Myśliwców w Spangdahlem miało być cztery. Niestety, dwa nie doleciały, bo... się zepsuły. W zasadzie psuły się już od początku (planowany początkowo na 6 listopada przelot został odwołany tuż po starcie, kiedy to okazało się, że w samolotach szwankuje radiolokacja, napęd oraz urządzenia do tankowania w powietrzu). W końcu ruszyły dziś o 9 rano, ale szybko stało się jasne, że połowa eskadry musi wylądować nieco wcześniej, bo w Keflavik na Islandii, gdyż problemy techniczne z układem tankowania, sygnalizowane jeszcze podczas pierwszej próby przelotu, powróciły ze zdwojoną siłą.
Mimo wszystko przedstawiciele armii USA nie tracą optymizmu, zapewniając, że samoloty wykonają terminowo swoje pierwsze zadanie w Polsce, jakim ma być uroczysty pokaz ich możliwości w dniu Święta Niepodległości 11 listopada.
Cóż, w końcu Amerykanie wiedzą, że Polak potrafi – w razie czego przyjedzie nasz pan Henio, zapakuje to-to na lawetę, po czym w swoim warsztacie gdzieś pod Zgierzem tu wyklepie, tam dosztukuje coś ze szrotu i samolot będzie latał jak ta lala

informacja za www.gazeta.pl