Nasza relacja z Festiwalu Migracji i Salonu Ksiażki

Przeniesione z działu News fotorelacje z imprez polska.lu a.s.b.l. oraz fotoreportaże prywatne użytkowników forum
Awatar użytkownika
Redakcja
Posty: 3226
Rejestracja: 16-10-2006, 23:03
Lokalizacja: stąd i zowąd

Nasza relacja z Festiwalu Migracji i Salonu Ksiażki

Post autor: Redakcja »

W miniony weekend miała miejsce na terenach LuxExpo doroczna impreza pod nazwą 24 Festiwal Migracji, Kultur i Tożsamości Obywatelskiej (24e Festival des migrations, des cultures et de la citoyenneté). Wydarzeniu temu już po raz siódmy towarzyszył Salon Książki i Kultury (7e Salon du livre et des cultures). Luksemburg jako gospodarz tych imprez wydaje się być miejscem ze wszech miar najwłaściwszym – to tutaj bowiem skupia się największy chyba na świecie odsetek emigrantów w stosunku do ludności rdzennej. Małe państewko w sercu Europy gości nie tylko przybyszów z sąsiedztwa czy z krajów Unii Europejskiej, ale także z państw niebędących członkami Wspólnoty oraz spoza Europy i to bodajże ze wszystkich kontynentów. Na co dzień usłyszeć możemy na ulicach czy w sklepie rozmowy w wielu językach, a sami Luksemburczycy – jak dobrze wszystkim wiadomo – z powodzeniem posługują się przynajmniej trzema. Dlatego też atmosfera towarzysząca Festiwalowi zdawała się być swojska i nawet najbardziej egzotyczne flagi, stroje czy potrawy nie budziły tylu emocji, ile z pewnością towarzyszyłoby podobnej imprezie w naszej rodzimej stolicy – Warszawie.

Jeśli jednak pokusilibyśmy się o porównania, to nie z innymi rejonami świata, bo tu chyba nie znajdziemy godnego punktu odniesienia, ale z poprzednimi edycjami Festiwali. I tu, naszym przynajmniej zdaniem, tegoroczna impreza wypadła nieco bardziej blado. Brakowało tłumów, raziła pustka między szeroko rozstawionymi stoiskami szczególnie na sali poświęconej Salonowi Książki. Podobno (jak wyczytaliśmy w La Voix) był to celowy zabieg umożliwiający lepszą ekspozycję istniejących stoisk, jednak naszym zdaniem wzbudzało to jedynie uczucie niedosytu i sprawiało, że przy pierwszym oglądzie odnosiło się wrażenie, iż impreza ma charakter raczej drugorzędny. A przecież tak nigdy nie było i – mamy nadzieję – nadal nie jest. Skoro już o Salonie Książki mowa, to mogliśmy tam zobaczyć książki rosyjskie, zaprezentowane na stoisku ustawionym przez Centrum Kulturalne im. Puszkina z okazji Roku Języka Rosyjskiego. Prócz tego dominowała literatura włoska, portugalska i hiszpańska. Nie zabrakło nawet książek w języku chińskim, ale nie podejmujemy się określić, czy w dialekcie kantońskim czy mandaryńskim ;) Nie było (z nieznanych nikomu przyczyn) stoiska z literaturą brytyjską, natomiast pojawiły się akcenty regionalne – stoisko poświęcone Bretanii i kultywowanemu tam dialektowi. Nie wiedzieć czemu niemal nieobecna była literatura francuskojęzyczna. To, że książki po francusku dostać można w każdej tutejszej księgarni, nie wydaje nam się argumentem wystarczającym, by nie móc pokazać jakichś rarytasów, wyselekcjonowanych pod kątem tak specyficznej jak Salon Książki imprezy.

Było natomiast stoisko polskie, pod egidą Towarzystwa Przyjaciół Kultury Polskiej im. M. Reja, dobrze wyposażone tak w hity i nowości (oczywiście na okładkach królował przede wszystkim Kapuściński, ale nie tylko), jak i pozycje starsze czy wręcz antykwaryczne. Nie zabrakło książek dla najmłodszych, natomiast zdecydowanie słabo reprezentowana była literatura młodzieżowa, a w szczególności nie udało nam się znaleźć ani jednej książki dla dziecka w wieku 8–11 lat.

