Chateau Ansembourg
: 17-05-2009, 16:50
Jeżeli ktoś jeszcze nie był w tym cudownym miejscu to polecam. Nie dajcie sie zwieść suchemu hasłu, że jest tam "żywopłot czy labirynt" bo to tylko jeden z elementów cudownej układanki.
Jak to w Luksemburgu bywa, jedziemy sobie krętą dróżką - nic nie ma, już tracimy ducha, aż tu nagle zza zakrętu wyskoczyło nam to cudo i mowę odjęło.
Wjechalismy na podwórzec pięknej posiadłości w kolorze piaskowca. Może ze dwa auta zaparkowane, plastikowe stoliczki z plastikowym kwiatkiem zapraszajce na kawę. Mijam ci ja te plastic works, idę sobie poprzez ten podwórzec w stronę ogrodu i nagle...
Ludzie wrażliwi na piękno okoliczności natury i sztuki ogrodowej mający rozrusznik serca powinni sobie to miejsce darować jeżeli chcą jeszcze pożyć.
Ja w każdym razie stanęłam jak wryta. Łza sie natychmiast z uniesienia pociskła do oka i od razu naraziłam sie na komentarz męża o babskim emocjonalnym rozchwianiu. Niech mówi co chce - pięknie tam jest.
Jak okiem sięgnąć widać niewielką dolinę porośniętą ścianą lasu. Choć oko wykol - ani śladu ludzkiej cywilizacji w postaci słupa wysokiego napięcia czy innego "ozdobnika". Po prostu bujna przyroda.
W dole ogród w założeniu francuskim - rzeczywiście z ogromnym labiryntem grabowym.Regularne ścieżki, klasyczne posągi, fontanny wolnostojące oraz ścienne rzygacze, sadzawki. Kamienne podpory tarasów, pergole porośnięte kwitnącym teraz bladoróżowym powojnikiem MONTANA. Grusze i róże rozpięte na murach. Na regularnych zagonach całkiem juz spore znajome byliny jak ostróżki, piwonie oraz całe mnóstwo letnich kwiatów, które zakwitną lada chwila. Regularne linie bukszpanowych obrzeży, kamienne schody, kamienne domki na narzędzia, potadżer, sad i całe rzędy kwitnących kosacćów oraz zniewalające ogromne krzaki bzu pięknie o tej porze kwitnącego i pachnącego tak, że w głowie się zakręci.
Dodam,że jeszcze łaskawie zaświeciło słońce, wręcz przypiekło dodając temu miejscu zapachu rozgrzanej nieskoszonej trawy. Ptaki śpiewały jak szalone. Całą posiadłość otoczona 6 metrowym żywopłotem.Smaczku dodaje małe zaniedbanie ogrodu. Trawsko miejscami po kolana. Ale to fajne - jak w tajemniczym ogrodzie. W wielu miejscach są prowadzone prace konserwatorskie i kamieniarskie. Wszedzie pełno jaskrów, niazapominajek, pokrzyw i stokrotek. Nic, tylko siąść w spokoju (nikogo tam nie było !) i wygrzewać sie jak jaszczurka na kamiennym murze.
Już widze siebie jak jedziemy tam z kilkoma mamami i dzieciakami na piknik. Małolaty ganiaja jak szalone po labiryncie i pryskają wodą z wielu fontann. My leniwie pod jabłonią.
Chateau jest w rękach prywatnych (jakies stowarzyszenie), ale ogrody są dostępne do zwiedzania z małą prośbą by uszanować prywatność osób tam mieszkających.
Co za miejsce!
"A wszystko otoczone jakby miedzą, wstęga zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą"
Jak to w Luksemburgu bywa, jedziemy sobie krętą dróżką - nic nie ma, już tracimy ducha, aż tu nagle zza zakrętu wyskoczyło nam to cudo i mowę odjęło.
Wjechalismy na podwórzec pięknej posiadłości w kolorze piaskowca. Może ze dwa auta zaparkowane, plastikowe stoliczki z plastikowym kwiatkiem zapraszajce na kawę. Mijam ci ja te plastic works, idę sobie poprzez ten podwórzec w stronę ogrodu i nagle...
Ludzie wrażliwi na piękno okoliczności natury i sztuki ogrodowej mający rozrusznik serca powinni sobie to miejsce darować jeżeli chcą jeszcze pożyć.
Ja w każdym razie stanęłam jak wryta. Łza sie natychmiast z uniesienia pociskła do oka i od razu naraziłam sie na komentarz męża o babskim emocjonalnym rozchwianiu. Niech mówi co chce - pięknie tam jest.
Jak okiem sięgnąć widać niewielką dolinę porośniętą ścianą lasu. Choć oko wykol - ani śladu ludzkiej cywilizacji w postaci słupa wysokiego napięcia czy innego "ozdobnika". Po prostu bujna przyroda.
W dole ogród w założeniu francuskim - rzeczywiście z ogromnym labiryntem grabowym.Regularne ścieżki, klasyczne posągi, fontanny wolnostojące oraz ścienne rzygacze, sadzawki. Kamienne podpory tarasów, pergole porośnięte kwitnącym teraz bladoróżowym powojnikiem MONTANA. Grusze i róże rozpięte na murach. Na regularnych zagonach całkiem juz spore znajome byliny jak ostróżki, piwonie oraz całe mnóstwo letnich kwiatów, które zakwitną lada chwila. Regularne linie bukszpanowych obrzeży, kamienne schody, kamienne domki na narzędzia, potadżer, sad i całe rzędy kwitnących kosacćów oraz zniewalające ogromne krzaki bzu pięknie o tej porze kwitnącego i pachnącego tak, że w głowie się zakręci.
Dodam,że jeszcze łaskawie zaświeciło słońce, wręcz przypiekło dodając temu miejscu zapachu rozgrzanej nieskoszonej trawy. Ptaki śpiewały jak szalone. Całą posiadłość otoczona 6 metrowym żywopłotem.Smaczku dodaje małe zaniedbanie ogrodu. Trawsko miejscami po kolana. Ale to fajne - jak w tajemniczym ogrodzie. W wielu miejscach są prowadzone prace konserwatorskie i kamieniarskie. Wszedzie pełno jaskrów, niazapominajek, pokrzyw i stokrotek. Nic, tylko siąść w spokoju (nikogo tam nie było !) i wygrzewać sie jak jaszczurka na kamiennym murze.
Już widze siebie jak jedziemy tam z kilkoma mamami i dzieciakami na piknik. Małolaty ganiaja jak szalone po labiryncie i pryskają wodą z wielu fontann. My leniwie pod jabłonią.
Chateau jest w rękach prywatnych (jakies stowarzyszenie), ale ogrody są dostępne do zwiedzania z małą prośbą by uszanować prywatność osób tam mieszkających.
Co za miejsce!
"A wszystko otoczone jakby miedzą, wstęga zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą"