Strona 1 z 1

Wczorajszy żywioł obudził senne miasteczko Luksemburg

: 25-10-2006, 12:16
autor: Redakcja
Zapewne wielu z Was doświadczyło skutków głębokiego niżu atmosferycznego, jaki przeszedł wczoraj nad Luksemburgiem. Połamane parasole, powywracane znaki drogowe, gałęzie drzew lądujące na dachach samochodów to tylko niektóre z dokonań gwałtownej wichury, rozwijającej w porywach prędkość powyżej 100 km/h, której towarzyszył momentami intensywny deszcz. Będąca rezultatem niesprzyjającej aury ograniczona widoczność, jak też i niskie ciśnienie powodujące u wielu kierowców bóle głowy czy problemy z koncentracją, stały się przyczyną zwiększonej liczby wypadków na drogach.

Dzis znamy już bilans wczorajszej furii żywiołów i choć straty materialne określono jako poważne, to należy podkreślić, że nie odnotowano ofiar w ludziach, a jedynie kilkanaście osób wymagało hospitalizacji.

Serię zdarzeń rozpoczął o godz. 4.30 kierowca tira jadącego autostradą A3, straciwszy panowanie nad kierownicą. Prowadzony przez niego pojazd wpadł w poślizg i zjechał na pobocze, wbijając się w ogrodzenie. Kierowca nie odniósł większych obrażeń, jednak wyciągnięcie i zwiezienie ciężarówki blokującej prawy pas jezdni wymagało użycia 2 holowników i zajęło parę godzin, w trakcie których na autostradzie utworzył się potężny korek. Nieco poźniej, około godz. 10.00 na autostradzie nr 7, czerwone kombi, straciwszy przyczepność, zjechało na pobocze i uderzyło z impetem w znak drogowy. Samochód zamienił się w kupę złomu, jednak kierująca pojazdem wyszła z opresji niemal bez szwanku.

Podobne, bo wynikłe z nieuwagi kierowców lub z niedostosowania prędkości jazdy do warunków drogowych, zdarzenia miały miejsce także w okolicach Oberkorn, Pettingen, Altwies (na A13), a także w samym mieście Luksemburg – na Coté d'Eich i na Gare przy skrzyżowaniu rte de Thionville z drogą dojazdową do Croix de Gasperich. Szczęśliwie były to głównie niegroźne stłuczki i otarcia.

Najgroźniejszy w skutkach wypadek miał miejsce około godz. 13.00 na autostradzie do Trewiru pomiędzy zjazdami na Mertert i Wasserbillig. Jadący minivanem w kierunku Niemiec wpadł w poślizg i odbiwszy się od bandy, zjechał poza pas jezdni, równając z ziemią budkę telefoniczną pomocy drogowej, po czym przejechawszy kilkadziesiąt metrów poboczem, zatrzymał się na dużym drogowskazie. Kierowca samochodu doznał jedynie niewielkich obrażeń. Trzeba jednak dodać, że w rozbite kawałki ogrodzenia, budki telefonicznej i znaku drogowego wjechały następne pojazdy, ulegając tym samym mniejszym lub większym uszkodzeniom.

informacje podano za www.wort.lu, www.station.lu oraz z własnych obserwacji

: 25-10-2006, 13:43
autor: bamaza42
To naprawde byl taki zywiol?...i to bylo wczoraj?.... <hm> ...Wg mnie owszem, troche wialo (zeglarze mowia : pizdzilo...), padal nieprzyjemny deszcz....ale zeby taki niemal kataklizm?....Moze dlatego, zem ja znad morza, tom zwykla do wiatrow i takie tam powiewy nie robia na mnie wrazenia?... <bezradny>

: 25-10-2006, 13:58
autor: minka
do halniaka to jeszcze bylo daleko. Ale owszem, jest jeden parasol polamany :p
Jakis niz? A ja sie tak dobrze czulam.... w gorach to norma, wiec nawet nie zauwazylam. Ale jest za to tak cieplutko jak na koniec pazdziernika.

: 25-10-2006, 14:31
autor: MaWi
To naprawde byl taki zywiol?...i to bylo wczoraj?
To trza było se w tym czasie Łyzerem leciec do Hahn. Wierzcie mi – lądowanie – pierwsza klasa! Schueberfouer w cenie biletu (jak wiadomo i tak niewiele drozszego niz 3 przejazdy karuzelą) ;)

A co wielkości kataklizmu – no, wicie, rozumicie – kwestia proporcji. Nawet burza w szklance wody nadal pozostaje burzą... z punktu widzenia szklanki :p

: 25-10-2006, 17:49
autor: piratonita
Spojzalem na temat i myslalem, ze chodzi o wizyte pana Leppera w Luksemburgu :D