[center]* * *[/center]
Festiwal Migracji zdominowany był przez, ujmijmy to nieco metaforycznie, prądy narodowo-wyzwoleńcze. Na stoiskach dużo łatwiej zobaczyć można było zdjęcia ofiar reżimów, makiety zasiek z drutów kolczastych czy plakaty wzywające do boju na rzecz wolności niż elementy kultury, folkloru czy kuchni danego narodu. Oczywiście nie brakowało ani występów zespołów ludowych ani okazji do zjedzenia czegoś niezwykle nietypowego z menu afrykańskiego czy azjatyckiego, ale zdecydowana przewaga elementów propagandowych jakoś nie nastrajała optymistycznie… Czyżby znak czasów?

Także na sali poświęconej Festiwalowi Migracji odnaleźliśmy nasz akcent – na stoisku polskim, zorganizowanym przez Związek Polaków im. F. Chopina, można było znaleźć (i oczywiście nabyć) artykuły spożywcze prosto z Polski – czekoladę, ciastka i ciasteczka oraz wyroby domowe, a także znaną od Rzymu aż po Krym polską niepowtarzalną wódeczkę ;) Oprócz smakołyków, wyposażenie stoiska przypominało nam o zbliżających się Świętach Wielkanocnych, oferując polskie kraszanki z drewna, żółte kurczaczki w sam raz do włożenia do koszyka oraz trochę innych drewnianych imponderabiliów niekoniecznie związanych z tradycją wielkanocną. I tu w beczce miodu postaramy się utopić choć naparstek dziegciu – wielka szkoda, że nie było tak bardzo pożądanych (nawet przez miejscową ludność!) przysmaków kuchni polskiej domowego wyrobu – pierogów, bigosu czy barszczu z uszkami. Na osłodę tego rozczarowania gospodyni stoiska poczęstowała nas domowej roboty sernikiem, więc nie będziemy jednak więcej narzekać :>

Oba stoiska polskie – i to na Festiwalu Migracji i to w ramach Salonu Książki odwiedziła delegacja Ambasady RP – Pani Ambasador Barbara Labuda oraz towarzyszący jej Pan Michał Jadach z małżonką. Wśród zwiedzających udało nam się także dostrzec Pana Bartka Trzeszcza z Wydziału Konsularnego.

[center]* * *[/center]
A oto nasza skromna fotorelacja z tego wydarzenia:

[center]
Obrazek
Kulturę i folklor można było podziwiać na niektórych stoiskach
(tutaj: stoisko afrykańskie pod wspólną nazwą „Afryka Trzech Granic”)

Obrazek
Jednak Festiwal zdominowany był przez akcenty narodowo-wyzwoleńcze
(tu: Ruch Wyzwolenia Kuby)

Obrazek
Zobaczyć można było tańce zespołowe (Turcja)…

Obrazek
…oraz solo (Indie)

Obrazek
Przygrywała kapela ze Słowenii…

Obrazek
…a koloryt całości dopełniały rosyjskie matrioszki

Obrazek
Pani Ambasador musiała się trochę nabiegać, by usatysfakcjonować obie polskie reprezentacje.
Udało nam się ją jednak odnaleźć i uwiecznić serdecznie przyjętą i na Festiwalu i na Salonie.

Obrazek
Oczywiście nie mogło zabraknąć „niebieskiego jelenia” ;)

Obrazek
A i dla dzieci zorganizowano kącik zabaw

Obrazek
I choć atrakcji nie było tam co niemiara, to jednak zatrudniony
clown starał się dzielnie wypełniać swoją misję

Obrazek
Dla koneserów mocnych wrażeń i niedowiarków zrobiliśmy
specjalnie to zdjęcie: tak, to nie fotomontaż!
Komuniści w Luksemburgu też się zdarzają :p
[/center]
Załączniki
festivalmigrations2007.jpg
festivalmigrations2007.jpg (10.5 KiB) Przejrzano 1782 razy
~~~~~
Redakcja
ODPOWIEDZ