiscie by dostac sie do niektorych trzeba przejsc przez "bramke" (i bramkarza przy okazji), a to wymaga czasu. Po drugie jednak, i zapewne wazniejsze, Belfast dnia 30 kwietnia pozegnal sie uroczyscie z paleniem tytoniu w miejscach publicznych (w tym w pubach at all). Dlatego tez stojace przed tymi lokalami tlumy, to osoby, ktore po prostu wyszly, zeby "zaczerpnac swiezego powietrza". W sumie proste, nie? ;)

[center]* * *[/center]
W Belfascie daja obrzydliwa kawe. Lura i to niekoniecznie goraca. Widac, ze sloneczna Italia to odlegle i nieznane tu miejsce... Byc moze zreszta sa tu lokale, gdzie mozna wypic cos, co kawe przypomnia (jest np. kilka wloskich restauracji, niestety nie mialem mozliwosci odwiedzic wiekszosci tutejszych lokali). Tam jednak gdzie bylem, kawa byla nie do przyjecia. Oczywiscie w hotelu (Holiday Inn przy 22 Ormeau Ave – wyjasniam specjalne dla xtheo, ktory napisalby za chwile, ze sie zatrzymalem w jakiejs ostatniej dziurze i narzekam) takze do sniadania serwowali te pomyje, wiec za gest niezwykle patriotyczny przyjalem (opisywany powyzej) incydent z kolega z Polski, pracujacym w tym hotelu, ktory sam sie mi przedstawil jako Polak i zaoferowal, ze zrobi mi kawe, ktora kawa moze sie nazywac. Podajac ja ostrzegl – jest naprawde mocna! I to bylo to czego mi bylo trzeba. Jej moc ustepowala co prawda espresso, jakie mozna wypic w dowolnej z knajpek na place d'Armes, ale w smaku dawala sie przynajmniej skojarzyc z napojem kawa zwanym.

[center]* * *[/center]
Na ulicy przede wszystkim paralizuje Europejczyka z "kontynentu" ruch lewostronny. I nie chodzi mi tu o truizmy w stylu, ze jak sie ma kierownice po prawej to nie wiadomo jak prowadzic takie auto. Nawet jako pieszy, narazonym sie jest na smierc na miejscu. Z przyzwyczajenia bowiem czlowiek przed wejsciem na jezdnie patrzy dokladnie w przeciwna strone do tej, z ktorej nadjezdza wlasnie samochod. A samochody tutaj sa krolami szos! Przejscie dla pieszych, nawet oznakowane, nie jest zadna swietoscia. Kierowcy trabia na wszystko i wszystkich a na przechodniow, zdaje sie nawet, ze szczegolna luboscia. Przechodnie za to odwajemniaja sie im wlazeniem na jezdnie gdzie popadnie i nie zwracajac zbytniej uwagi na swiatla na skrzyzowaniach. Czyli ogolnie – wolnosc rzadzi.

[center]* * *[/center]
Bedac turysta bardzo przejezdnym nie da sie zauwazyc, ze czlowiek wpadl w samo epicentrum targajacych jeszcze niedawno tym rejonem swiata powaznych konflikow*). Trudno jest w dzisiejszym Belfascie pasc ofiara nietolerancji, a ludzie sprawiaja wrazenie nawet milych i pomocnych. Nie mialem co prawda zbyt wielu okazji, by pochwalic sie w centrum protestanckiego Ulsteru swoim polsko-katolickim pochodzeniem, ale tez nikt nie stawial mnie pod sciana (nawet o 1 w nocy, w srodku weekendu na ciemnej ulicy wypelnionej pijanymi typkami wracajacymi z pubow) pytajac ktom zacz i czy na pewno nie mam ochoty dostac w ryj. Pod tym wzgledem poziom bezpieczenstwa w miescie oceniam byc moze nie az tak wysoko jak w Lux-Ville, ale z pewnoscia czulem sie tu bezpieczniej niz chocby na katowickim Zalezu (skadinand wspominanym). Moze miasto zawdziecza ten fakt wszechobecnej policji, poruszajacej sie m.in. czyms co bardziej przypomina transportery opancerzone niz zwykle radiowozy, moze wszedobylskim kamerom zainstalowanym w ramach systemu CCTV, a moze po prostu spoleczenstwo pólnocnych rejonów Zielonej Wyspy zwyczajnie wyroslo juz z etapu narodowo-religijnych animozji?

Pewnym konsternujacym nieco doswiadczeniem byl wypad do Shankill w niedzielne przedpoludnie. Dzielnica w zasadzie sasiadujaca z centrum, oddzielona w niewidoczny sposob biegnaca pod poziomem ziemi autostrada, o godzinie 10.30 byla absolutnie pozbawiona chocby sladu osobnikow homo sapiens, a jedynym dowodem na to, ze w ogole tu ktos mieszka byl przejezdzajacy co kilka minut widoczny gdzies w oddali samochod.

Nie potrafie do konca powiedziec, czy ta pustka, w ktorej tylko od czasu do czasu wiatr rozgarnial porzucone na ulicy smieci, spowodowana byla tym, ze mieszkancy Belfastu lubia sobie w niedziele gremialnie pospac do poludnia, czy moze jednak tym, ze bylem jedynym frajerem, ktoremu strzelilo do glowy, zeby sie paletac po zakazanych rejonach, chocby nawet w bialy dzien ;) Tak czy inaczej – przesladowala mnie ta mysl, wiec kiedy wracajac, juz w okolicach Wellington, mijajacy mnie chlopak rzucil (chyba nawet przyjazne) Get lost?, to ja w pospiechu odparlem Suppose not i tylko przyspieszylem kroku.

I chyba dobrze, bo jak sie chwile pozniej okazalo w niedziele komunikacja w Belfascie niemal nie istnieje i choc lotnisko krajowe miesci sie 5 km od centrum, to o maly wlos a spoznilbym sie na samolot powrotny.

[center]* * *[/center]
Coz dodac wiecej? Miasto przelecialem w pospiechu – z gory na dol i z powrotem. Nie bylem w bardzo wielu miejscach. Slynny dok, ktory zrodzil Titanica, budynek miejscowego parlamentu w Stormont, Stare Muzeum Sztuki czy chocby niezliczone puby przy Dublin Rd – to juz nastepnym razem. Moze w takim razie skorzystam z zaproszenia oley-a na male piwko w Belfascie? Kto wie...

Dla upstrzenia tego przydlugiego opowiadanka dodaje ponizej jeszcze dwie zapomniane przeze mnie fotki i wszystkich serdecznie pozdrawiam juz z nadalcetskiej wiochy.

Wasz Wuj Matt po Podrozy

-=-=-=-=-=-=-
*) Nie ma chyba sensu, bym opowiadal tutaj historie ogolnie znana, ponad 800-letniego konfliktu pomiedzy irlandzkimi katolikami a protestantami, zwolennikami pozostania Ulsteru we wladaniu Wielkiej Brytanii. Napisano o tym tyle, ze Czytelnik z latwoscia znajdzie informacje, ktorych ja i tak nie zamiescilbym tutaj z braku wiedzy czy kompetencji. Spragnionym faktow polecam lekture odpowiednich pozycji ksiazkowych czy chocby wyszukiwarke internetowa, ktora po wpisaniu Belfast +katolicy +protestanci wzglednie Shankill +Falls znajdzie dla Was wszystko czego nie wiecie, a boicie sie zapytac.
Załączniki
To-tez-maja-odwrotnie.jpg
WielkaPodwojnaOpera.jpg
ODPOWIEDZ